Rozdział XXXV

2.4K 155 60
                                    


Korzystając z rady profesor McGonagall, Harry postanowił poprawić oceny z kilku przedmiotów. W sobotę, na zajęciach z eliksirów, profesor Snape przekazał mu dodatkowe informacje odnośnie mistrzostwa w eliksirach. Mianowicie, konieczna była dokładna znajomość wpływu faz księżyca i ruchu planet na poszczególne składniki i warzenie eliksirów. Oznaczało to, że Harry będzie musiał kontynuować naukę astronomii, jeśli chce osiągnąć mistrzostwo w eliksirach.

Gryfon spędzał dużo czasu w bibliotece, gdzie uczył się wraz z przyjaciółmi. Któregoś dnia, kiedy on i Draco powtarzali przerobiony materiał ze starożytnych runów, gdzieś na korytarzu rozległ się donośny huk. Chłopcy wymienili spojrzenia, po czym spakowali książki do toreb i opuścili bibliotekę. Idąc w stronę Wielkich Schodów, dostrzegli w oddali Filcha, który wyglądał na bardzo zadowolonego.

- Skoro Filch się cieszy, to nie wróży nic dobrego – stwierdził Draco.

- A przynajmniej nie dla nas – zgodził się Harry. - Zobaczmy co się dzieje.

Kiedy wyszli na Wielkie Schody, w powietrzu dało się wyczuć smród charakterystyczny dla bagien.

- Bagno? Tutaj? - zdziwił się Draco.

Chłopcy poszli na piąte piętro, skąd dolatywał zapach i otworzyli szerzej oczy na widok korytarza. Cały był pokryty grzęzawiskiem, które co jakiś czas wydawało z siebie bulgoczący dźwięk. Tu i ówdzie było widać charakterystyczne wysepki twardego gruntu, ściany i sufit pokrywały gałęzie ze zwisającymi lianami, nie zabrakło też odpowiednich dla bagiennego środowiska roślin, a nawet rechotu żab.

- Skąd tu się wzięło bagno? - zapytał Ślizgon nie mogąc wyjść z podziwu dla twórcy tak niesamowitego zaklęcia.

- Fred i George – odpowiedział natychmiast Harry. - Musieli odpalić jedno ze swoich Kieszonkowych Bagien.

- Chcesz mi powiedzieć, że oni zamknęli całe bagno w jednym malutkim pudełeczku, które można schować do kieszeni? Bo na to wskazywałaby nazwa.

- No tak. Dokładnie to zrobili. A tutaj mamy rezultat podpalenia takiego pudełeczka zaklęciem Incendio.

Chłopcy jeszcze przez jakiś czas podziwiali jeden z wynalazków bliźniaków, lecz usłyszeli jakieś zamieszanie w Sali Wejściowej. Zeszli tam i ujrzeli sprawców całego zamieszania otoczonych przez uczniów. Na stopniach stała wyraźnie ucieszona Umbridge.

- Pewnie uważacie zamianę szkolnego korytarza w bagno za zabawne, co? - zapytała patrząc na bliźniaków.

- I to jak – zarechotał Fred.

W pewnej chwili, do Umbridge przepchał się Filch, pokazując jej kawałek pergaminu. Na twarzy miał równie zadowolony wyraz, co wcześniej. Powiedział, że przyniósł pozwolenie, a bicze już miał przygotowane. Na początku Harry miał nadzieję, że się przesłyszał, ale czuł, że jednak nie. Poczuł jak krew odpływa mu z twarzy. Bicze? Czy Umbridge wydała pozwolenie na chłostanie uczniów? Nie dane mu było poznać odpowiedzi na to pytanie, gdyż Fred i George uznali, że mają już dosyć despotycznych rządów różowej ropuchy. Przyzwali swoje miotły, wzbili się w powietrze i głośno informowali uczniów o otwarciu swojego sklepu z dowcipami na ulicy Pokątnej. Serdecznie zapraszali wszystkich, którzy mieli ochotę na trochę zabawy, a specjalna zniżka czekała tych, którzy za pomocą towarów ze sklepu spróbują pozbyć się ropuchowatej urzędniczki z ministerstwa.

- Zatrzymać ich! - wrzasnęła Umbridge.

Brygada Inkwizycyjna chciała wykonać polecenie, jednak Fred i George wyrzucili w powietrze mnóstwo fajerwerków.

Warzyciel (Drarry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz