11

636 45 39
                                    


- I co teraz? - zapytał Klaus, stając przy śmietniku i zapalając papierosa.

- Nie mam pojęcia - przyznałam. - Nie udało nam się przyprowadzić Luthera, Diego, Allison i Pięć gdzieś przepadli...

- Czyli nici z naszego ratowania świata - podsumował.

- Chyba możemy wrócić do domu - stwierdziłam.

- Mam lepszy pomysł - uniósł kąciki ust do góry, a jego oczy zabłysły.


- Konkurs tańca? - zaśmiałam się, patrząc na  baner, wywieszony przed wejściem do baru.

- Nie mów mi, że nie chcesz wygrać - poruszył brwiami.

- Jasne, że chcę. Poza tym z takim partnerem jak ty przegrana nie wchodzi w grę - uśmiechnęłam się szeroko, a on wciągnął mnie za rękę do środka.

Na parkiecie w większości tańczyli seniorzy.

- Zapomniałeś dodać, że to impreza sześćdziesiąt plus - powiedziałam do szatyna.

- To jesteśmy już w połowie, zresztą za dwa dni umrzemy. No dawaj, pokażmy tym staruchom, jak się ruszać!

Z głośników poleciała piosenka 'Soul Kitchen', a Klaus zaczął kiwać się w dziwaczny sposób. Zaśmiałam się i po chwili do niego dołączyłam. Chyba po raz pierwszy tak dobrze się bawiłam i nie myślałam o niczym innym. Przy refrenie szatyn energicznie obrócił mnie wokół własnej osi. Kiedy utwór się skończył, zeszliśmy z parkietu i usiedliśmy przy barze. Niestety nie wygraliśmy konkursu, bo zapomnieliśmy się zarejestrować, ale nie było nam specjalnie przykro z tego powodu.

- To były dobre ruchy, młodziaki - powiedział jakoś starszy mężczyzna, siadając obok nas. - Pozwólcie postawić sobie po drinku w ramach nagrody.

- Jasne, dzięki - odparł Klaus.

- Jerry! - zawołał, a barman postawił przed nami szklanki z whisky. - Też kiedyś tańczyłem tak z żoną...

- Chętnie poznamy pana małżonkę - wtrącił Klaus, przełykając trunek.

- Niestety to niemożliwe - westchnął. - Adeline zmarła dwa lata temu. Nowotwór - dodał. - Od tej pory przychodzę tu sam.

- Przykro mi - powiedziałam. - Musiała być wspaniałą kobietą.

- Oj tak - uśmiechnął się. - Jesteście jeszcze młodzi, więc dam wam radę... Korzystajcie z życia i nie bójcie się miłości.

Spojrzeliśmy na siebie.

- Za młodość - uniósł kąciki ust do góry i podniósł szklankę.



- Już zamykamy - powiedział do nas barman.

Spojrzałam na zegar, który pokazywał 1.55.

- Trochę się zasiedzieliśmy - zaśmiał się szatyn, poprawiając sobie włosy.

Wyszliśmy z baru i stanęliśmy pod latarnią.

- Dzięki, że mnie tu przyprowadziłeś - uśmiechnęłam się, a Klaus odwzajemnił gest.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy.

- Wiesz, co jest piękne w byciu rozbitym? Że możemy się razem naprawiać - odezwał się. - Chcę już zawsze czuć się taki szczęśliwy, jak dzisiaj z tobą.

- Ja też, Klaus - wyznałam.

- W takim razie na co czekamy? - wyszeptał, przybliżając swoją twarz do mojej.

Wplątałam dłoń w jego krótkie, kręcone włosy i niewiele myśląc połączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Jego wargi były miękkie i zimne. Po jakimś czasie odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego zielone oczy.

Tak łatwo jest się zakochać w Klausie, prawda?



- Jestem zmęczona - ziewnęłam i odłożyłam kurtkę na krzesło.

Klaus zamknął za sobą drzwi.

- Dobrze się bawiłaś?

- Świetnie - uśmiechnęłam się. - Chcesz dzisiaj ze mną spać?

- Czekałem, aż o to zapytasz - zaśmiał się i położył się na łóżku.

Wyłączyłam światło, chociaż niewiele to dało, bo przez okno wpadały już promienie porannego słońca. Po chwili dołączyłam do szatyna, który objął mnie od tyłu i momentalnie zasnął. Zamknęłam oczy z myślą, że może i zbliża się koniec świata, ale w końcu jestem z osobą, którą kocham...






___________________________________________

Witam wszystkich ❤️
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Jak zwykle zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.

Do następnego,
frenchtimothee

Get High / Klaus Hargreeves (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz