7

708 46 16
                                    


- Diego i Rem będą załamani... - usłyszałam rozmowę Luthera z Allison.

- O czym mówicie? - spytałam, wychodząc zza rogu.

- Ci ludzie w maskach... Odłączyli mamę - powiedział blondyn.

- Widziałam - mruknęłam.

Diego poprosił mnie, żebym udawała, że to nie on przeciął kabel.

- Idę do Vanyi - oznajmiła Allison.

- A ja szukać Piątki...

- Pójdę z tobą - powiedział Diego, który właśnie wszedł do salonu.

- Mam jakieś omamy, czy ty właśnie zaproponowałeś, że w czymś mi pomożesz? - spytał Luther, a brunet przewrócił oczami.

- A ty, Rem?

- Poszukam Klausa i dopilnuję, żeby nie robił żadnych głupot - westchnęłam.

Cały dzień chodziłam po mieście, ale nigdzie nie mogłam znaleźć szatyna. W końcu zrezygnowana wróciłam do domu. Weszłam po schodach na górę i spojrzałam na podłogę, na której znajdowały się ślady krwi. Prowadziły do pokoju Klausa. Popatrzyłam przez szparę w drzwiach. Mężczyzna drapał się po plecach i próbował przełożyć przez głowę koszulkę.

- Wszystko w porządku? - spytałam, a on się odwrócił.

- Tak... To był długi dzień - odparł cicho.

- Chyba parę dni - wtrącił Pięć, wchodząc do środka. - Nosiłeś nieśmiertelniki? - zapytał, pokazując na jego szyję.

- Należały do kumpla.

- A ten nowy tatuaż?

- Nie wiem, skąd się wziął - zaśmiał się sztucznie.

- Zrobiłeś to, prawda?

- Co?

- Nie jestem głupi, Klaus. Znam objawy. Jet lag, świąd całego ciała, ból głowy, jakby ktoś wetknął ci tampon przez nos do mózgu... Opowiesz o tym?

- Twoi znajomi włamali się do domu i nie mogąc cię znaleźć, porwali mnie.

- A ty ukradłeś im teczkę?

- Tak. Liczyłem na jakąś forsę w środku i ją otworzyłem.

- Dokąd trafiłeś? Albo raczej kiedy?

- Co za różnica?

- Długo cię nie było?

- Prawie rok.

- Wiesz, co to oznacza?!

- Że jestem o dziesięć miesięcy starszy?

- To nie są żarty, Klaus. Cha-cha i Hazel zrobią wszystko, żeby odzyskać tę walizkę. Co z nią zrobiłeś?

- Zniszczyłem.

- Potrzebowałem jej, żeby wrócić! - syknął Pięć. - Zacząć od nowa!

- A co mnie to obchodzi? Zresztą, koniec przesłuchania - powiedział szatyn, wychodząc z pokoju.

Wymieniłam spojrzenia z Piątką i dogoniłam mężczyznę.

- Klaus... - położyłam mu dłoń na ramieniu.

- Zostaw mnie - powiedział chłodno. - Gdzie byłaś, kiedy ci w maskach mnie torturowali? Pewnie nawet nie zauważyłaś, że mnie nie ma!

- Nieprawda! Szukałam cię przez kilka godzin, ale trudno znaleźć kogoś, kto może być dosłownie w każdej dziurze, w której można się naćpać! - rzuciłam zdenerwowana.

- Powiedziałem ci coś, Rem. Zostaw mnie w spokoju - zszedł po schodach. - O, Diego, podwieziesz mnie - oznajmił, a brunet westchnął ciężko. - Zaraz przyjdę, tylko wezmę swoje rzeczy.

Wyminął mnie, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem.

- Co z nim? - zapytał mnie Diego.

- Nie wiem, ale mnie też zabierz. Nie mogę mu pozwolić jechać samemu. Nie w takim stanie - szepnęłam, a brunet pokiwał głową.

- Co ona tu robi? - zapytał Klaus, wsiadając do samochodu i patrząc na mnie.

- Ona nie chce, żeby coś ci się znowu stało - odparłam.

- Nie potrzebuję niańki - odezwał się i umilkł.

Przez kilka minut jechaliśmy w milczeniu.

- Mój brat Klaus siedzi cicho - zauważył Diego. - Pierwszy raz, odkąd skończyłeś dwanaście lat. Zbiegłeś po schodach w obcasach i złamałeś szczękę. Jak długo miałeś druty?

- Osiem tygodni - powiedział, patrząc w okno.

- Przez osiem tygodni mieliśmy spokój.

- Diego... - zwróciłam mu uwagę.

- Wysadź mnie tu - powiedział szatyn, wskazując na budynek.

Brunet zatrzymał się, a Klaus wysiadł z samochodu.

- Dom weterana Lakeshore Post - przeczytałam. - Nie wydaje ci się to dziwne?

- Nawet na Klausa - zgodził się ze mną. - Chodźmy za nim.

Weszliśmy do środka i zobaczyliśmy, jak Klaus stoi przy tablicy ze zdjęciami. Ściskał coś w dłoniach.

- Porozmawiajmy - poprosiłam, stając za jego plecami.

- To groźba? - zaśmiał się histerycznie.

- Hej, bar jest tylko dla kombatantów - podszedł do nas jakiś starszy mężczyzna.

- Jestem kombatantem - odparł Klaus, a mężczyzna parsknął śmiechem.

- Poważnie? Gdzie służyłeś?

- Nie twój interes.

- Masz tupet, zgrywając tu swojaka...

- Mam prawo tu być tak samo, jak wy - odwrócił się. - Dupku.

Mężczyzna zbliżył się, ale Diego powstrzymał go ręką.

- Spokojnie, żołnierzu. Brat za dużo wypił. Wystarczy na dziś, każdy w swoją stronę.

- Jasne. Jeśli przeprosi.

- Diego, on ma rację... Chciałbym przeprosić za to, że zaraz będzie jednego głąba mniej - powiedział Klaus i uderzył go pięścią w twarz.

Diego wdał się w bójkę z innymi rozwścieczonymi weteranami.

- Ty... - zaczął siwy mężczyzna, którego zaatakował Klaus.

- A tylko spróbuj go dotknąć - syknęłam, uderzając go w brzuch.

- Chodźmy - rzucił Diego, a my szybkim krokiem wróciliśmy do samochodu.





___________________________________________

Witam wszystkich ❤️
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Jak zwykle zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.

Do następnego,
frenchtimothee

Get High / Klaus Hargreeves (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz