Wpadliśmy do budynku teatru. Luther wyrwał się do przodu, ale Allison zatrzymała go i pokazała mu kartkę z napisem "muszę iść sama".- Nie mogę ci na to pozwolić - odparł, kręcąc głową. - Nie przekonasz Vanyi.
- Słyszycie muzykę? - spytał Diego. - Zaczęło się.
- Serio myślisz, że posłucha? - odezwał się blondyn do Allison, ignorując bruneta. - Po wszystkim, co się stało?
- Nie mamy na to czasu - rzucił Klaus, kiwając się na wszystkie strony.
Allison pobiegła w stronę, z której dobiegał dźwięk skrzypiec.
- Ma odwrócić uwagę Vanyi, prawda?
- To najlepsza szansa, by ją obezwładnić. Później nam podziękuje.
- Więc jaki jest plan? - zapytał szatyn.
- Zaczekasz na zewnątrz.
- Co?
- Staniesz na czatach - odparł Luther.
- Na czatach? - upewnił się zawiedziony Klaus. - A Rem?
- Pójdę z nimi. Przepraszam - dodałam, widząc rozczarowanie w jego oczach.
- Myślicie, że nie potrafię nic lepszego niż...
- Rem! - pośpieszył mnie blondyn.
Spojrzałam ostatni raz w stronę szatyna i pobiegłam za Lutherem.
Stanęliśmy po dwóch stronach sceny. Diego policzył na palcach do trzech i rzuciliśmy się na Vanyę, która grała na skrzypcach. Dziewczyna błyskawicznie odepchnęła nas za pomocą jakiegoś niebieskiego pola siłowego. Widzowie zaczęli uciekać z sali, a wściekła Vanya znów użyła swojej mocy.
- Ruchy! Dalej, dalej! - krzyknęłam pomagając uciec z pomieszczenia przerażonym ludziom.
Szybko wyprowadziłam dwójkę dzieci i schyliłam się, unikając kolejnego uderzenia. Schowałam się za rzędem foteli razem z resztą swojej rodziny.
- Potężniejsza, niż sądziłem - powiedział cicho Diego. - Co dalej robimy?
- Zabierzmy jej skrzypce - wymyśliłam naprędce.
- Czekaj, po co...
- Działają jak piorunochron. Jak je odbierzemy i przestanie grać, może się udać.
Nagle do sali wpadli ludzie w maskach. Ci sami, którzy chcieli dopaść nas na kręgielni.
- Co z Klausem? Miał stać na straży! - krzyknął Diego, uchylając się przed pociskiem.
- Dziwi cię to? - prychnął Luther.
- Co to za obijanie się? - spytał Pięć, lądując przed nami.
- Pięć, padnij! - krzyknęliśmy jednocześnie, a on schował się za fotelem.
- Co ty tu robisz?! Myśleliśmy, że nas olałeś! - Luther próbował przekrzyczeć strzały.
- Załatwiałem coś. Nie jest dobrze - dodał, widząc zamaskowanych napastników.
- Znasz ich?
- Tak.
- I?
- Przejebane - pokręcił głową, przebiegając w inne miejsce.
- Hej, to Cha-Cha! - wydarł się Klaus, przeskakując przez barierkę. - Ona...
- Klaus! Na ziemię! - krzyknęłam, a on zamiast mnie posłuchać stanął na środku.
Jego pięści zaczęły świecić na niebiesko, a po chwili przed nim pojawiła się migocząca postać Bena. Z klatki piersiowej bruneta wyrosły macki, którymi złapał wszystkich strzelców i zaczął ich po kolei obezwładniać. Spojrzałam na Klausa, który nim kierował. Był równie zaskoczony, co my. Po chwili duch Bena zniknął, a szatyn się do mnie uśmiechnął.
- To ci wartownik - zaśmiał się, a ja razem z nim.
Tymczasem Diego rzucił się na Cha-Chę. Walczył z nią przez chwilę, ale w końcu ją puścił i wrócił do nas.
- Co z Vanyą? - spytał.
Dziewczyna wciąż grała na skrzypcach, a jej moc sprawiła, że z sufitu zaczęły odpadać elementy zdobień.
- Otoczymy ją. Naprzemy ze wszystkich stron.
- To misja samobójcza - stwierdził Klaus.
- Ktoś może się przebić. To jedyna szansa - odparł Pięć.
- Każdy wchodzi?
Pokiwaliśmy głowami.
- Dobra. Allison, ty z lewej. Ja z prawej - odezwał się Luther. - Wy bierzecie przód.
Wybiegliśmy przed siebie.
- Zabiorę jej te cholerne skrzypce! - krzyknęłam do Klausa, Diega i Piątki.
- Oszalałaś?! - wydarł się Klaus.
- Po prostu odwróćcie jej uwagę!
Stałam się niewidzialna i stanęłam przed Vanyą. Szybkim ruchem wyrwałam jej skrzypce, a Diego i Luther jednocześnie ją ogłuszyli. Niebieska poświata wystrzeliła przez sufit i zniknęła, a dziewczyna straciła przytomność i upadła na podłogę.
- Żyje? - zapytał Pięć, potrząsając nią.
- Tak.
- Uff... Udało nam się.
- Uratowaliśmy świat - powiedział Diego, a my popatrzyliśmy po sobie z uśmiechami.
- Ludzie? - zaczął Klaus. - Widzicie tę skałę lecącą w naszą stronę?
Spojrzeliśmy na dziurę w suficie.
- Niedobrze...
- Więc to koniec? I tyle z...Ratowania świata - westchnął szatyn, stając obok mnie.
- Gdyby tylko sir Reginald nas teraz widział. Umbrella Academy. Zupełna klęska - podsumował Diego.
- Przynajmniej jesteśmy razem. Jako rodzina.
- To nie musi być koniec - stwierdził Pięć.
- Co ty mówisz? - zdziwił się Luther.
- Chyba jest wyjście. Musicie mi zaufać.
- Nie wydaje mi się - odezwał się Diego, a razem z nim Klaus.
- To możemy pogodzić się z losem, bo wyparujemy za mniej niż minutę - warknął.
- Co to za pomysł? - zapytałam.
- Użyjemy mojej mocy podróży w czasie. Tym razem zabiorę was ze sobą.
- Potrafisz to?
- Nie wiem. Nie próbowałem.
- Najgorsze, co może się stać?
- Patrzycie na to, 58-latek w ciele dziecka.
- A co mi tam - odezwał się Diego.
- Jasne, niech będzie - zgodziłam się.
- Jak ty to ja też - odparł Klaus, patrząc na mnie.
- Świetnie. Luther, weź Vanyę.
Stanęliśmy w kręgu i złapaliśmy się za ręce.
- To działa! - krzyknął Luther, kiedy zaczął pochłaniać nas granatowy portal.
- Trzymajcie się!
___________________________________________
Witam wszystkich ❤️
Po tygodniowej przerwie od pisania w końcu udało mi się wstawić ten rozdział. Mam nadzieję, że wam się podobał. Jak zwykle zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.Do następnego,
frenchtimothee
CZYTASZ
Get High / Klaus Hargreeves (Zawieszone)
Fanfic- Dlaczego pojawiasz się tylko wtedy, kiedy jesteś nawalony albo akurat chcesz się nawalić? - Taki już mój urok - wyszczerzył się. 'And I wonder why I tear myself down To be built back up again Oh I hope somehow, I'll wake up young again All that's...