8

675 42 26
                                    


- Masz niewyparzoną gębę - warknął Diego do Klausa.

- Cóż za szokujące odkrycie - mruknął.

Szatyn wyciągnął z kieszeni plastikowy woreczek z białymi tabletkami.

- Po ci napychasz się tym gównem? Popatrz. Moje ciało to świątynia. A ty? Robisz to wszystko, bo jesteś słaby.

- Pięknie, cóż... Słabość jest przyjemna. Ała, nie bij mnie, durniu! - krzyknął, kiedy brunet zdzielił go w tył głowy.

- Nie udawaj, że wszystko jest w porządku! Widzieliśmy cię tam, beczałeś jak dziecko!

- Straciłem kogoś! - wydarł się. - Straciłem jedyną osobę, którą kochałem bardziej niż siebie... - powiedział, odwracając wzrok.

Poczułam mocne ukłucie w sercu. Po tym wszystkim, co dla niego robiłam, dalej nie uznawał mnie za kogoś ważnego...

- Zdrówko - uśmiechnął się pod nosem Klaus i połknął jedną z tabletek.

- Masz lepiej od innych - odezwał się Diego. - Jeśli kogoś stracisz, możesz chociaż... Zobaczyć go, gdy chcesz.

Szatyn chyba uznał rozmowę za zakończoną, bo nic nie odpowiedział.

- Diego, to ten facet - powiedziałam, patrząc na mężczyznę, który wychodził z kawiarni.

- Znam go - odezwał się Klaus, patrząc przez szybę.

- Skąd mógłbyś go...

- Torturowali mnie z tą wściekłą paniusią. Ledwo uszedłem z życiem.

Diego i ja wymieniliśmy spojrzenia.

- Musimy go dorwać.

- Czemu?

- Nie tylko ty kogoś straciłeś - mruknął Diego.

- To ta z policji, prawda? Ta, która mnie znalazła.

Skinął głową.

- A ty po co się w to mieszasz? - zapytał mnie.

- Rodzina powinna trzymać się razem - odparłam krótko. - Jedź za nim, Diego.

Niebieski samochód zatrzymał się przed jakimś motelem.

- Bingo - powiedział Diego, kiedy w jednym z okien poruszyła się firanka.

- Wiesz, że zabijając ich nie poczujesz się lepiej? - spytał Klaus.

- Wiem. Ale będę spać jak niemowlę - rzucił. -  Postaram się to szybko załatwić.

Złapałam go za ramię.

- Ja pójdę - odezwałam się. - Użyję mocy i mnie nie zobaczą.

- Jesteś pewna?

Pokiwałam głową.

- Czekajcie na mnie w samochodzie - wzięłam broń, którą podał mi Diego.

Wysiadłam z auta i weszłam po schodach na górę. Nagle usłyszałam brzęk szklanej butelki. Odwróciłam się i zobaczyłam Klausa.

- Też chcę go załatwić, wiesz? - powiedział.

- Wiem, ale chociaż raz mnie posłuchaj i idź do samochodu, ok? Jeśli nie wrócę w ciągu dwóch minut, to prawdopodobnie jestem martwa. Wtedy skoczysz po pomoc.

Poklepałam go po ramieniu i delikatnie od siebie odsunęłam.

- Będzie dobrze.

Zniknęłam z jego pola widzenia i stanęłam przed drzwiami do pokoju. Szarpnęłam za klamkę, ale były zamknięte. Przeładowałam pistolet i kopnęłam mocno drewnianą konstrukcję. W środku nikogo nie było.

Nagle usłyszałam strzały. Odwróciłam się i zobaczyłam, że mężczyzna kierował w moją stronę pistolet. Spojrzałam na siebie w szybie. Moje odbicie było widoczne. Czemu moja moc zawodzi akurat w takim momencie?
Niespodziewanie poczułam przeszywający ból ramienia. Próbowałam jeszcze trafić w napastnika, ale nie było to łatwe, bo mój cel właśnie oddalał się samochodem, a ja starałam się nie stracić przytomności.

- Rem! - Klaus pomógł mi wstać. - Czemu...

- Nie wiem - przerwałam mu, a on pomógł mi zejść po schodach. - Ale musimy ich dorwać.

- Czy ty się słyszysz?! Masz kulę w ramieniu, w dodatku twoje moce nagle zaczęły szwankować! - krzyknął Diego, kiedy przed nim stanęłam. - Odwiozę cię do domu!

- Nie ma na to czasu. Poza tym z tego, co widzę, to przestrzelili nam opony. Co robimy?

- Kradniemy tą jebaną ciężarówkę z lodami, doganiamy ich i wyrywamy im nogi z dupy - odparł Klaus, wybijając szybę w cudzym aucie i otwierając drzwi. - Ja prowadzę!



___________________________________________

Witam wszystkich ❤️
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Jak zwykle zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.

Do następnego,
frenchtimothee

Get High / Klaus Hargreeves (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz