*REM*
- Tatuś wrócił! - krzyknął Klaus do zgromadzonej przy wejściu sekty.
Jego "wyznawcy" zaczęli go witać i zakładać mu kwiaty na szyję.
- Powiesz im o końcu świata? - spytałam cicho.
- Tak, jutro rano - zdecydował.
- Jesteś pewny, że to dobry pomysł? - szepnęłam.
Na początku sama byłam za, ale teraz miałam coraz więcej wątpliwości. Kto wie, jak ci ludzie przyjmą wiadomość takiego kalibru...
- Tak - beztrosko pokiwał głową. - Hej, ty! Tak, ty, Lenny Kravitz dla ubogich - skinął na siedzącego z gitarą mężczyznę, który natychmiast się ożywił. - Zagraj mojej ślicznej Rem coś ładnego - wyszczerzył się do mnie. - A ty się wyluzuj, skarbie...
*KLAUS*
Kilka godzin później Rem zasnęła, zresztą podobnie jak większość mojej sekty. Podniosłem śpiącą brunetkę i zaniosłem ją do sypialni na górze.
- To pomyłka - usłyszałem głos Bena i odwróciłem się w jego stronę.
- Nie psuj mi tego - mruknąłem.
- Nie możesz im powiedzieć, że świat się skończy. Wiesz, jak sekta może zareagować.
- Po pierwsze to nie sekta. Dobrze? A po drugie... Wyluzuj. Zadbam o to, żeby w domu nie było trucizny - zaśmiałem się.
- Co im powiesz? "Szykujcie się na śmierć"? - prychnął. - Zasługują na lepsze wyjaśnienie.
- Lepsze od prawdy? - przeciągnąłem się na podłodze. - To wszystko zaczęło się przypadkiem. Przez chwilę fajnie im się pomagało.
- To się zaczęło, bo jesteś narcyzem - stwierdził.
- Czyżby? - mruknąłem.
- Nie masz w sobie krzty altruizmu.
- Jeśli świat się skończy, Ben, ludzie powinni wrócić do swoich rodzin.
- Większość z nich nie ma rodzin - odparł. - Jill zrezygnowała ze stypendium, żeby za tobą jeździć. Rodzice z nią nie rozmawiają!
- Jill - westchnąłem. - Jill... To ta... Holenderka, co jej oko ucieka?
- Nie - pokręcił głową zdenerowany. - Brązowa skóra, okulary. Oczy, w których można zatonąć...
Popatrzyłem na niego z uśmieszkiem.
- Zrezygnowała ze swojej przyszłości - kontynuował z rumieńcami na twarzy.
- A może wyzwoliła się z więzienia systemu edukacji i postanowiła uczyć się w szkole życia? To rozsądne.
- To prawdziwi ludzie, a nie... Szaliki, które możesz przymierzać i wyrzucać, gdy się znudzą. Jesteś im coś winien!
- Wiesz, to ociupinkę frustrujące, gdy zawsze chcesz czegoś odwrotnego niż ja chcę - wymamrotałem.
- Nie tylko ja. Rem też nie jest przekonana - spojrzał na śpiącą dziewczynę. - Pomyślałeś, jak to wszystko może odbić się na niej? Nie, bo myślisz tylko o sobie!
Popatrzyłem na leżącą na kanapie brunetkę.
- To co mam według ciebie zrobić, hm? - spytałem, rozkładając ręce.
- Przyznaj się, że nie jesteś żadnym prorokiem. I nikogo więcej nie okłamuj.
- Niech ci będzie - westchnąłem ciężko.
- Dzięki.
*REM*
Rano obudził mnie dźwięk bębnów. Wyszłam z pokoju, żeby sprawdzić, co się dzieje.
- Dzień dobry, Rem - Klaus pocałował mnie w czoło. - I dzień dobry wam wszystkim - odezwał się do siedzących na dywanie ludzi, którzy powitali go oklaskami.
Po chwili odsunęłam się i stanęłam za jego plecami.
- Dziękuję - powiedział do starszej kobiety, która obsypywała go płatkami kwiatów.
Wziął głęboki wdech i zaczął:
- Nazywam się Klaus i jestem alkoholi...
Po chwili otworzył szeroko oczy.
- To nie to spotkanie - zaśmiał się, ale po chwili spoważniał. - Podczas swojej podróży wiele myślałem... Dumałem, rozważałem i jest coś, czym chcę się z wami podzielić.
Jego sekta czekała w napięciu.
- Jestem oszustem - odezwał się, rozkładając ramiona. - Okłamywałem was wszystkich od samego początku i... Jestem totalnym oszustem.
Ludzie w salonie zaczęli szeptać między sobą. W końcu jeden z mężczyzn wstał i wypalił:
- Ja też jestem oszustem. Jestem najgorszym oszustem, bo oszukuję sam siebie. Ale twój święty tekst mówi: "Póki wiem, jak kochać... Wiem, że przeżyję" - uklęknął przed szatynem, składając ręce.
- To żaden święty tekst - przerwał mu. - Dobrze? To z piosenki diwy disco Glorii Gaynor. Ukradłem go!
- Gloria Gaynor?
- Nie podążajcie za mną - rzucił sfrustrowany Klaus. - Nigdzie was nie zaprowadzę. Nie jestem guru ani mesjaszem, jestem oszustem! I nie wiem, co tu robię. Nie wiem. Ja tylko, wiecie... Improwizuję! A wy wszyscy powinniście wrócić do swoich rodzin.
Mężczyzna, który wcześniej mówił, rozpłakał się i spuścił głowę do dołu. Szatyn podszedł do niego i złapał go za policzki.
- Keechie, przestań. Spójrz mi w oczy. Wszystko w porządku. W porządku... Słuchaj. Wszystko będzie dobrze. Dobrze?
Brodacz podniósł wzrok.
- Rozumiem - wyszeptał.
- Dobrze - uśmiechnął się Klaus.
- Dopiero przyznając się do bycia oszustami, możemy doświadczyć prawdziwej pokory.
Szatyn zmarszczył brwi.
- Co? Nie! Nie o to mi chodziło. Nie o to.
- Też jestem oszustką! - krzyknęła jakąś kobieta w okularach, wstając.
Po chwili inni podążyli za jej przykładem. Klaus spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.
- Próbowałem - powiedział, wracając do sypialni.
___________________________________________
Witam wszystkich ❤️
Przepraszam was za to, że musieliście tyle czekać na następny rozdział. Ostatnio rozdzielam swój czas między kilka książek i trochę się w tym wszystkim gubię... Mam jednak nadzieję, że ta część wam się spodobała.Do następnego,
frenchtimothee
CZYTASZ
Get High / Klaus Hargreeves (Zawieszone)
Fanfiction- Dlaczego pojawiasz się tylko wtedy, kiedy jesteś nawalony albo akurat chcesz się nawalić? - Taki już mój urok - wyszczerzył się. 'And I wonder why I tear myself down To be built back up again Oh I hope somehow, I'll wake up young again All that's...