Rozdział XLIII

1.4K 108 30
                                    

Wybaczcie, że musieliście długo czekać, ale mam nadzieję, że ten rozdział się wam spodoba. Nie mam pojęcia, kiedy będzie kolejny, więc nie spodziewajcie się go szybko. Bez dalszych opóźnień zapraszam was do czytania.



Po zakończeniu zajęć z profesorem Snapem, Harry udał się do gabinetu profesora Dumbledore'a. Tego wieczoru obejrzeli wspomnienie z dnia, w którym dyrektor poznał Toma Riddle'a. Mały chłopiec, który siedział przy biurku w swoim pokoju w sierocińcu wydawał się bardzo zdystansowany i niechętny do prowadzenia rozmowy. Chociaż Dumbledore znalazł sposób, żeby zachęcić Toma do konwersacji, w chłopcu nadal było coś chłodnego. Podczas spotkania przyznał się, że może sprawić aby tym, którzy go skrzywdzili, stało się coś złego.

Harry, przyglądając się jedenastoletniemu Voldemortowi, zauważył, że już w tak młodym wieku czarnoksiężnik czerpał radość z cierpienia innych. Miał też bardzo mściwą naturę i emanował pewnością siebie. Tom wyjawił również Dumbledore'owi, że jest wężousty. Można było dostrzec, że ta informacja zaniepokoiła dyrektora, ale nie dał tego poznać jedenastolatkowi, którego właśnie zaprosił do Hogwartu.

- Wiedział pan już wtedy? - zapytał Harry, kiedy opuścili myślodsiewnię.

- Co takiego? - odpowiedział pytaniem dyrektor. - Że mam przed sobą jednego z najpotężniejszych czarodziejów jakiego widział świat? Czy może jaki się stanie? Na oba pytania mogę odpowiedzieć zaprzeczeniem. Nie miałem bladego pojęcia.

Potem dyrektor wyjawił, że Voldemort w swoich szkolnych czasach był blisko z profesorem Slughornem.

- Wspominał pan, że profesor Slughorn jest w posiadaniu jakichś ważnych informacji –powiedział Harry.

- Dokładnie – odrzekł dyrektor. - Jakie konkretnie są to informacje, dowiesz się w swoim czasie.

Kiedy skończyli rozmowę na ten temat, dyrektor przeszedł do drugiej części spotkania, którą miał zaplanowaną, a konkretnie – naukę magii bezróżdżkowej. Spytał Harry'ego czy czytał coś o tego typu możliwości, a chłopak odrzekł, że tak. W bibliotece rodowej na Grimmauld Place było całkiem sporo woluminów poświęconych temu konkretnemu rodzajowi magii.

Na samym początku zajęli się głównie teorią. Profesor powiedział nastolatkowi, że aby łatwiej opanować magię bezróżdżkową, trzeba znać pełnię swojej magicznej mocy. Aby było to możliwe, konieczne było sięgnięcie do źródła swojej magii – magicznego rdzenia.

- Rdzeń jest inny u każdego czarodzieja – powiedział dyrektor. - I każdy ma własną, unikalną głębię. Żeby w pełni korzystać z magii bezróżdżkowej, musisz nie tyle sięgnąć do swojego rdzenia, ile się w nim zanurzyć. Poczuć pełnię swojej magii, całym sobą.

Harry wziął głębszy wdech. Jeszcze nigdy nie próbował czegoś takiego. Wydawało się trudne, ale chłopak wiedział, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Kiedy Gryfon musiał wracać do dormitorium, Dumbledore poradził mu, żeby ćwicząc oklumencję, spróbował sięgnąć w głąb siebie, do swojego magicznego rdzenia i wyczuć całą istotę swojej magii. Stwierdził, że pomocna będzie przy tym medytacja.


***


Czas mijał swoim tempem. Na jednej z kolacji z profesorem Slughornem, nauczyciel poinformował swoich podopiecznych o przyjęciu, które organizuje w ostatnim tygodniu przed bożonarodzeniową przerwą.

- Przyprowadźcie kogoś ze sobą – powiedział. - Może to być nawet osoba spoza szkoły, jeśli będzie taka możliwość.

Harry od razu pomyślało zaproszeniu Draco, co musiało się odbić na jego twarzy, bo Ginny stwierdziła, że brunet pewnie chce sobie zrekompensować pierwszy taniec z Balu Bożonarodzeniowego. Nie mógł wtedy zaprosić blondyna, bo pozostałe pary były różnej płci i tylko w sytuacji, gdyby Fleur zaprosiła dziewczynę, Harry mógłby pokazać się ze Ślizgonem.

Warzyciel (Drarry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz