Specjalny Rozdział Walentynkowy

11.9K 757 183
                                    

Rano obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Dzisiaj miałam się spotkać z Danielem bo ma do mnie ważną sprawe. Dzisiaj są walentynki, więc miałam nadzieje ,że mój chłopak się ze mną umówi. Poszłam pod prysznic. Umyłam włosy i je wysuszyłam. Po wysuszeniu wyglądałam jakbym miała grzywe lwa dlatego je wyprostowałam. Ubrałam się w niebieską sukienke i umalowałam się. Zeszłam na dół i usiadłam przy stole.

-A co ty taka rozpromieniona?

-Umówiłam się z Danielem.

-Acha. To wszystko wyjaśnia.

-Zjem i wychodze.- podeszłam do blatu i zrobiłam sobie kanapki które po chwili zjadłam. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Podbiegłam do nich i je otworzyłam.

-Cześć.- powiedziałam i chciałam go pocałować, ale się odsunął.

-Harley to jest ważna sprawa, chodź.- założyłam buty, kurtke. Porzegnałam się jeszcze z mamą i wyszłam. Złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś prowadzić. Nawet na mnie nie spojrzał. Doszliśmy do parku kiedy stanęliśmy, a Daniel bardzo namiętnie mnie pocałował. Kiedy przestał powiedział.

-To już ostatni raz.

-A-a-ale dlaczego?

-Ponieważ... to już koniec...-w jednej sekundzie rozpłakałam się

-O czym ty mówisz? Dlaczego?

-Poprostu już mi się znudziłaś. Mam nadzieje ,że się na mnie nie gniewasz.

-Co?!?! Jesteś okropny!! Jak ci się mogła dziewczyna znudzić?!?! Nienawidze cię!!- zaczełam biec w stronę domu. Za drzewem zauwarzyłam coś czarno-białego,ale chyba mi się zdawało. Weszłam cała zapłakana do domu. Moja mama siedziała w kuchni i piła kawe.

-Mamo!- podbiegłam do nie i się w nią wtuliłam

-Kochanie, co się stało?

-Znudziłam się Danielowi!- lamentowałam w ramionach mojej mamy.

-Jaki...chrr...Nie dokończe. Szkoda na niego twoich łez.- uśmiechnęła się do mnie

-Dziekuje...- odczepiłam się od niej i podeszłam do lodówki. Wyjęłam z zamrażalnika lody i z szafki wyjęłam łyżke. Moja mama zaczęła się śmiać.- No co?

-Nawet nie wiesz jak to śmiesznie wygląda.- uśmiechnęłam się i poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w piżame i włączyłam laptopa. Wzięłam lody i włączyłam jakąś komedie romantyczną.

Pół godziny później...

W pewnym momencie bohaterowie się rozstali. Znowu zaczęłam płakać. 10 minut bez przerwy płakałam. Usłyszałam szmery przy oknie ,ale to zignorowałam. Nagle ktoś mnie od tyłu przytulił.

-Nie płacz... wszystko jest dobrze...ja tu jestem...nie przejmuj się tym debilem...na twoje zawołanie odrazu moge do niego iść i go zabić...otrzyj twoje oczy z łez...nie warto...- to nie może być. Czy to...

-Jeff!- odwróciłam się do niego i go bardzo mocno przytuliłam. Zaczęłam bardziej płakać, ale ze szczęścia

-Mówiłem ,że masz przestać płakać.

-Ale skąd o tym wszystkim wiesz?

-Byłem wtedy w parku i..

-Wiedziałam ,że kogoś widziałam.

-Lepiej ci?

-Tak...

-Mam do ciebie pytanie.

-Hmm...?

-Znam twoją sytuacje ,ale dzisiaj walentynki i tak myślałem czy by cię gdzieś nie zabrać...

-Wszystko mi jedno... chce spędzic z tobą troche czasu.

-No to się ubieraj ,a ja czekam. Już nawet wiem gdzie pójdziemy.

-Dobrze.- wzięłam z szafy czerwono-czarną sukienke. Tak, to ta w której pokazywałam się Jeff'owi. Ach...tyle z nią wspomnien jest związanych. Umalowałam się i zostawiłam moje włosy rozpuszczone.

-Ooo... To ta sukienka.- popatrzał na mnie z błyskiem w oku.- Możemy iść?

