#24

7.1K 233 6
                                    


                    - Brooklyn - 

Obmywam twarz letnią wodą. Pięć minut temu weszłam do łazienki, aby się ogarnąć i naszykować na wyjście z Harry'm, który zabiera mnie na późny obiad. Cóż, prawdę mówiąc to nie spodziewałam się, że tak szybko się pogodzimy, ale rzecz jasna się cieszę, bo nie umiałabym tak siedzieć cały czas w pokoju bez możliwości chociażby zamienienia z nim kilku słów, więc naprawdę fajnie, że poprawiło się między nami. Smaruję maścią lewy policzek, który wygląda już lepiej. Miałam szczęście tak naprawdę, że nie była to głęboka rana, a taka mała i nie będę miała dużej blizny po całej sprawie z nią związanej. Poprawiam włosy i wychodzę z pomieszczenia. Kędzierzawego znajduję siedzącego na fotelu przed włączonym telewizorem. Idę w stronę lodówki, z której wyjmuję dwie babeczki. Dostrzegam drobne pomniejszenie ich ilości co oznacza, że już je jadł i to pozwala mi sądzić, że mu smakowały. Idę w jego kierunku. Po chwili brunet przenosi wzrok na mnie z telewizora. 

     - Na zgodę?

Wyciągam w jego stronę jedną babeczkę. Uśmiecha się.

     - Na zgodę.

Potwierdza i bierze ode mnie mały wypiek. Oboje się stukamy nimi przez co zaczynam chichotać i gryzę kawałek. Cholera, naprawdę są pyszne. Szczerze to myślałam, że krem będzie niejadalny, jednak jest dobry, więc jestem zachwycona. Harry wstaje z kanapy wcześniej gasząc telewizor i idzie do swojego pokoju. Wraca kilka minut później zapinając zegarek na lewym nadgarstku, kiedy ja kończę jeść babeczkę. 

     - Przez Ciebie będę musiał iść dziś na siłownię.

     - 'Przeze mnie'? To Ty mnie poprosiłeś o babeczki. 

Oburzam się i marszczę czoło, a Harry posyła mi uśmiech. 

     - Tylko się nie obrażaj i chodź już, nerwusku. 

     - Zdecydowałabyś się: piegusek albo nerwusek. 

Zaczynam się śmiać, kiedy zdaję sobie sprawę jak to musiało zabrzmieć, a Kędzierzawy uśmiecha się szeroko. Idziemy w stronę drzwi, które za nami zamyka na klucz. Oboje wchodzimy do windy i sama wciskam '00'. Wytykam w jego stronę język. Na mój gest kręci głową, ale i tak widzę jak ukrywa uśmiech. Gdy jesteśmy na dole idziemy w kierunku jego auta i tym razem nikt nas nie zatrzymuje za co jestem wdzięczna. Wyjeżdżamy z podziemnego parkingu jak tylko zostaje uniesiona bramka przez portiera. Czuję się przepełniona szczęściem. 

     - Naprawdę myślisz o przeprowadzce?

Odzywa się spoglądając na mnie na chwile. 

     - Czemu pytasz? Myślałam, że to jest jasne. 

     - A ja myślałem, że jednak zmieniłaś zdanie. 

Marszczę brwi zdezorientowana i spoglądam na niego. 

     - Po tym jak powiedziałem Ci, że mi nie przeszkadzasz. 

    - Jestem Ci wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobiłeś i nadal robisz, ale przecież nie mogę siedzieć Ci na głowie przez całe życie dopóki nie umrę. Muszę się usamodzielnić, Harry. 

     - Obiecaj mi, że się jeszcze nad tym zastanowisz. 

Spoglądam na niego i w tym samym czasie on odwraca wzrok w moją stronę. Chwilę później kieruje go na drogę i przyśpiesza, aby wyminąć samochód. Albo ja coś wymyśliłam sobie albo on naprawdę chce dać mi do zrozumienia, że chciałby, abym z nim zamieszkała. Cóż, to bardzo szalony pomysł i muszę przyznać, że nawet nie przeszło mi to przez myśl. Nawet nie wyobrażam sobie tego. Mieszkać z Harry'm? To jak mieszkać z.. Nie wiem. Nie mam porównania, ale bałabym się, że jeśli pokłócilibyśmy się to nie miałabym dokąd pójść, a oczywiste jest to, że w takiej sytuacji chciałabym od niego się uwolnić i móc pomyśleć. Jeśli bym się zgodziła to bylibyśmy współlokatorami, mam rację? Zaraz, zaraz. Ja i Harry współlokatorami? Zaczynam chichotać cicho. To określenie jest śmieszne i nie pasuje do nas.

HARSH | [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz