#43

6.1K 213 42
                                    

                       - Brooklyn -

Przeciągam się na łóżku i odwracam w drugą stronę wtulając twarz w pierś chłopaka, który przez sen oplata mnie mocniej, ale ja nie mam nic przeciwko, bo dzięki temu naprawdę czuję się bezpieczna. Splatam dłonie za jego karkiem. Podciągam się wyżej. Jest taki wysoki. Cieszę się, że oboje mamy dziś wolne i nie musimy się nigdzie spieszyć, a spokojnie poleżeć w łóżku tak długo jak będziemy tylko chcieli, aż do jutra - poniedziałku. W myślach pojawia mi się wczorajszy jego widok. Mimowolnie spoglądam na jego twarz. Prawie nic nie widać, poza malutkim siniakiem. Moje serce jednocześnie kuje i się raduje na myśl, iż bił się z mojego powodu. Nie znam żadnych szczegółów, więc nie będę myśleć więcej. To, kiedy zobaczyłam na swojej dłoni, a teraz na szyi naszyjnik po moim tacie, który udało mu się odzyskać. Naprawdę sprawił, że będę mu wdzięczna do końca życia. Z przypływu emocji się uśmiecham i spoglądam na jego spokojny wyraz twarzy. Całuję go delikatnie w policzek, nos, a następnie usta. Harry porusza się lekko na łóżku.

     - Nie przestawaj, proszę.

Szepcze zachrypniętym głosem ściskając dłońmi moje biodra. Chichoczę na jego słowa, a on nadal nie otwiera powiek. Nogę oplatam wokół jego biodra i pieszczę palcem jego policzek.

     - Czym sobie zasłużyłem na takie przytulanki?

Pyta spoglądając na mnie spod przymrużonych powiek.

     - Hmm.. Są dwie opcje: albo czegoś chcesz albo naprawdę chcesz się poprzytulać, więc jaka jest odpowiedź?

     - Chcę żebyś wstał i zrobił mi herbatę.

Wyznaję szeptem, a Harry zaczyna się śmiać. Chowam twarz w jego szyi. Mogłam mu nic nie mówić. Naprawdę chcę napić się herbaty, ale już wychodzić z ciepłego łóżka to nie.

     - Okej, ale Ty robisz śniadanie.

W szybkim tempie uwalnia się i wstaje z łóżka.

     - Co? Nie! Nie ma mowy. Harry!

Protestuje, ale jego już nie ma w pomieszczeniu. Wychodzę z łóżka i wciągam na stopy kapcie, po czym idę za nim. Włącza elektryczny czajnik i jednocześnie rozmawia przez telefon. Oh, myślałam, że spędzimy czas sami bez nikogo innego i nawet bez tych, którzy chcą coś załatwić przez telefon.

     - W szpitalu? Aha. Nie, nic nie wiem o John'ie, Zayn.

Widzę jak wzrusza ramieniem wkładając do kubków saszetkę herbaty podczas, gdy ja wyciągam patelnię do jajecznicy.

     - Kurwa. Jeśli chcesz mi coś zasugerować to zrób to, a nie bawisz się ze mną w kotka i myszkę. Gówno mnie obchodzi, że rozmawiał z policją. Mógł rozmawiać z samym Bogiem, a i tak będę miał to w dupie. Rozumiesz?

Wzdrygam się. Kto rozmawiał z policją? O co chodzi? Odkłada po chwili telefon zbyt spokojnie. Korci mnie, żeby zapytać go o tyle nasuwających się pytań.. I tak nic mi nie powie.

     - Jajecznica może być?

Pytam. Czuję na sobie jego wzrok. Nie wytrzymuję i patrzę na niego. Po jego minie widzę, że jest zaskoczony iż nadal nic nie powiedziałam na temat telefonu, który dostał od Zayn'a i nie mam zamiaru. Albo powie mi sam albo.. Sama nie wiem.

     - Tak, pewnie.

Odpowiada. Sięgam jajka z lodówki, które układam na blacie. Kiedy sięgam szczypiorek z małej doniczki na parapecie dłonie Harry'ego chwytają moje biodra i przytula się do mnie. Oh, nie spodziewałam się takiego gestu. Postanawiam się nie odzywać i dać mu czas. Nie chcę się z nim kłócić, a spędzić miło czas w ostatnim dniu tego tygodnia, by nabrać siły na następny.

HARSH | [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz