- Diego i Rem będą załamani... - usłyszałam rozmowę Luthera z Allison.- O czym mówicie? - spytałam, wychodząc zza rogu.
- Ci ludzie w maskach... Odłączyli mamę - powiedział blondyn.
- Widziałam - mruknęłam.
Diego poprosił mnie, żebym udawała, że to nie on przeciął kabel.
- Idę do Vanyi - oznajmiła Allison.
- A ja szukać Piątki...
- Pójdę z tobą - powiedział Diego, który właśnie wszedł do salonu.
- Mam jakieś omamy, czy ty właśnie zaproponowałeś, że w czymś mi pomożesz? - spytał Luther, a brunet przewrócił oczami.
- A ty, Rem?
- Poszukam Klausa i dopilnuję, żeby nie robił żadnych głupot - westchnęłam.
Cały dzień chodziłam po mieście, ale nigdzie nie mogłam znaleźć szatyna. W końcu zrezygnowana wróciłam do domu. Weszłam po schodach na górę i spojrzałam na podłogę, na której znajdowały się ślady krwi. Prowadziły do pokoju Klausa. Popatrzyłam przez szparę w drzwiach. Mężczyzna drapał się po plecach i próbował przełożyć przez głowę koszulkę.
- Wszystko w porządku? - spytałam, a on się odwrócił.
- Tak... To był długi dzień - odparł cicho.
- Chyba parę dni - wtrącił Pięć, wchodząc do środka. - Nosiłeś nieśmiertelniki? - zapytał, pokazując na jego szyję.
- Należały do kumpla.
- A ten nowy tatuaż?
- Nie wiem, skąd się wziął - zaśmiał się sztucznie.
- Zrobiłeś to, prawda?
- Co?
- Nie jestem głupi, Klaus. Znam objawy. Jet lag, świąd całego ciała, ból głowy, jakby ktoś wetknął ci tampon przez nos do mózgu... Opowiesz o tym?
- Twoi znajomi włamali się do domu i nie mogąc cię znaleźć, porwali mnie.
- A ty ukradłeś im teczkę?
- Tak. Liczyłem na jakąś forsę w środku i ją otworzyłem.
- Dokąd trafiłeś? Albo raczej kiedy?
- Co za różnica?
- Długo cię nie było?
- Prawie rok.
- Wiesz, co to oznacza?!
- Że jestem o dziesięć miesięcy starszy?
- To nie są żarty, Klaus. Cha-cha i Hazel zrobią wszystko, żeby odzyskać tę walizkę. Co z nią zrobiłeś?
- Zniszczyłem.
- Potrzebowałem jej, żeby wrócić! - syknął Pięć. - Zacząć od nowa!
- A co mnie to obchodzi? Zresztą, koniec przesłuchania - powiedział szatyn, wychodząc z pokoju.
Wymieniłam spojrzenia z Piątką i dogoniłam mężczyznę.
- Klaus... - położyłam mu dłoń na ramieniu.
- Zostaw mnie - powiedział chłodno. - Gdzie byłaś, kiedy ci w maskach mnie torturowali? Pewnie nawet nie zauważyłaś, że mnie nie ma!
- Nieprawda! Szukałam cię przez kilka godzin, ale trudno znaleźć kogoś, kto może być dosłownie w każdej dziurze, w której można się naćpać! - rzuciłam zdenerwowana.
- Powiedziałem ci coś, Rem. Zostaw mnie w spokoju - zszedł po schodach. - O, Diego, podwieziesz mnie - oznajmił, a brunet westchnął ciężko. - Zaraz przyjdę, tylko wezmę swoje rzeczy.
Wyminął mnie, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem.
- Co z nim? - zapytał mnie Diego.
- Nie wiem, ale mnie też zabierz. Nie mogę mu pozwolić jechać samemu. Nie w takim stanie - szepnęłam, a brunet pokiwał głową.
- Co ona tu robi? - zapytał Klaus, wsiadając do samochodu i patrząc na mnie.
- Ona nie chce, żeby coś ci się znowu stało - odparłam.
- Nie potrzebuję niańki - odezwał się i umilkł.
Przez kilka minut jechaliśmy w milczeniu.
- Mój brat Klaus siedzi cicho - zauważył Diego. - Pierwszy raz, odkąd skończyłeś dwanaście lat. Zbiegłeś po schodach w obcasach i złamałeś szczękę. Jak długo miałeś druty?
- Osiem tygodni - powiedział, patrząc w okno.
- Przez osiem tygodni mieliśmy spokój.
- Diego... - zwróciłam mu uwagę.
- Wysadź mnie tu - powiedział szatyn, wskazując na budynek.
Brunet zatrzymał się, a Klaus wysiadł z samochodu.
- Dom weterana Lakeshore Post - przeczytałam. - Nie wydaje ci się to dziwne?
- Nawet na Klausa - zgodził się ze mną. - Chodźmy za nim.
Weszliśmy do środka i zobaczyliśmy, jak Klaus stoi przy tablicy ze zdjęciami. Ściskał coś w dłoniach.
- Porozmawiajmy - poprosiłam, stając za jego plecami.
- To groźba? - zaśmiał się histerycznie.
- Hej, bar jest tylko dla kombatantów - podszedł do nas jakiś starszy mężczyzna.
- Jestem kombatantem - odparł Klaus, a mężczyzna parsknął śmiechem.
- Poważnie? Gdzie służyłeś?
- Nie twój interes.
- Masz tupet, zgrywając tu swojaka...
- Mam prawo tu być tak samo, jak wy - odwrócił się. - Dupku.
Mężczyzna zbliżył się, ale Diego powstrzymał go ręką.
- Spokojnie, żołnierzu. Brat za dużo wypił. Wystarczy na dziś, każdy w swoją stronę.
- Jasne. Jeśli przeprosi.
- Diego, on ma rację... Chciałbym przeprosić za to, że zaraz będzie jednego głąba mniej - powiedział Klaus i uderzył go pięścią w twarz.
Diego wdał się w bójkę z innymi rozwścieczonymi weteranami.
- Ty... - zaczął siwy mężczyzna, którego zaatakował Klaus.
- A tylko spróbuj go dotknąć - syknęłam, uderzając go w brzuch.
- Chodźmy - rzucił Diego, a my szybkim krokiem wróciliśmy do samochodu.
___________________________________________
Witam wszystkich ❤️
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Jak zwykle zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.Do następnego,
frenchtimothee
CZYTASZ
Get High / Klaus Hargreeves (Zawieszone)
Fanfiction- Dlaczego pojawiasz się tylko wtedy, kiedy jesteś nawalony albo akurat chcesz się nawalić? - Taki już mój urok - wyszczerzył się. 'And I wonder why I tear myself down To be built back up again Oh I hope somehow, I'll wake up young again All that's...