Zamykam lodówkę jak tylko biorę z niej półmisek skrojonych owoców z przegródką na roztopioną czekoladę. Pomyślałam, że będziemy mogli zjeść jakąś małą przekąskę przy oglądaniu telewizji w sypialni Harry'go, do której właśnie zmierzam. Gdy jestem już w pomieszczeniu zauważam, że leży na łóżku i ma na sobie czarne dresy oraz w tym kolorze t-shirt. Zachęcająco poklepuje ręką miejsce blisko siebie. Odkładam na szafkę obok łóżka półmisek i kładę się na materacu. Kędzierzawy wyciąga swoją prawą rękę, którą mnie przytula, kiedy ja układam swój policzek na jego piersi. Cóż, trochę dziwne uczucie, ale fajne.
- Przepraszam.
Szepcze cicho i całuje mnie w czubek głowy.
- Ale nie masz za co mnie przepraszać.
- Za to, że na Ciebie nakrzyczałem. Temat mojej rodziny jest dla mnie dość trudny i nie należy do łatwych.
Jego dłoń zaciska się na moim boku. Kiwam głową niepewnie. Chciałabym go zapytać, ale nie wiem czy to będzie dobrze. No bo kurczę. On mówi mi o różnych rzeczach ze swojego życia, a ja jemu tak bardzo mało. Prawie nic. Może powinnam..
- W wieku 10 lat trafiłam do Domu Dziecka. Moja matka zostawiła mnie, a tata zginął w wypadku samochodowym. Nie pamiętam go. Jedyne co mi po nim pozostało to łańcuszek.
Harry przekręca się w moim kierunku. Delikatnie dotyka dłonią mojego policzka. Wzrok mam wpatrzony w złoty naszyjnik po moim ojcu, który chwilę później Harry chwyta między palce.
- Harry -
Bawiąc się jej łańcuszkiem myślę o co mógłbym ją spytać. Z jednej strony nie chcę, aby się wystraszyła, bo to by znaczyło, że zamknęłaby się przede mną, kiedy sama zaczęła mi o sobie opowiadać, natomiast z drugiej mam wielką ochotę wyrzucić z siebie wszystko i żądać odpowiedzi.
- Wiesz.. może nie miała wyjścia. Twoja mama i musiała postąpić tak osiem lat temu. Przykro mi tylko, że musiałaś na tym ucierpieć. Wytrwałaś i to jest wspaniałe.
Ujmuję jej podbródek dłonią. Jej oczy się świecą.
- Nie, Skarbie. Nie płacz, proszę. Już jest wszystko dobrze. Jesteś bezpieczna. Nikt nigdy Cię nie skrzywdzi. Obiecuję.
Brooklyn szlocha cicho i po chwili kiwa głową.
- Nie możesz mnie uchronić przed wszystkim.
- Ale mogę spróbować. Dla Ciebie.
Uśmiecha się lekko i chowa twarz w mojej koszulce. Kołyszę ją w ramionach. Ciszę wypełnia tylko deszcz za oknem, kiedy zdecydowałem się wyłączyć telewizor. Odganiam myśli o ojcu i matce. Nie chcę o nich myśleć. Nie teraz, a najlepiej w ogóle. Brooklyn uspakaja się, a ja jestem wdzięczny, bo nienawidzę widoku jej płaczącej czy smucącej się.
* * *
Uśmiecham się, kiedy słyszę jej śmiech spowodowany jakimś kabaretem w telewizji. Osobiście nie oglądam takiego rodzaju programów, ale jeśli Brooklyn chce to obejrzeć i jednocześnie to sprawi, że na jej twarzy zagości uśmiech to jestem skłonny przetrwać. Wyciągam dłoń, aby sięgnąć półmisek, który Brook przyniosła dla nas wcześniej i kładę go po swojej stronie ciała. Zamaczam truskawkę w czekoladzie i przysuwam w kierunku jej ust. Uśmiecha się lekko i gryzie kawałek owocu.
CZYTASZ
HARSH | [PL]
FanfictionON - pochodzi z „dobrego" domu. ONA - wychowuje się w Domu dziecka. ON - lubi imprezy i przygodny seks. ONA - uwielbia czytać książki. ON - jest niebezpieczny. ONA - boi się przyszłości. # Opowiadanie zawiera wulgaryzmy, prze...