Rozdział 25

6.9K 628 48
                                    

Siedziałam na ziemi i patrzyłam jak ten facet kona. Jack się chyba świetnie bawił, a ja siedziałam na ziemi i czułam jak z mojego uda sączy się krew. Robiło mi się słabo i czułam jak moje oczy się zamykają. Upadłam już całkiem na ziemię i zemdlałam...

Jack's POV
Kiedy skończyłem bawić się tym facetem obróciłem się w stronę Harley. Leżała na ziemi z zamkniętymi oczami. Szybko podbiegłem do niej i klęknąłem obok niej. Lekko klepnąłem ją po twarzy.
-Harley... Harley! Obudź się!- podniosłem ją i postanowiłem, że zaniosę ją do szpitala...

Harley's POV
Obudziłam się w białej sali. Z początku nie wiedziałam gdzie byłam, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że jestem w szpitalu. Przez okno wpadało blade, jasne, ranne światło. Chciałam wstać żeby przejść się po szpitalu, aby zobaczyć jak tu jest. Moje stopy dotknęły podłogi i podparłam się rękami żeby się podnieść, ale kiedy chciałam wstać poczułam przeszywający ból który przeszedł przez moją nogę. Podniosłam lekko moją szpitalną "sukienkę" w którą byłam ubrana i zobaczyłam bandarz na moim udzie. Zapomniałam o moim wczorajszym "wypadku". Właśnie... Gdzie jest Jack? W ogóle jak się tu znalazłam? Po chwili do sali wszedł lekarz, a za nim szli moi rodzice... Od kiedy mój ojciec się o mnie martwi? Zapomniałam... Przecież trzeba zgrywać dobrego tatusia przed tymi naiwnymi ludźmi... Moja mama podeszła do mnie i mnie przytuliła.
-Dzień dobry.- powiedziałam cicho
-Dzień dobry Harley. Jak się czujesz? Coś cię boli?
-Noga, nie mogę wstać, a poza tym katar i kaszel daje o sobie znać.
-Miałaś na prawdę dużo szczęścia. Gdyby nie ten chłopak dawno byś się wykrwawiła.
-J-jaki chłopak?
-Przyniósł cię pod nasz szpital i zaczął krzyczeć, że potrzebujesz pomocy. Kiedy wyszedłem żeby zobaczyć co się stało powiedział, że mamy się tobą zaopiekować. Miał na sobie czarną bluzę z kapturem. Nie mogłem zobaczyć jak wygląda jego twarz ponieważ spuścił ją w dół.- Brawo Jack, dziękuję.
-Mam nadzieję, że mu kiedyś podziękuje.
-Wiesz co... Teraz musisz odpoczywać, zdrowiej.
-Dziękuję.
-Ja jeszcze chwilę zostanę. Chce porozmawiać z moją córką.
-Dobrze, nie przeszkadzajmy im.- po chwili wyszli, a ja zostałam z nim...
-Czego chcesz?
-Chce abyś mi coś obiecała... Kiedy wrócisz do domu masz zapomnieć o wszystkim co zrobiłem tobie i mamie, a jakbym znowu was uderzył to masz siedzieć cicho.
-Nie! Nigdy nam już nic nie zrobisz!
-Założymy się?- zamachnął się i z całej siły uderzył mnie w udo.
-Zobaczysz... Kiedyś to ty będziesz mnie błagał o życie...
-Haha! Ty jesteś za słaba żeby mi coś zrobić, a teraz już pójdę. Nie będę marnować czasu z tobą.- odwrócił się w stronę wyjścia i powoli poszedł w ich stronę...

-----------------------------------------
Mam nadzieję, że się podobało ;) Zapraszam do konentowania :3

Ciii...Idź spać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz