- Diego, możemy chwilę pogadać? - spytałam, a mężczyzna zatrzymał się.- Jasne. Co jest? - oparł się o futrynę.
- Myślisz, że mama naprawdę ma uczucia? - zapytałam cicho.
- Oczywiście, przecież sama mówiłaś...
- Wiem - przerwałam mu. - Ale została zaprogramowana przez ojca. Zastanawiam się, czy to wszystko, co dla nas robiła, nie było jego zasługą...
Brunet zawahał się.
- Nie potrafię ci odpowiedzieć - westchnął. - Wciąż pamiętam, jak szykowała nas na misje...
- Jesteś gotowy? - spytała kobieta, zaglądając do pokoju Luthera.
- Tak, mamo - przestał robić pompki i wyszedł z pokoju, a blondynka zajrzała do pomieszczenia obok.
- Mamo, nie mogę znaleźć swojej maski! - jęknęła Allison.
- Już, kochanie, wzięłam ją do prania - podała jej kawałek materiału. - Pięknie, Vanya - uśmiechnęła się, zaglądając do grającej na skrzypcach dziewczyny.
Vanya odwzajemniła gest i wróciła do ćwiczeń.
- Och, Klaus... - kobieta zgasiła płonący w szufladzie ogień.
- Dzięki, mamo! - krzyknął szatyn, nie przestając skakać po łóżku.
- Rem, zrobiłam ci nowy sweter - powiedziała blondynka, wręczając mi ubranie. - Przymierzysz go po powrocie?
- Jasne, dziękuję! - uściskałam ją, a ona posłała mi ciepły uśmiech.
- Zajrzę jeszcze do Diega - oznajmiła.
Chłopak stał przed lustrem w swoim stroju.
- N-n-nie rus-s-z-a... - próbował wymówić zdanie, ale wychodził mu jakiś zlepek pojedynczych sylab.
Zrezygnowany spuścił głowę. Blondynka stanęła obok niego i położyła mu ręce na ramionach.
- Wyobraź sobie to słowo - powiedziała.
- N-nie r-ruszać się.
- Udało ci się! Jestem z ciebie taka dumna! - pogłaskała go po policzku.
Po chwili usłyszeli chrząknięcie.
- Idziemy - odezwał się chłodno Reginald.
Mama uśmiechnęła się do chłopca, a on wybiegł na korytarz, żeby dołączyć do reszty.
Z rozmyślań wyrwał nas huk.
- Słyszałaś to? - spytał Diego.
Jednocześnie obróciliśmy się i zobaczyliśmy dwoje ludzi z karabinami. Na twarzach mieli maski zwierząt.
- Co do cholery?! - warknął brunet.
Zaczęli w nas strzelać.
- Ty bierzesz niedźwiedzia, ja królika! - krzyknęłam.
Zniknęłam i sekundę później pojawiłam się za ich plecami. Kopnęłam zamaskowaną kobietę w plecy, ale tylko lekko się zachwiała. Brunet próbował ogłuszyć mężczyznę. Z marnym skutkiem, bo wylądował na ziemi. Jeszcze chwilę się z nimi przepychaliśmy, ale napastnicy zaczęli przygotowywać się do wypuszczenia kolejnych serii z karabinu. Diego pociągnął mnie za rękę i schowaliśmy się za barem.
- Trzeba zabrać im broń - wyszeptał. - Dasz radę się zakraść i ją ukraść, jeśli odwrócę ich uwagę?
- Nie zaszkodzi spróbować.
Znowu użyłam swoich mocy. Podkradłam się do nich i wyszarpnęłam im z rąk karabiny. Bez niewidzialności byłoby to raczej niemożliwe, ale działanie z zaskoczenia zrobiło swoje.
Diego wyskoczył zza lady i wznowił bójkę. Po chwili dołączyli do niego Luther i Allison.
- Co się dzieje? Słyszałam jakiś hałas, wszystko w porządku? - spytała Vanya, wchodząc do salonu.
- Rem, zabierz ją stąd! - krzyknął Luther. - Będzie tylko przeszkadzać!
Odeskortowałam dziewczynę do jej pokoju.
- Poczekaj tu, aż wszystko minie. To dla twojego dobra - powiedziałam, a ona bez słowa skinęła głową.
Zamknęłam za nią drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam owiniętego w ręcznik Klausa. Miał na głowie turban, a w uszach słuchawki. Tańczył do jakiejś muzyki i prawdopodobnie nawet nie zauważył, że dwójka ludzi chce powystrzelać jego rodzinę. Albo postanowił to zignorować.
- Wariat, no wariat - mruknęłam pod nosem i zbiegłam na dół.
- Gdzie oni są? - spytałam Diega i Allison.
Widocznie opanowali już sytuację, bo napastnicy zniknęli.
- Odpuścili sobie na dzisiaj. Chodziło im o Piątkę - brunet wskazał na podziurawiony portret chłopaka.
- A Luther?
- Musi ochłonąć - odparła Allison. - Zresztą ja też. Wrócę do siebie.
Skinęłam głową.
- Co za dzień... - Diego rozmasował sobie szyję.
Nagle stanęłam jak wryta.
- Zapomnieliśmy o mamie - powiedziałam i natychmiast wbiegliśmy na górę po schodach.
Blondynka siedziała na krześle i coś wyszywała, nucąc przy tym jakąś melodię.
- Mamo, wszystko w porządku? - spytałam szybko.
- Tak. Czemu by miało nie być?
- Nie słyszałaś tych strzałów? - zdziwił się Diego.
- Nie - pokręciła głową.
Wtedy zauważyłam, że przyszywa kawałek swojej dłoni do materiału. Igła wchodziła w nią jak masło, a ona w ogóle nie reagowała na ból.
Spojrzałam na Diega, a on na mnie. Wiedzieliśmy, że byliśmy w błędzie. Mama nie odczuwała żadnych uczuć i propozycja Luthera, żeby ją wyłączyć, wydała się sensownym wyjściem.
Przełknęłam ślinę.
- Ja to zrobię - odezwał się cicho brunet.
Przejechał nożem po jej ręce i otworzył metalową klapkę, która zasłaniała przewody.
- Co robisz? - spytała blondynka, wciąż się uśmiechając.
Diego popatrzył na nią.
- Wszystko będzie d-do... - zająknął się.
- Pamiętaj o ćwiczeniach. Wyobraź sobie to słowo.
- Wszystko będzie dobrze, mamo - wydusił z siebie i przeciął kabel, dzięki któremu działała.
Oczy kobiety zrobiły się mlecznobiałe, a jej głowa przechyliła się na prawą stronę.
Podeszłam do Diega i przytuliłam go mocno.
- Będę za nią tęsknić - stwierdził cicho.
- Ja też... - wyszeptałam.
___________________________________________
Witam wszystkich ❤️
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Jak zwykle zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.Do następnego,
frenchtimothee
CZYTASZ
Get High / Klaus Hargreeves (Zawieszone)
Fanfikce- Dlaczego pojawiasz się tylko wtedy, kiedy jesteś nawalony albo akurat chcesz się nawalić? - Taki już mój urok - wyszczerzył się. 'And I wonder why I tear myself down To be built back up again Oh I hope somehow, I'll wake up young again All that's...