-Tak. Tylko chyba ty bedziesz musiał wyjść oknem ,a ja drzwiami.- zaśmiałam się

-Czekam na dole.- wyszedł przez okno ,a ja wzięłam torebke i zeszłam schodami na dół.

-Mamo! Wychodze.

-Z kim?

-A z takim kolegą.

-Zmienną kobietą jesteś...ech...

- No co? Wolisz żebym siedziała w pokoju z pudełkiem lodów?

-Nie...

-No właśnie... Papa.

-Tylko nie wróć za późno. Miłej zabawy

-Dobrze. Dziekuje.-ubrałam kurtke i szalik. Miałam taki czarno-biały szalik wiec pomyślałam, że dam go Jeff'owi. Napewno mu jest zimno. Wyszłam z domu i podeszłam do chłopaka.

-Patrz co mam.- założyłam mu na szyje szalik

-A to po co?

-Żeby ci zimno nie było. Idziemy?

-Tak. Zaprowadze cię w fajne miejsce.- złapał mnie za rękę i prowadził w jakimś kierunku. Zaczął padać śnieg. Kocham to! Jest wtedy tak biało i pięknie! Wyciągnęłam rękę do przodu, aby złapać płatek śniegu. Kiedy spadł mi na rękę odrazu się rozpuścił. Jeff wyciągnął język. Zaczełam się śmiać. Po chwili doszliśmy pod jakiś opuszczony, stary budynek. Odpadał z niego tynk i nie miał okien ,ani drzwi. Troszkę się bałam tam wejść. Jeff spojrzał na mnie.

-Nie bój się. Mam co trzeba w kieszeni jak coś.- znów pociągnął mnie za rękę i weszliśmy do tego budynku.

-Jakby mnie złapali to bym tu mieszkał. Był tu kiedyś szpital psychiatryczny ,ale zamknęli go.

-No to po co tu przyszliśmy?

-Bo jest tu romantycznie i nikt nie będzie nam przeszkadzał...- zarumieniłam się. Weszliśmy na pierwsze piętro na którym były cele "mądrych inaczej". Były straszne. W niektórych na ścianach była krew.

-Ale tu pięknie.- dodał Jeff. No czego się mogłam po nim spodziewać? Przecież on takie rzeczy kocha. Weszliśmy na drugie piętrp które wyglądało tak samo jak poprzednie. Na trzecim piętrze było inaczej... Było tam ogromne okno bez szyby. Podeszliśmy do niego i jak spojrzałam w dół to myślałam ,że zemdleje. Nagle zaczęli puszczać fajerwerki! Niebo w sekunde stało się kolorowe. Jeff złapał mnie za ręce i powiedział.

-Chciałem ci to powiedzieć już dawno temu ,ale Daniel i wiesz nie miałem jak... Jestem zabójcą i..i.. jesteś pierwszą osobą z którą mam taki wspaniały kontakt. Mówią, że psychopaci nie mają uczuć ,ale to nieprawda...Harley...ja..ja...ja cię kocham.- moje serce zaczęło mocniej bić. On...on mnie kocha? Pomyślicie ,że jestem nieodpowiedzialną, głupią małolatą, ale...,ale

-J-j-ja...ja ciebie też. Nawet nie wiesz jakie to dla mnie dziwne ,ale ja ciebie też...- popatrzałam na niego. On chwile późniejnie mnie pocałował. Był to dziwny pocałunek. Te rozcięcia na jego twarzy... Ale mam to gdzieś. Ja go kocham!

-To czyli od dzisiaj nazywasz się "pani Killer", tak?- zaśmiałam się

-Ależ oczywiście panie Killer.- wtuliłam się w niego jak najmocniej mogłam...

Nagle się obudziłam.

-Boże! Co to był za sen?! - obudziłam się w środku nocy. Upadłam na poduszki i wypuściłam powietrze...

Jeff's POV

W ostatnim momencie schowałem się za ścianą. Tak wiem, patrze na nią jak śpi. Wiem ,że fajny jestem no ,ale nie moja wina ,że ją kocham...

------------------------------------------------

Ale się rozpisałam :D Mam nadzieje ,że się podobał i piszcie czy fajny :3 na walentynki życze wam odwiedzin Jeff'a w nocy :D do następnego ;D P.S. Wiem ,że Harley ma fajne sny xD

Ciii...Idź spać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz