Spojrzałem na wyświetlacz w swoim telefonie, który wyjąłem z jeansów. Chciałem sprawdzić tylko zegarek, który wskazuje 11:37. Każdy z chłopaków miał spędzić czas z jeszcze jedną grupą. Cieszyłem się, ponieważ moja głowa, brzuch, który był głodny i ciało dawali o sobie znać. Jedno chciało tabletkę, drugie jeść, a jeszcze inne snu. Zamierzałem spełnić każdą z tych próśb, tylko jak się stąd wydostanę. 'Dasz radę, Styles' - powiedziałem w myślach. Dosiadłem się do dzieciaków piątej grupy, bodajże Niall'a. Kilkoro z nich mnie przytuliło jak tylko usiadłem. Nagle usłyszałem słowa: 'Idź sobie. Chcę tu usiąść'. Spojrzałem się na prawo na chłopaka, który patrzył w górę. Spojrzałem w tym samym kierunku. Jedna z dziewczyn stała nad nim z dłońmi zaplecionymi na piersi i czekała, aż chłopak jej ustąpi. W chwili, w której miał się podnieść, położyłem dłoń na jego ramieniu powstrzymując go. Chłopak na bank nie ma dziesięciu lat, a ona zapewne jest od niego starsza, więc powinna być mądrzejsza. Tak bardzo chciałem wstać i powiedzieć jej kilka słów. Jednak nie jestem takim chujem i postanowiłem odpuścić. Nie będę się niepotrzebnie wkurwiał.
- Jest jeszcze wolne miejsce.
Wskazałem jej dłonią miejsce między dwoma dziewczynkami. Dziewczyna o brązowo-jasnych włosach, wytrzeszczyła oczy na mnie, a ja uśmiechnąłem się. Jej oczy rozbłysły, a usta wygięły się w cwanym uśmiechu. Miałem ochotę się zaśmiać. To działa na każdą laskę, bez wyjątku. Na sam koniec naszego pobytu w Domu Dziecka postanowiliśmy zaśpiewać. Tak, wiem, że sprzęt jest niedostępny, ale to nic. Wystarczy ruszyć głową. Uspokoiliśmy dzieciaki, które zebrały się i usiadły po turecku na dywanie, a my przed nimi na krzesłach i zaproponowaliśmy im wspólne zaśpiewanie dwóch piosenek akustycznie. Niall jakimś cudem znalazł gitarę w samochodzie - na pewno pomyślał, że dla nich zagramy i dlatego ją wziął, głupek. Wpół do pierwszej wsiedliśmy do auta zaparkowanego tak jak podjechaliśmy. Byłem wdzięczny, że możemy już jechać. Gdyby chłopaki mnie nie poparli w sprawie, że nie możemy zostać i zjeść obiad, bo '(...)Naprawdę się spieszymy(...)' jestem pewien, że nie wyszłoby nic z tego dobrego. W sensie, żeby się pogniewali na nas czy coś w ten deseń.
* * *
Następnego dnia obudziłem się o godzinie 13:04. Lubię sobie pospać, nie wińcie mnie za to. Poza tym jestem przekonany, że nie tylko ja. Uniosłem swoją lewą rękę i odgarnąłem nią loki ze swojego czoła, a prawą go przetarłem. W tym samym momencie wypuściłem przez nos powietrze. Całe szczęście nie mamy dziś niczego zaplanowanego z chłopakami, jeśli chodzi o nasze sprawy związane z koncertowaniem. Mają tylko wpaść wieczorem pogadać, obejrzeć jakiś mecz i napić się piwa. Żadnych dziewczyn. Tak, nazywam to 'męskim wieczorem', więc wstęp płci żeńskiej wzbroniony. Muszę w końcu zrobić zakupy. Nie mogę przecież ich głodzić, ani siebie, chociaż wiem dobrze, że i tak pewnie zamówimy pizze. Jęknąłem. I tak muszę wyżywić się przez resztę dni, tygodni, więc to nieuniknione. Nie wiem dlaczego, ale moje myśli próbowały zbiec na inny tor. Pomyślałem niespodziewanie o dziewczynie z Domu Dziecka. Sam nie mam pojęcia czemu. Może dlatego, że chciałem ją zobaczyć, ale mi się nie udało z dwóch powodów: widziałem jak jej ręka drżała i chciała mnie od siebie odsunąć, bylebym jej tylko nie dotykał i nie zobaczył i dzieciaki, które mają zajebiste, kurwa wyczucie czasu, bo musiały się odezwać i w tym właśnie momencie mnie zawołać. Pewnie chodzi tylko o to, że mnie zignorowała, ogólnie o jej zachowanie do mojej osoby - wobec moich zasad, było niewłaściwe i niestosowne. Czy ja naprawdę znam takie słowa? 'Przerażasz sam siebie, stary'. Wstałem z łóżka i podszedłem do krzesła. Na nim leżały moje szare dresy, które wciągnąłem na swoje gołe nogi. Z komody sięgnąłem czarną bluzkę, którą przeciągnąłem przez głowę i od kompletu spodni bluzę w tym samym kolorze. Założyłem buty do ćwiczeń, przed tym jak na moich stopach spoczęły skarpetki. W torbę sportową spakowałem ciuchy na zmianę, biały, duży ręcznik i dwie butelki wody. Ruszyłem w stronę kuchni. Koło blatu kuchennego zostawiłem torbę, ale na chwilę. Z górnej szafki sięgnąłem telefon, portfel, klucze do samochodu i od domu, którymi zamknąłem mieszkanie. Nie potrzebni mi są nieproszeni goście. Teraz supermarket. Windą zjechałem na sam dół, do podziemnego parkingu. Pilocikiem otworzyłem drzwi samochodu kiedy się do niego zbliżałem. W momencie, w którym złapałem za klamkę drzwi od strony kierowcy, usłyszałam stłumiony jęk, a zaraz pisk. Zamknąłem z powrotem drzwi, gdy tylko wrzuciłem na siedzenie pasażera torbę i kliknąłem 'zamknij' na małym urządzeniu. Ruszyłem w stronę dźwięku, który usłyszałem. Nie biegłem, ponieważ moje kroki były na tyle duże, aby szybko dotrzeć do miejsca. Mój wzrok napotkał mężczyznę i kobietę. Facet był silny, a raczej tak mu się wydawało, że był. To chyba przez ten czarny dres i skórzaną kurtkę, trochę poobcieraną z boku. Trzymał za gardło kobiety i syczał jakieś słowa do niej, a ona kiwała głową. Z oczu dziewczyny, która nie mogła się ruszyć, co jakiś czas wypływały łzy. W momencie, w którym cofałem się, miałem odejść, jej wzrok napotkał mój. Jej oczy wytrzeszczyły się tak bardzo, jak tylko mogły. I przysięgam, gdyby tylko mogła to by uklęknęła i błagałby mnie bylebym tylko jej pomógł. To nie moja sprawa, ale.. Nie mam serca z kamienia. To znaczy jest jakaś tam cząstka 'dobroci'. 'Niech Ci będzie'.
- Puść ją.
Krzyknąłem idąc w ich kierunku. Mój głos był lodowaty. Kostki niemal pobielały od zaciskania ich. Musiałem się odpowiednio nastawić, jeśli miałem skopać dupę nieznajomemu facetowi. Chłopak górujący nad dziewczyną usłyszał mnie, ponieważ spojrzał na mnie.
- To nie twój interes. Spierdalaj.
Moje oczy ciskały w niego pioruny. Co on powiedział?
- Bądź grzecznym chłopcem i puść ją.
- Kim Ty jesteś, kurwa?
- Gównu Cie to powinno obchodzić.
Złapałem go za szyję, powodując odciągnięcie od dziewczyny, która upadła na kolana i oddychała szybko, a przynajmniej starała się to robić. Moja ręka zaciskała się w miejscu, w którym go złapałem. Mój wzrost górował nad jego. Zawsze wiedziałem, że wyjdzie mi to na dobre. Jego oczy zrobiły się jakieś takie inne. Normalne? Przynajmniej nie patrzył na mnie jakby był pewny czegoś. Chyba swojej wygranej. Zaśmiałem się bez humoru i prawą dłonią, którą zaciskałem w pięść uderzyłem go w brzuch, powodując zgięcie jego ciała wpół, z własnej nieprzymuszonej woli. Trzymając go nadal za szyję, ponownie przycisnąłem go do ściany. Jego oczy wywijały fikołki, na co naprawdę się zaśmiałem. Odsunąłem swoją dłoń od niego, odwróciłem się, ale zaraz wróciłem i uderzyłem go ponownie w brzuch. Facet upadł na beton, a ja ukucnąłem przy nim, by go jeszcze nastraszyć. Muszę zresztą już iść.
- Następnym razem, gdy zdecydujesz się tknąć dziewczynę to się nad tym zastanowisz trzy razy. Zrozumiałeś?
Chłopak pokiwał głową szybko. Uśmiechnąłem się i wstałem. Podszedłem do dziewczyny, która siedziała skulona pod ścianą. Lekko się trzęsła. Kilka owoców leżało po parkingu, niedaleko siebie. Zebrałem je i włożyłem do brązowej torby spożywczej i podałem jej. Pomogłem jej wstać, po czym oddaliliśmy się od leżącego ciała. Spojrzałem na profil dziewczyny.
- Wszystko dobrze?
Spytałem. Nie miałem w zwyczaju wypowiadać takiego typu pytań. Nie, nie robię wyjątku. Po prostu, tego wymaga kultura. Dziewczyna pokiwała głową trzęsąc się jeszcze trochę.
- Dziękuję.
Wyszeptała, na co pokiwałem głową i opuściłem ją wracając do swojego auta. Przekręciłem odpowiedni kluczyk w stacyjce, co wywołało obudzenie się do życia silnika. Wyjechałem ze swojego parkingowego miejsca i pokazałem wewnętrzną dłoń portierowi, który otwierał i zamykał bramę. Uniósł swoją czapkę w geście przywitania. Muszę dostać się na siłownię, a później do tego nieszczęsnego sklepu.

CZYTASZ
HARSH | [PL]
FanfictionON - pochodzi z „dobrego" domu. ONA - wychowuje się w Domu dziecka. ON - lubi imprezy i przygodny seks. ONA - uwielbia czytać książki. ON - jest niebezpieczny. ONA - boi się przyszłości. # Opowiadanie zawiera wulgaryzmy, prze...