26

483 30 28
                                    


*REM*

Weszliśmy do ceglanego budynku i stanęliśmy w holu. Spojrzałam na resztę naszej rodziny, która stała na półpiętrze. Dziwnie było widzieć ich po tak długim czasie spędzonym osobno...

- Wiem, że to niemożliwe... - Klaus przerwał ciszę. - Ale czy my wszyscy staliśmy się bardziej seksowni?

Powoli zeszli po schodach, wciąż przyglądając się nam nieufnie, jakby nie mogli uwierzyć, że to my. Oczywiście nie licząc Allison, z którą udało nam się spotkać już wcześniej.

- Vanya... - powiedziałam, a dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.

- Nie mogę uwierzyć, że mam dwie siostry... - odparła radośnie, a ja lekko otworzyłam usta ze zdziwienia.

- Nic nie pamięta, ale potem wam wszystko wyjaśnię - stwierdził Luther, podchodząc do nas. - Dobrze was widzieć.

- Ciebie też - uśmiechnęłam się lekko, a on niepewnie podał mi rękę. - Żartujesz sobie? Co tak sztywno?

- Miałem nadzieję, że tego uniknę - rzucił zawstydzony i niezgrabnie mnie objął.

Zaśmiałam się i przywitałam z resztą rodziny.

- Przejdźmy do rzeczy - powiedział Pięć, kiedy weszliśmy na górę.

Zerknęłam na siedzącego obok mnie Klausa, który właśnie nalewał sobie do szklanki jakiegoś alkoholu.

- Dobra. Najpierw chcę was przeprosić. Wiem, że dałem ciała, cofając nas w czasie i gubiąc was. Ale nagorsze jest to, że ściągnęliśmy tu koniec świata.

- O Boże, znowu? - jęknął Klaus, stukając szklanymi butelkami. - Moja sekta będzie wściekła. Mówiłem im, że mamy czas do 2019...

- Mamy go do poniedziałku. Sześć dni - odparł Pięć.

- Masz jakiś trop? - zapytałam go.

- Tak, mam jeden - podał mi brązową teczkę.

Otworzyłam ją i zobaczyłam zdjęcie.

- O kurde, czy to tata?! - zapytała Allison, zaglądając mi przez ramię.

Diego pokiwał głową.

- Na trawiastym pagórku. Diego i ja próbowaliśmy go zapytać, co to znaczy. Na razie nie wiemy nic.

- Nie - przerwał mu brunet. - Chce zabić JFK.

- Może. Ale nie wiemy, kto ani co powoduje dzień zagłady. Może Kennedy, może coś innego. Ale jeśli coś zmieni historię, musimy to naprawić.

- Jak, skoro nie wiemy, co zepsuto? - wtrąciła Allison.

- To proste - stwierdził Diego. - Wiemy, że tata spotyka się z podejrzanymi typami. Za trzy dni będzie na pagórku, żeby zabić JFK. Wiemy, co musimy zrobić. Zabić tatę.

- Znaleźć tatę - powiedział w tym samym czasie Pięć, po czym przewrócił oczami.

- Żadne z nas nie powinno tu być - zauważyła Vanya. - Może to przez nas? Ktoś tu zrobił coś, co psuje historię?

Popatrzyliśmy po sobie.

- Diego śledzi Oswalda - wypalił Luther.

- A ty pracujesz dla Ruby'ego!

- Allison zaangażowała się w lokalną politykę...

- A ty i Rem założyliście sektę!

- Mnie do tego nie mieszaj - odparłam.

- Ja jestem tylko nianią na farmie - powiedziała Vanya. - Nie mam z tym nic wspólnego.

- Może masz, a my o tym nie wiemy - uznała Allison.

- Posłuchajcie się - przerwał nam Diego. - Wszystko, co robimy, ma związek z JFK. To nie przypadek.

Klaus spojrzał na mnie i pokazał gest, którym jednoznacznie określił Diego jako wariata. Powstrzymałam śmiech i popatrzyłam na bruneta, który wciąż mówił z  poważną miną:

- Luther i Ruby, Allison i protesty, tata jest na pagórku, Klaus... Robi coś dziwnego i zboczonego, ale pewnie powiązanego, Rem tak samo...

- Ej! - mruknęłam urażona.

- Jeśli perwersyjne pozycje seksualne zaliczają się do robienia czegoś dziwnego i zboczonego, to obawiam się, że nie możesz temu zaprzeczyć - szatyn zwrócił się do mnie beztrosko.

- Nie wiedziałem, że tak dużo sobie mówicie - powiedział lekko zażenowany Diego.

- Nie musiała mi tego mówić, bo...

- Tobie już wystarczy - przerwałam mu i nachyliłam się, zabierając mu szklankę.

- Razem je praktykujemy - wyszeptał mi do ucha, nie zważając na świdrujące spojrzenia innych osób.

Diego odchrząknął i kontynuował:
- To jasne, że trafiliśmy tu z konkretnego powodu. By ocalić Johna Fitzgeralda Kennedy'ego.

- Co za pierdoły! - zdenerwował się Luther.

- A co jeśli...

- Wszyscy zginiecie - wypalił Pięć, a my natychmiast zamikliśmy. - Byłem tam. Widziałem to. Nie potrafię zapomnieć. Widziałem rosyjskie atomówki niszczące świat i was wszystkich, w wojnie, której wcześniej nie było. Hazel poświęcił się, by nas uratować, więc zamknijcie się i posłuchajcie mnie. Nie wiem, czy to, co przeżyliśmy, ma z tym związek. Nie wiem, czy jest jakiś powód. Ale tata wie. Musimy z nim porozmawiać, zanim wszyscy zginą.

- Odpadam - oznajmił Luther, wstając z fotela.

- Słuchałeś, co mówiłem?

- Słuchałem. Słyszałem 58-latka, który wciąż chce, żeby tatuś wszystko naprawił. Więc nie licz na mnie. Musimy dorosnąć - powiedział blondyn.

- Luther, wracaj!

- Luther!

- Daj spokój, Diego - rzucił i zszedł po schodach, a bruneci pobiegli za nim.

- Co powiecie na tacos? - spytał Klaus.

- Chyba nie przyspieszą końca świata - odparłam. - Jestem za.



___________________________________________

Witam wszystkich ❤️
Dzisiaj dowiedziałam się, że maj to miesiąc zdrowia psychicznego. Właśnie dlatego chciałam wam przypomnieć, że gdybyście potrzebowali pomocy albo zwyczajnie się komuś wygadać, zawsze możecie napisać do mnie prywatnie. Wiem, że nie zawsze wszystko jest kolorowe i czasami przydaje się ktoś, kto po prostu nas wysłucha ;)
Tymczasem mam nadzieję, że rozdział wam się podobał i jak zwykle zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.

Do następnego,
frenchtimothee

Get High / Klaus Hargreeves (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz