𝐫𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝐜𝐳𝐭𝐞𝐫𝐧𝐚𝐬𝐭𝐲

3.3K 167 112
                                    

Praktycznie cały następny dzień spędzili na świeżym powietrzu. Latali na miotłach, ćwiczyli zaklęcia, przytulali się, całowali lub po prostu spacerowali po ogrodzie. Draco był naprawdę szczęśliwy. Miał tutaj ciszę, spokój i przede wszystkim Harry'ego. To było wszystko czego potrzebował w obecnej sytuacji.

Przy Potterze zapominał o wszystkich problemach. Wystarczył tylko jego głos, uśmiech i te piękne zielone oczy żeby zapomniał o bożym świecie. Nie mógł uwierzyć, że ten chłopak jest jego. Pamiętał jak na pierwszym roku chciał się z nim zaprzyjaźnić. Spieprzył już na starcie i takim sposobem zyskał szkolnego wroga zamiast przyjaciela. Był zły, że brunet odrzucił jego rękę, bo w czym niby taki Weasley był lepszy od niego? Teraz rozumiał swój błąd. Wtedy robił wszystko żeby uprzykrzyć gryfonowi życie. Coraz częściej łapał się na przyglądaniu się chłopakowi. Czuł, że coś go do niego ciągnie. Chciał być blisko niego, spędzać z nim czas, rozmawiać. Obserwował go na posiłkach w Wielkiej Sali. Patrzył jak się uśmiecha i w tamtych momentach tak bardzo chciał by ten uśmiech był dla niego. Jego uczucia go przerażały. Bał się, że chłopak domyśli się wszystkiego, więc po prostu był dla niego wredny. Chociaż to duże niedopowiedzenie. On był dla niego okropny. Te wszystkie wyzwiska, nieuzasadnione bójki... To wszystko miało ukryć to, że Draco najzwyczajniej w świecie jest w nim zakochany.

Teraz Harry był jego. Trzymał go za rękę, całował, przytulał, uśmiechał się do niego i pytał go piętnaście razy dziennie czy dobrze się czuje. Martwił się o niego. A Draco był najszczęśliwszą osoba na ziemi.

Była tylko jedna rzecz jakiej żałował. Conan.

Blondyn czuł się jak ostatni idiota. Zaufał temu cholernemu krukonowi. Chciał czuć się ważny. Kochany. A Davis wykorzystał to wszystko. Zabawił się nim, zrobił z niego dziwkę i tyle było z jego cholernych marzeń o odwzajemnionej miłości.

A teraz był Harry.

Harry, Harry, Harry...

Mógłby wymawiać to imię godzinami.

Gdyby nie Potter, napewno nikt by się nie dowiedział o tym co zrobił mu Conan. I choć na początku czuł okropny żal i wstyd, teraz był gryfonowi ogromnie wdzięczny.

Ale jak mógłby być na niego długo zły? Wystarczył jeden jego uśmiech i dodatkowo fakt, że ten uśmiech był właśnie dla niego...

Był szczęśliwy. Cholernie.

* * *

Nim się obejrzeli była już niedziela i trzeba było wracać do Hogwartu. Harry stał na dole w towarzystwie Lucjusza i Narcyzy. Czekali na Dracona, który wrócił się na górę po swój płaszcz.

Pani Malfoy uśmiechnęła się do gryfona i przyciagnęła go do czułego uścisku.

- Dziękuję ci Harry. Jeszcze nie widziałam go tak szczęśliwego. Po tym co się stało... - jej głos się załamał i poczuła łzy pod powiekami - Wiem, że go nie skrzywdzisz. Tak bardzo ci dziękuję, że przy nim jesteś. Odwiedzaj nas częściej skarbie. - ucałowała jego policzek i odsunęła się. Potter chciał coś odpowiedzieć, ale w tym samym momencie, pojawił się Draco ubrany w swój czarny płaszcz.

Narcyza spojrzała na syna zaszklonymi oczami i posłała mu lekki uśmiech. Również przyciągneła go do uścisku, tym razem nie kryjąc łez.

- Kocham cię bardzo. - wyszeptała całujac go we włosy.

Lucjusz położył dłoń na ramieniu Pottera i ścisnął je lekko. Harry zwrócił na niego swój wzrok, a mężczyzna skinął mu głową i uśmiechnął się delikatnie. Brunet wiedział, że taki gest z jego strony to naprawdę dużo. Dlatego też poczuł jak ciepło rozlewa się w jego wnętrzu. Czy to znaczy, że akceptuje go jako chłopaka swojego syna?

𝐛𝐫𝐞𝐚𝐭𝐡𝐢𝐧 || 𝐝𝐫𝐚𝐫𝐫𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz