Odsuwam niezauważalnie, a przynajmniej mam taką nadzieję rękę Kędzierzawego od swojego miejsca intymnego. Step nie musi wiedzieć co tutaj się działo, chociaż mogła się domyślić, jeśli coś zauważyła. Cholera. 'Nie daj się' - podpowiada mi głos w moim umyśle. Ma rację. Nie mogę się dać tak jak ostatnim razem - Hanie, przed którą niemal uciekłam, bo byłam pewna, że chłopak woli bardziej ją niż mnie, ale teraz wiem, że chce mnie. Wiele razy mi to mówił, a ja nie mam zamiaru stchórzyć ponownie. Jego ręka oplata mnie opiekuńczo na mojej tali.
- Coś się stało, że musiałaś tutaj wejść?
- W ogóle się z nami nie bawisz, ze mną.
Może jednak powinnam dać im pogadać 'sam na sam'?
- Nie mam zamiaru się z Tobą bawić. Za chwilę z Brooklyn do was przyjdziemy. Teraz grzecznie proszę, żebyś wyszła.
Step zaciska splecione na piersi dłonie w pięści.
- Naprawdę wolisz uganiać się za tą małą suką?
- A co? Może miałby uganiać się za dziewczyną, która nie rozumie, że jej nie chce i ma ją tak naprawdę gdzieś?
Cholera. Ja naprawdę to powiedziałam? Czuję na sobie wzrok Harry'ego, kiedy schodzę z jego kolan i idę w jej kierunku.
- Dlaczego tak bardzo Cię boli, że woli mnie niż Ciebie? A no tak. Już to wiem. Jesteś zazdrosna, bo nawet nie potrafiłaś go zainteresować niczym poza swoją dupą. Cóż, to nie mój problem, a Twój, więc rozwiązuj go sobie gdzieś indziej.
- Woli Ciebie, bo do Twojej dupy się jeszcze nie dobrał.
Syczy i uśmiecha się szeroko. Harry nagle staje obok.
- Ale to przecież kwestia czasu. Prawda, Harry?
- Masz pieprzone trzy sekundy, żeby stąd wyjść zanim się jeszcze bardziej wkurwię i Cię osobiście stąd wyrzucę.
Step wzdryga się słysząc jego ostry ton. Tak samo jak ja. Jego mięśnie są tak mocno napięte. Mam wrażenie, że zaraz wybuchnie. Robi krok w jej stronę, a ja łapię go za rękę, ale on nie reaguje. Step jest jaka jest, ale nie pozwolę, by ją uderzył. O czym ja myślę. Nie byłby do tego zdolny, prawda?
- A od mojej dziewczyny się odpierdol.
* * *
Kędzierzawy od razu wyszedł za Step i wyrzucił wszystkich z mieszkania. Wzdrygam się mimowolnie słysząc w głowie jego słowa: 'Wypierdalajcie stąd wszyscy w tej chwili'. Pamiętam jak Zayn próbował go uspokoić, ale on był zbyt wściekły, żeby go słuchać. W końcu wszyscy zniknęli z domu zostawiając za sobą bałagan. Harry zniknął gdzieś w mieszkaniu. Z szuflady wyjęłam duży czarny worek na śmieci. Nie wierzę, że mam po nich sprzątać, ale uwielbiam te wnętrza i byłoby mi szkoda je zostawić takie brudne. Nim zaczynam zbierać z podłogi śmieci udaje mi się włączyć jakąś muzykę i dopiero wtedy zabieram się za sprzątanie, kiedy zegarek wybija drugą w nocy.
- Godzinę później -
Kucam, aby zebrać kilka papierków, gdy kogoś słyszę.
- Daj spokój, Brooklyn. Nie sprzątaj tego.
Rozpoznaję głos Harry'ego. Nie zastosowuję się do.. prośby? Nie umiem określić tonu jego głosu. I tak nie dużo zostało.
CZYTASZ
HARSH | [PL]
FanfictionON - pochodzi z „dobrego" domu. ONA - wychowuje się w Domu dziecka. ON - lubi imprezy i przygodny seks. ONA - uwielbia czytać książki. ON - jest niebezpieczny. ONA - boi się przyszłości. # Opowiadanie zawiera wulgaryzmy, prze...