Rozdział 46

417 50 51
                                    

Weszłam do salonu Borowskiego i opadłam na kanapę, rozsiadając się wygodnie i opierając głowę o oparcie. Przetarłam twarz dłońmi i ciężko westchnęłam.

- Co jest? - podskoczyłam lekko do góry, gdy usłyszałam głos Adriana, wchodzącego do salonu - Sory, nie chciałem cię wystraszyć - dodał, lekko się śmiejąc i siadając obok mnie.

- Nie no, nie ma sprawy - przejechałam ręką po włosach.

- To co się dzieje?

- Widziałam się z Igorem - przyznałam, a między nami zapadła chwila ciszy.

- Jak to? Skąd wiedział gdzie jesteś?

- Nie wiedział - westchnęłam - Umówiłam się z nim...

- Co? - zmarszczył brwi - Elena, obiecałaś, że...

- Wiem, co obiecałam, Adrian - przerwałam mu - I po to się z nim spotkałam. Mówiłam ci, że nie daje mi żyć. Ciągle dzwonił i pisał. A na tym spotkaniu odpieprzył taki wstyd, że myślałam, że się spalę...

- Co się stało?

- Zapisał się na leczenie dla alkoholików, podobno - poruszyłam jednorazowo brwiami, kładąc nacisk na ostatnie słowo  - I oczywiście wykorzystał to, chcąc namówić mnie na powrót. Ten idiota w knajpie padł przede mną na kolana! - schowałam twarz w dłoniach - Do tego nawrzeszczał na jakiegoś typa, który zwrócił na nas uwagę...

- Ale syf... - westchnął szatyn - Nie wiedziałem, że zapisał się na terapię... - spojrzałam na niego wymownie - Co?

- Wierzysz w to?

- A co, ty nie?

- Sama nie wiem...

- Nie ufasz mi - zauważył Borowski - Nie dziwię ci się, że mu nie wierzysz.

- Chciałabym się od tego wyrwać, chociaż na jeden dzień, albo wieczór... na kilka godzin...

- Żaden problem - Adrian poprawił się na kanapie, siadając przodem do mnie.

- W sensie? - przeniosłam na niego wzrok.

- Mogę cię gdzieś zabrać... - uśmiechnął się lekko - Znam spoko miejsce. Może być fajnie.

- Niby jakie? - zaśmiałam się. 

- Zobaczysz.

- Niespodzianka? - uniosłam brwi do góry.

- Możee... - przeciągnął, odwracając wzrok.

- No weź, powiedz mi - naciskałam na chłopaka.

- Po prostu przygotuj się na osiemnastą - uśmiechnął się i zostawił mnie samą.

Kilka godzin później

- Salon gier? - zaśmiałam się, gdy weszliśmy do środka.

- Chciałaś odpocząć i zapomnieć... A w jaki sposób wyluzujesz się bardziej, niż dobrze się bawiąc? - poruszył zabawnie brwiami.

- W sumie to... Chyba masz rację - zgodziłam się - To co, od czego zaczynamy?

- Wiesz, nie chcę dołować cię już na samym początku, ale... - spojrzał na mnie, a ja uniosłam jedną brew do góry, patrząc na niego - W kręgle to nie masz najmniejszych szans - dodał, chwytając w  dłoń kulę do kręgli.

- Oh, serio? - uśmiechnęłam się ukradkiem - Pokaż na co cię stać - skrzyżowałam ręce pod piersiami.

Szatyn uśmiechnął się do mnie, po czym wziął lekki rozbieg i rzucił kulę na tor. Potoczyła się szybko i idealnie prosto, uderzając w sam środek ustawionych kręgli, zbijając wszystkie na raz.
Odwrócił się w moją stronę, rozkładając ręce na boki, będąc dumnym z siebie.

Tajna detektyw / ReToOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz