- Harry -
Na moje szczęście znajduję wolne miejsce do zaparkowania samochodu. Razem z Lucy przyjaciółką Casandry i jej chłopakiem, czyli Niall'em, dołączamy do Louis'a i jego znajomej Alex, Evy i Zayn'a oraz Megan i Liam'a. Stoimy w grupie obmyślając jakiś głupi plan, aby dostać się do środka, zabawić, a następnie znaleźć się, aby wrócić. Liam i jego zdzirowata dziewczyna przyjechali nie zabierając nikogo, bo nawet nikt nie chciał jechać z Megan, więc oni idą już do wejścia, a ja myślę tylko o tym, aby zobaczyć Brooklyn i to, co ma na sobie. Wracając na moment do tematu Megan cholernie cieszę się, że nie zabrała ze sobą Step, bo naprawdę nie obiecałbym, że byłoby spokojnie. Na zegarku wybiła północ, a miałem być godzinę temu. Zayn podchodzi w moim kierunku, gdy chowam telefon do kieszeni.
- Jest tutaj od jakiejś godziny i jestem przekonany, że jest cała i zdrowa. Chodź napij się z nami i pozwól jej się zabawić ze znajomymi.
- Wiem.. Po prostu, gdy nie ma jej blisko zaczynam wariować.
- Rozumiem. Jesteście w sobie zakochani i chcecie spędzać czas razem, ale.. Nie zrozum mnie źle, stary. To trochę niezdrowe. Musicie mieć jakąś odskocznię, drugi świat..
- Co Ty pieprzysz? Eva znowu zrobiła Ci pranie mózgu, prawda?
- Posłuchaj.. Nie chce, żebyście się sobą szybko znudzili, jeśli nadal będziecie tylko w swoim towarzystwie. Brooklyn to naprawdę świetna dziewczyna. Trzymaj się jej.
- Dobra. Rozumiem. Nie ma opcji, że mógłbym się nią znudzić. Sprawiła, że w ogóle zacząłem żyć. We wtorek wraca do szkoły, a ja rozpoczynam przygotowania do walki, więc każde z nas będzie zajęte sobą i innymi sprawami, dlatego chcę wykorzystać wolny czas.
Zayn kiwa głową w odpowiedzi i w końcu wszyscy dostajemy się do wnętrza klubu. Impreza trwa w najlepsze. Nawet nie zdążyłem dokładnie się rozejrzeć, a już wyłapałem kilka zachęcających spojrzeń, które z oczywistego powodu ignoruję. Gdy jechaliśmy na miejsce powiedziałem sobie w myślach, że gdy tylko dotrzemy na miejsce to rozejrzę się po klubie w poszukiwaniu Brooklyn, jednak po krótkiej, ale znaczącej wymianie zdań z Zayn'em postanowiłem nieco zmienić plany. Z przyjemnością napiłbym się, ale nie chcę narażać życia znajomych, swojego i innych, gdy będziemy wracać, bo to ponad godzina jazdy autem. Wracając do planu. Ufam Brooklyn. Jest rozsądną i mądrą dziewczyną, więc wierze, że nie zrobi nic, co mnie zdenerwuje jak pocałowanie jakiegoś dupka. Idę z Louis'em i Casandrą, aby zamówić drinki. W potrzebie za toaletą zostawiam ich i idę do łazienki, gdzie jest o wiele ciszej i chłodniej, a powietrze jest całkiem w porządku. Po wszystkim myję ręce i wychodzę z pomieszczenia słysząc głośne jęki jakiejś dziewczyny. Przypomina mi to moje życie sprzed kilku miesięcy. W porównaniu do cichych, seksownych jęków Brooklyn nie wiem jakim cudem lubiłem głośne panienki. W każdym razie cieszę się, że mam już to za sobą. Przy barze nie widzę Louis'a i Casandry, więc kieruję się do schodów, by wejść do boksu, jednak coś skutecznie odciąga mnie od tego. Nie przejąłbym się tą sytuacją normalnie, bo nie jestem niczyim ochroniarzem, ale ze względu, że jest to przyjaciółka Brooklyn, która ma problem to nie mogę przejść obok jakbym niczego nie widział, jeśli widzę. Podchodzę w ich kierunku stojąc za plecami faceta. Blondynka spogląda na mnie jakby nie wierzyła, że tu jestem, a po chwili z wyczuwalną ulgą. Staję bardziej na widoku nachalnego mężczyzny, który spogląda na mnie od niechcenia i posyła mi spojrzenie w geście, abym się odczepił, a blondynka wierci się chcąc się od niego odsunąć.
- Dla Twojego dobra odsunąłbym się pięć kroków.
Ostrzegam go wystarczająco głośno, aby usłyszał. Chcąc mnie odepchnąć wyciąga dłoń, którą chwytam i wykręcam za jego plecy, dzięki czemu dziewczyna jest wolna, a on szarpie się chcąc wydostać się. Kiwam głową do Lily w geście, aby gdzieś zniknęła, by facet szybko jej nie znalazł i aby nie widziała co mu zrobię. Gdy znika w końcu niepewna czy może nas zostawić zacieśniam swój uścisk nie przekraczając granicy złamania którejkolwiek ręki, a uwierzcie mi jestem kurewsko niej blisko. Nie rozumiem czemu faceci nie umieją zrozumieć, że jeśli dziewczyna chce, aby się odsunął to on jeszcze bardziej na nią napiera zamiast się grzecznie odsunąć albo jeśli mówi mu w delikatny sposób, że nie jest w jej typie to on próbuje jej się wcisnąć. Puszczam go odpychając na znaczącą odległość. Rozgląda się przez kilka sekund w tłumie, aby ją znaleźć, ale na próżno. Wtedy rzuca się na mnie, więc szybko przywołuję go do porządku. Zanim odchodzę mówię mu, żeby nauczył się lepiej traktować dziewczyny i uderzam go tak, że chwieje się i upada. Wiem, że gdyby ktoś odczytał moje myśli i znał moją przeszłość sprzed kilku miesięcy to mógłby również mnie tak podsumować za traktowanie kobiet jak zabawki. Jest tylko jedno małe, ale znaczące ale, ponieważ ja umiałem się odsunąć, gdy nie chciały nic więcej niż tańczyć i poznać moje imię, ale robiłem to tylko dlatego, ponieważ wiedziałem, że na ich miejsce jest wiele innych. Chętnych. Odkąd poznałem Brooklyn zmieniłem się. Przyznaję, że zmiękłem i może się wydawać, że jestem milszy dla ludzi. Cóż.. Na pewno jestem miły dla niej. Powoduje, że zdejmuję maskę i jestem sobą. Nie spodziewanie natrafiam na przyjaciółkę Brook. Odwracam się za siebie, aby upewnić się, że mężczyzna zaczepiający ją nie idzie za mną, bo zapewne nie skończyłoby się to dobrze. Nie dostrzegam go, więc odwracam się w jej kierunku.
CZYTASZ
HARSH | [PL]
FanfictionON - pochodzi z „dobrego" domu. ONA - wychowuje się w Domu dziecka. ON - lubi imprezy i przygodny seks. ONA - uwielbia czytać książki. ON - jest niebezpieczny. ONA - boi się przyszłości. # Opowiadanie zawiera wulgaryzmy, prze...