6

744 44 22
                                    


- Diego, możemy chwilę pogadać? - spytałam, a mężczyzna zatrzymał się.

- Jasne. Co jest? - oparł się o futrynę.

- Myślisz, że mama naprawdę ma uczucia? - zapytałam cicho.

- Oczywiście, przecież sama mówiłaś...

- Wiem - przerwałam mu. - Ale została zaprogramowana przez ojca. Zastanawiam się, czy to wszystko, co dla nas robiła, nie było jego zasługą...

Brunet zawahał się.

- Nie potrafię ci odpowiedzieć - westchnął. - Wciąż pamiętam, jak szykowała nas na misje...

- Jesteś gotowy? - spytała kobieta, zaglądając do pokoju Luthera.

- Tak, mamo - przestał robić pompki i wyszedł z pokoju, a blondynka zajrzała do pomieszczenia obok.

- Mamo, nie mogę znaleźć swojej maski! - jęknęła Allison.

- Już, kochanie, wzięłam ją do prania - podała jej kawałek materiału. - Pięknie, Vanya - uśmiechnęła się, zaglądając do grającej na skrzypcach dziewczyny.

Vanya odwzajemniła gest i wróciła do ćwiczeń.

- Och, Klaus... - kobieta zgasiła płonący w szufladzie ogień.

- Dzięki, mamo! - krzyknął szatyn, nie przestając skakać po łóżku.

- Rem, zrobiłam ci nowy sweter - powiedziała blondynka, wręczając mi ubranie. - Przymierzysz go po powrocie?

- Jasne, dziękuję! - uściskałam ją, a ona posłała mi ciepły uśmiech.

- Zajrzę jeszcze do Diega - oznajmiła.

Chłopak stał przed lustrem w swoim stroju.

- N-n-nie rus-s-z-a... - próbował wymówić zdanie, ale wychodził mu jakiś zlepek pojedynczych sylab.

Zrezygnowany spuścił głowę. Blondynka stanęła obok niego i położyła mu ręce na ramionach.

- Wyobraź sobie to słowo - powiedziała.

- N-nie r-ruszać się.

- Udało ci się! Jestem z ciebie taka dumna! - pogłaskała go po policzku.

Po chwili usłyszeli chrząknięcie.

- Idziemy - odezwał się chłodno Reginald.

Mama uśmiechnęła się do chłopca, a on wybiegł na korytarz, żeby dołączyć do reszty.

Z rozmyślań wyrwał nas huk.

- Słyszałaś to? - spytał Diego.

Jednocześnie obróciliśmy się i zobaczyliśmy dwoje ludzi z karabinami. Na twarzach mieli maski zwierząt.

- Co do cholery?! - warknął brunet.

Zaczęli w nas strzelać.

- Ty bierzesz niedźwiedzia, ja królika! - krzyknęłam.

Zniknęłam i sekundę później pojawiłam się za ich plecami. Kopnęłam zamaskowaną kobietę w plecy, ale tylko lekko się zachwiała. Brunet próbował ogłuszyć mężczyznę. Z marnym skutkiem, bo wylądował na ziemi. Jeszcze chwilę się z nimi przepychaliśmy, ale napastnicy zaczęli przygotowywać się do wypuszczenia kolejnych serii z karabinu. Diego pociągnął mnie za rękę i schowaliśmy się za barem.

- Trzeba zabrać im broń - wyszeptał. - Dasz radę się zakraść i ją ukraść, jeśli odwrócę ich uwagę?

- Nie zaszkodzi spróbować.

Znowu użyłam swoich mocy. Podkradłam się do nich i wyszarpnęłam im z rąk karabiny. Bez niewidzialności byłoby to raczej niemożliwe, ale działanie z zaskoczenia zrobiło swoje.

Diego wyskoczył zza lady i wznowił bójkę. Po chwili dołączyli do niego Luther i Allison.

- Co się dzieje? Słyszałam jakiś hałas, wszystko w porządku? - spytała Vanya, wchodząc do salonu.

- Rem, zabierz ją stąd! - krzyknął Luther. - Będzie tylko przeszkadzać!

Odeskortowałam dziewczynę do jej pokoju.

- Poczekaj tu, aż wszystko minie. To dla twojego dobra - powiedziałam, a ona bez słowa skinęła głową.

Zamknęłam za nią drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam owiniętego w ręcznik Klausa. Miał na głowie turban, a w uszach słuchawki. Tańczył do jakiejś muzyki i prawdopodobnie nawet nie zauważył, że dwójka ludzi chce powystrzelać jego rodzinę. Albo postanowił to zignorować.

- Wariat, no wariat - mruknęłam pod nosem i zbiegłam na dół.

- Gdzie oni są? - spytałam Diega i Allison.

Widocznie opanowali już sytuację, bo napastnicy zniknęli.

- Odpuścili sobie na dzisiaj. Chodziło im o Piątkę - brunet wskazał na podziurawiony portret chłopaka.

- A Luther?

- Musi ochłonąć - odparła Allison. - Zresztą ja też. Wrócę do siebie.

Skinęłam głową.

- Co za dzień... - Diego rozmasował sobie szyję.

Nagle stanęłam jak wryta.

- Zapomnieliśmy o mamie - powiedziałam i natychmiast wbiegliśmy na górę po schodach.

Blondynka siedziała na krześle i coś wyszywała, nucąc przy tym jakąś melodię.

- Mamo, wszystko w porządku? - spytałam szybko.

- Tak. Czemu by miało nie być?

- Nie słyszałaś tych strzałów? - zdziwił się Diego.

- Nie - pokręciła głową.

Wtedy zauważyłam, że przyszywa kawałek swojej dłoni do materiału. Igła wchodziła w nią jak masło, a ona w ogóle nie reagowała na ból.

Spojrzałam na Diega, a on na mnie. Wiedzieliśmy, że byliśmy w błędzie. Mama nie odczuwała żadnych uczuć i propozycja Luthera, żeby ją wyłączyć, wydała się sensownym wyjściem.

Przełknęłam ślinę.

- Ja to zrobię - odezwał się cicho brunet.

Przejechał nożem po jej ręce i otworzył metalową klapkę, która zasłaniała przewody.

- Co robisz? - spytała blondynka, wciąż się uśmiechając.

Diego popatrzył na nią.

- Wszystko będzie d-do... - zająknął się.

- Pamiętaj o ćwiczeniach. Wyobraź sobie to słowo.

- Wszystko będzie dobrze, mamo - wydusił z siebie i przeciął kabel, dzięki któremu działała.

Oczy kobiety zrobiły się mlecznobiałe, a jej głowa przechyliła się na prawą stronę.

Podeszłam do Diega i przytuliłam go mocno.

- Będę za nią tęsknić - stwierdził cicho.

- Ja też... - wyszeptałam.




___________________________________________

Witam wszystkich ❤️
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Jak zwykle zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.

Do następnego,
frenchtimothee

Get High / Klaus Hargreeves (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz