Drobna rzecz: nie wiem jak miał na imię Avery, więc sama mu je nadałam. Jeśli macie jakąś informację, jak ten Śmierciożerca miał na imię, to dajcie mi znać.
Bez dalszych wstępów zapraszam na kolejny rozdział.
Wakacje mijały Harry'emu dosyć spokojnie, choć nie tak beztrosko jak zawsze. Syriusz musiał co jakiś czas załatwiać pewne sprawy, o których nie chciał mówić Harry'emu. Twierdził, że jest jeszcze na to za młody. Brunet, żeby nie skupiać się na zajęciach ojca chrzestnego, przebywał w swojej pracowni, gdzie w spokoju przygotowywał eliksiry lub odrabiał prace domowe. Ze względu na zakaz używania czarów poza szkołą przez niepełnoletnich czarodziejów, Harry nie bardzo mógł ćwiczyć zaklęcia poznane w trakcie poprzedniego roku, zwłaszcza pod nieobecność Syriusza.
Było jednak coś, co martwiło bruneta. Mianowicie, nie miał żadnych wieści od Rona i Hermiony. Od Draco zresztą też, ale on był usprawiedliwiony. Mniej więcej w połowie pierwszego tygodnia lipca Hedwiga przyniosła Harry'emu list od Lucjusza Malfoya. Mężczyzna wyjaśniał w nim, że wraz z żoną i synem wyjeżdżają na miesięczne wakacje do Japonii, więc przesyłanie listów przez sowy będzie wyjątkowo utrudnione. Na samo zakończenie Lucjusz zapewnił Harry'ego, że osobiście dopilnuje, by Draco skontaktował się z nim po powrocie.
Niecały tydzień po powrocie z Hogwartu, Syriusz zabrał Harry'ego nad morze, tak jak wtedy, gdy chłopak miał siedem lat. Brunet lubił przebywać nad wodą i jego ojciec chrzestny o tym wiedział. Ze względów bezpieczeństwa (i przede wszystkim z nakazu Dumbledore'a) Syriusz nigdy nie zabierał Harry'ego poza granice Anglii. Brunet był wówczas za młody aby to zrozumieć, ale po swoim ostatnim spotkaniu z Voldemortem, już wiedział, że nie wiadomo gdzie mogą ukrywać się poplecznicy Czarnego Pana.
Któregoś dnia, mniej więcej tydzień przed dwunastymi urodzinami, Harry miał niespodziewanego gościa.
Chłopak był akurat w swojej pracowni i przygotowywał eliksir przywracający mowę, kiedy usłyszał za drzwiami cichy trzask, a potem skrzekliwy głos Stworka:
- Panicz Harry przygotowuje teraz eliksir i nie wolno mu przeszkadzać!
- Ale Zgredek ma ważną wiadomość dla Harry'ego Pottera – rozległ się inny skrzekliwy głos. Nieco wyższy, więc skrzat bez wątpienia był młodszy od Stworka. - Musi się z nim zobaczyć!
- Zgredek nie słyszał co Stworek powiedział? Panicz Harry jest zajęty!
Harry westchnął cicho. Akurat teraz nie powinien przerywać, bo mikstura się zmarnuje. Uznał, że Stworek poradzi sobie z niezapowiedzianym gościem i wrócił do pracy. Właśnie wlewał syrop z ciemiernika, kiedy ponownie rozległ się trzask i w pokoju zmaterializowały się dwa skrzaty. Młodszy z nich chciał dostać się do Harry'ego, ale Stworek trzymał go mocno za poszewkę od poduszki, w którą ten był odziany. Pojawili się tak nagle, że Harry upuścił fiolkę z syropem i w eliksirze znalazło się go stanowczo za dużo. Niedługo później całe pomieszczenie wypełnił gryzący dym. Harry zaczął kasłać i miał łzy w oczach.
- Paniczu, Stworek już otwiera okna – zawołał Stworek i pstryknął palcami.
Okiennice otworzyły się szeroko i dym rozwiał się po kilku sekundach. Stary skrzat zapytał Harry'ego czy przynieść mu miksturę leczniczą, ale Harry powiedział, że nie ma takiej potrzeby. Kiedy ciemna chmura zniknęła, brunet spojrzał gniewnie na młodszego skrzata.
- Kiedy Stworek mówi, żeby mi nie przeszkadzać, to nie przeszkadzać – powiedział. - Przez ciebie zepsułem eliksir i będę musiał zaczynać od nowa!
- Zgredek przeprasza Harry'ego Pottera – jęknął skrzat kłaniając się nisko. - Zgredek musi porozmawiać z Harrym Potterem i to nie może czekać.
![](https://img.wattpad.com/cover/227871623-288-k178368.jpg)
CZYTASZ
Warzyciel (Drarry)
FanficHarry po śmierci rodziców trafia pod opiekę swojego ojca chrzestnego. Już od najmłodszych lat przejawiał duży talent w zakresie eliksirów. Uwielbiał czytać na temat mikstur, a nawet potrafił przygotować najprostsze z nich. Syriusz bardzo go wspierał...