#13

5.5K 248 6
                                    

Harry wysuwa się zza mojej sylwetki i idzie w kierunku mężczyzny, który ma na koszulce z tyłu napisane 'Kierownik'. Obserwuję ich jak rozmawiają o czymś zawzięcie, wskazując na ściany. Harry kiwa głową jakby się zgadzał. Po chwili do pomieszczenia wchodzi kolejno czterech wysokich chłopaków, którzy witają się z nim. Zapewne się znają, ale na pewno nie są robotnikami. Nie wyglądają na takich. Stwierdzam oczywiście po ich ubiorze.

     - Przepraszam Cię, Skarbie.

Mówi Pani Galvin, która nie chcący wpada na mnie wchodząc do pomieszczenia. To moja wina. Nie powinnam stać tak blisko drzwi. Kobieta idzie w kierunku Harry'ego i jego znajomych. Każdego przytula z osobna i słyszę jak dziękuje im wdzięczna za to co robią. Otwieram usta z zaskoczenia. Instynktownie wycofuję się w tył i wpadam na drzwi, przez co wydaję z siebie cichy jęk, który i tak zwraca innych uwagę w pomieszczeniu. Harry spogląda na mnie uważnie, a ja czuję się skrępowana i róż wchodzi na moje policzki. Szybko potrząsam głową i wychodzę trochę zażenowana całą sytuacją. Idę korytarzem do swojego pokoju. Myślami wracam do początku swoich myśli i próbuję zrozumieć co dzieje się w pomieszczeniu, które opuściłam.. Więc to był ich pomysł. To oni wszystko zorganizowali i ponoszą koszty za cały sprzęt, farby, nową podłogę i nie wiadomo za co jeszcze. To miłe z ich strony. 

     - Znowu mi uciekasz. 

Odzywa się męski głos. Odwracam się i dostrzegam Harry'ego. Czuję się dość dziwnie, ponieważ nie widzieliśmy się przez trzy dni i nie żebym tęskniła. Po prostu naprawdę uwierzyłam, że to już koniec i daje mi święty spokój, a tymczasem.. Stoi niedaleko mnie w białej koszulce i czarnych spodniach. Jest taki pewny siebie. Unoszę brew w niemym pytaniu, ale Harry mnie ignoruje i zbliża się w moim kierunku. Wstrzymuję oddech, kiedy zwalnia przy mojej osobie. Wymija mnie jednak i siada na moim łóżku, a ja odwracam się w jego stronę. Widzę jak trzyma w dłoniach książkę, którą mi podarował. Nie mogę się doczekać, kiedy mu za nią oddam, bo w innym przypadku coś mnie zje od środka. 

     - No proszę. Ja bym nie przeczytał ani strony. 

Wyznaje kartkując strony. W jego głosie wyczuwam nutkę uznania. Jestem już na prawie sto trzydziestej stronie. Niestety nie dałam rady więcej przeczytać, bo zawsze coś było ważniejsze, ale w weekend zamierzam ją już skończyć. Może powinnam jednak przystopować i czytać dziennie po kilkanaście kartek, aby tak szybko mi się nie skończyła? Jak na razie nie mam na oku żadnej innej książki i trochę mnie to martwi. W sumie i tak pewnie nie będę miała za co kupić. Harry głośno zamyka książkę i odkłada ją na swoje miejsce, po czym gwałtownie wstaje. 

     - Mam pewną propozycję. Co powiesz na wspólną kolację? Bez żadnego uciekania, droczenia się ze sobą i kłótni? Zwykła kolacja, nic więcej. Porozmawiamy, zjemy czy coś..

Jestem zaskoczona. Kręcę głową. Czy on daje mi wybór?

     - A jaki jest haczyk?

     - Założysz to, co dla Ciebie wybiorę.

   - Powiedzmy, że się zgadzam. Czy po wszystkim obiecujesz nigdy więcej tutaj nie przyjeżdżać i mnie nie nachodzić?

    - W porządku. Bądź gotowa na jutro. Przyjadę po Ciebie o dziewiętnastej.

Kiwam głową na znak zgody. Puszcza mi oczko i wychodzi z pokoju. Oddycham z ulgą rzucając się na łóżko. W końcu dopięłam swego. Harry zapewne teraz pójdzie przekonać Panią Galvin, co z pewnością mu się uda. Chociażby przez to, że sponsoruje remont sali. Uśmiecham się sama do siebie. Nareszcie nie będę musiała się nim przejmować i bać, że niespodziewanie wejdzie do pokoju i będzie chciał mnie gdzieś zabrać. Uśmiech nie znika z mojej twarzy. Nagle podnoszę się z łóżka przerażona. 

HARSH | [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz