𝐫𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝐝𝐫𝐮𝐠𝐢

4K 232 389
                                    

Harry siedział w Trzech Miotłach w towarzystwie Hermiony i Rona. Ginewra została w zamku tłumacząc się złym samopoczuciem za co Potter był w duchu wdzięczny. To nie tak, że życzył jej źle. Po prostu go irytowała.

Sączył powoli swoje kremowe piwo słuchając wywodu Weasley'a na temat pieprzonego Snape'a, który dał mu szlaban za rozsadzenie kociołka na Eliksirach. Gryfon pamiętał minę profesora kiedy usłyszał huk, a następnie zobaczył osmolonego i oszołomionego Ronalda. Starał się wtedy za wszelką cenę nie roześmiać, bo gdyby to zrobił pewnie podzieliłby los przyjaciela.

Rozległ się dzwonek oznajmiający nowego klienta. Granger przerwała trajkotanie rudowłosego głośnym westchnieniem.

— Oh, czy to Conan Davis? I jest z... — przerwała i zmarszczyła brwi. — ...Malfoyem?

Na dźwięk tego nazwiska, głowy chłopaków odwróciły się w tamtą stronę. Krukon i ślizgon zajęli jeden ze stolików i złożyli zamówienie. Draco wyglądał na szczęśliwego i słuchał drugiego chłopca, który po chwili zmierzwił mu delikatnie włosy. Blondyn uśmiechnął się do niego szczerze.

— Nie wiedziałem, że się przyjaźnią — zdziwił się Ron. — Chociaż nie wiem czy to można nazwać przyjaźnią.

— Może są razem? — odezwała się Granger, a chłopcy spojrzeli na nią w osłupieniu. — No co?

— Nic, po prostu... Davis jest gejem? I Malfoy też? — zapytał brunet, który poczuł nagle niezidentyfikowaną irytację.

— Słyszałam, że Draco tak. Ale nie wiem czy to dotyczy też Conana. Ale wielka szkoda, gdyby tak było. On jest taki przystojny — powiedziała rozmarzona opierając policzek na dłoni. — I Malfoy zresztą tak samo. Może jest dupkiem, ale za to z jaką urodą.

Weasley prychnął, a Harry zgodził się z dziewczyną w myślach.

Zauważył kątem oka, że ślizgon wstaje i idzie do łazienki. Poczekał chwilę zanim znów się odezwał.

— Muszę do toalety. Zaraz wracam.

Wstał i również skierował się w stronę łazienki. Nie zauważył, że przyjaciele posłali sobie porozumiewawcze uśmieszki.

Odrazu na progu wpadł na jasnowłosą postać. Draco otrzepał się i spojrzał na gryfona. Jego twarz przez chwilę wyrażała czyste zdziwienie, które zaraz przeszło w smutek by na koniec przemienić się w obojętność.

— Uważaj jak łazisz Potter — syknął i zgrabnie go wyminął zanim brunet zdążył cokolwiek odpowiedzieć.

Malfoy wrócił do Davisa, który posłał mu uśmiech. Od ich pierwszego spotkania minął tydzień, a oni spotykali się codziennie w Pokoju Życzeń. Dzisiaj krukon zaprosił blondyna do Hogsmeade, na co ten odrazu się zgodził. Conan był coraz śmielszy w stosunku do niego. Kilka razy pocałował go w policzek. Przytulał go, a w drodze do miasteczka nawet złapał go za rękę. Draconowi to w żadnym stopniu nie przeszkadzało. Potrzebował takiej osoby. A krukon dawał mu to czego tak bardzo mu brakowało.

— Wszystko w porządku? — zapytał czarnowłosy zauważywszy minę niższego chłopaka.

— Tak, w jak najlepszym — powiedział nieprzekonująco.

Davis nie drążył tematu, bo wiedział że nic nie zdziała, a tylko zdenerwuje blondyna.
Wzrok Malfoy'a spoczął na Harry'm opuszczającym właśnie toaletę. Cholerny gryfon, wszędzie go pełno. Spojrzał na stolik, do którego podszedł. Oczywiście siedzieli tam Granger i Weasley. Zdziwiło go tylko, że brakowało tej małej rudej Wiewióry. Jakoś nie byłoby mu jej szkoda, gdyby trafiła do Skrzydła Szpitalnego.

— ...aco, Draco! — zauważył, że krukon macha mu ręką przed twarzą. — Mówię do ciebie od pięciu minut. Co się dzieje?

Blondyn potrząsnął głową.

— Przepraszam. Trochę źle się czuję. Możemy już wrócić?

— Oczywiście — powiedział szybko i wstał.

Ślizgon podążył jego śladem zakładając płaszcz. Davis zapłacił i opuścili lokal.

W drodze powrotnej zamienili parę słów, ale praktycznie było cicho. Draco chciał już położyć się w swoim łóżku i spokojnie zasnąć. Czarnowłosy jak zwykle odprowadził go pod ścianę prowadzącą do lochów.

Gdy blondyn miał zamiar się odezwać, poczuł silne ręce oplatające go w talii, a chwilę potem czyjeś usta na swoich. Oszołomiony arystokrata po sekundzie oddał pocałunek nie wiedząc za bardzo co zrobić. Zadowolony krukon zjechał ustami na jego szyję zaczynając ją delikatnie całować i ssać.

— Conan... — sapnął ślizgon wplatając palce w czarne włosy wyższego chłopca.

Davis odsunął się i spojrzał mu w oczy.

— Zostaniesz moim chłopakiem Draco?

* * *

Potter obecnie siedzący przy stole Gryffindoru spożywał tosty popijając przy tym sok dyniowy. Spojrzenie utkwił w poraz kolejny pustym miejscu przy stole Slytherinu. Czyżby ślizgon zaspał? A może jest z tym krukonem? Podążył wzrokiem do stołu Ravenclawu i jak myślał, miejsce Davis'a było puste. Harry poczuł niezidentyfikowane ukłucie zazdrości.

— Wszystko w porządku stary? — zagaił go Ron biorąc kęs kanapki.

— Tak. Czemu pytasz? — odezwał się nawet na niego nie patrząc.

— Od kilku minut latasz spojrzeniem od stołu Slytherinu do stołu Ravenclawu— powiedział lekko rozbawiony. — Myślisz o Malfoyu i Davisie. Mam rację?

— Co? — spojrzał na rudzielca jak na idiotę. — Nie, to nie o to chodzi.

— Jasne... — chłopak pokiwał głową, ale widać było, że mu nie wierzy.

Weasley spojrzał na Granger i posłał jej porozumiewawcze spojrzenie wskazując na stół ślizgonów. Hermiona uśmiechnęła się lekko, a jej wzrok zaraz wylądowało na chłopcach stojących przed drzwiami Wielkiej Sali. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt że trzymali się za ręce. Krukon pocałował blondyna w policzek i szepnął mu coś do ucha, po czym rozdzielili się i usiedli na swoich miejscach, ignorując kompletnie zaciekawione spojrzenia i westchnienia dziewcząt.

Potter myślał, że zaraz zwymiotuje. I to nie z obrzydzenia. Z zazdrości. Dopiero teraz do niego dotarło, że Malfoy mu się podoba. Jest zauroczony cholernym ślizgońskim dupkiem.

Jak przez mgłę słyszał, że Ron i Hermiona coś do niego mówią. Spojrzał w stronę jasnowłosego, który teraz opowiadał coś zawzięcie Pansy i Blaise'owi. Uśmiechał się uroczo poprawiając zbłąkany kosmyk włosów, który opadł mu na czoło.

Zwariowałem - pomyślał brunet zachwycając się widokiem zadowolonego Dracona. Żałował tylko, że nie był tym, który ten uśmiech wywołał.

* * *

Cały dzień chodził poddenerwowany. Mijał całujące się pod jemiołami pary, patrząc na nie ze złością. Ledwo co się powstrzymywał żeby nie rzucić na nikogo zaklęcia oszałamiającego.

Po lekcjach dotarł do biblioteki. Miał do napisania esej na Zaklęcia. Granger i Weasley gdzieś zniknęli, więc musiał poradzić sobie sam. Poszedł do jednego z działów i znalazłwszy odpowiednią książkę miał zamiar udać się do stolika. No właśnie, miał zamiar dopóki nie wpadł na niego szarooki ślizgon.

— Uważaj Malfoy — powiedział brunet podnosząc książki, które blondyn upuścił. Podał mu je, a chłopak spojrzał na niego zdziwony.— Gdzie zgubiłeś swojego chłopaka?

— A co, zazdrosny? — zapytał uśmiechając się złośliwie, na co zielonooki prychnął. — Nie twoja sprawa Potter.

— Oczywiście — mruknął i wyminął go udając się w stronę stolika.

𝐛𝐫𝐞𝐚𝐭𝐡𝐢𝐧 || 𝐝𝐫𝐚𝐫𝐫𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz