*REM*- Zajęło ci to tylko siedem godzin - zauważyłam sarkastycznie i wyszliśmy z budynku.
- Słońce, wiesz, że nie znoszę papierkowej roboty - westchnął teatralnie Klaus, poprawiając swoje okulary przeciwsłoneczne.
- Ani żadnej innej - powiedziałam.
- Ej! To nie moja wina, że szybko się męczę. Bycie zajebistym wymaga ogromnych pokładów energii - rzucił, a ja się zaśmiałam.
Skręciliśmy w wąską uliczkę i moim oczom ukazała się wielką, biała willa.
- Jesteśmy - powiedział, przepuszczając mnie w bramie.
Rozejrzałam się dookoła. Dom otaczał ogromny, zielony ogród z równo przystrzyżoną trawą. Przy wysypanej z kamieni ścieżce stały rzeźby greckich bogów w najróżniejszych pozycjach.
- Przyznaj się, komu ukradłeś klucze? - spytałam, wpatrując się we wszystko z niedowierzaniem i zachwytem.
- Nikomu, skarbie - odparł, otwierając przede mną drzwi. - Bycie prorokiem ma swoje zalety... - mówiąc to dał mi pstryczka w nos.
Chwilę później zaprowadził mnie do przestronnego salonu i rzucił się na wściekle różową sofę.
- Ta sekta, o której mówiłeś... Jak to się w ogóle zaczęło? - spytałam powoli, patrząc na ogromny portret szatyna, który wisiał nad kominkiem.
- Cóż, powiedzmy, że skorzystałem kiedyś z mocy Bena i parę osób to zauważyło. Zabrali mnie do Meksyku. Przez kilka miesięcy zaczęli do nas dołączać kolejni ludzie, aż powstała spora grupa. Traktowali mnie jak wizjonera i uważali wszystko, co powiedziałem za głębokie - wzruszył ramionami.
- Po co wróciłeś?
- A wolałabyś, żebym dalej tam siedział? - zapytał, śmiejąc się. - Było miło, ale w końcu zaczęło mnie to denerwować.
- Myślałam, że lubisz być w centrum uwagi - odparłam.
- Uwielbiam - wyszczerzył się, po czym dodał poważniejszym tonem: - Ale co mi po tłumie ludzi, skoro nie było wśród nich ciebie?
Oparłam się o mahoniową komodę i wpatrywałam się w niego, uśmiechając się bez słowa.
- Nic nie powiesz? - zdziwił się, zdejmując okulary przeciwsłoneczne.
- Chyba już wielokrotnie przekonywałeś się, że my nie potrzebujemy słów... - odparłam, znikając na chwilę.
- Hej, gdzie... - zaczął, ale po chwili przestał, czując mój dotyk na swoich barkach.
Odchylił głowę do tyłu i westchnął głęboko.
- Nie tylko ty cholernie tęskniłeś... - wyszeptałam, a on uśmiechnął się szeroko.
Pisnęłam cicho, kiedy złapał mnie w pasie chłodnymi dłońmi i przerzucił na kanapę obok siebie. Pochylił się nade mną i połączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
*KLAUS*
Zerknąłem na leżącą obok mnie Rem. Jej włosy były rozczochrane, a na jej policzkach wciąż widniały urocze rumieńce podniecenia. Prawdę mówiąc, nie miałem pojęcia, kiedy znaleźliśmy się na dywanie, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało.
- Jesteś niesamowita, Rem... - ująłem jej dłoń i pocałowałem jej szczupłe palce, a dziewczyna otworzyła oczy, które jeszcze przed chwilą były lekko przymknięte.
- Mam tylko nadzieję, że Ben tego nie widział - wymruczała, podnosząc się do pozycji stojącej.
Zaśmiałem się i pomogłem jej założyć kolorową sukienkę.
- Do takiego życia jestem w stanie się przyzwyczaić - powiedziałem, a ona uniosła kąciki ust do góry.
- Właśnie to w nas lubię, wiesz? Mimo tych wszystkich komplikacji zawsze potrafimy się odnaleźć... - wyznała, zapinając guziki mojej koszuli w paski.
- Jasne, ale postaraj się już więcej nie gubić - puściłem jej oczko.
- Więc tym razem trzymaj mnie blisko - jej oczy zabłysły i posłała mi jeden z tych szczerych uśmiechów, którymi obdarzała mnie tylko ona...
___________________________________________
Witam wszystkich ❤️
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Jak zwykle zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.Do następnego,
frenchtimothee
CZYTASZ
Get High / Klaus Hargreeves (Zawieszone)
Fanfiction- Dlaczego pojawiasz się tylko wtedy, kiedy jesteś nawalony albo akurat chcesz się nawalić? - Taki już mój urok - wyszczerzył się. 'And I wonder why I tear myself down To be built back up again Oh I hope somehow, I'll wake up young again All that's...