Rozdział 5

609 49 13
                                    

Otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Wsiedliśmy do windy. Zrobiło się mega niezręcznie. Przez dłuższy moment nawet nie odezwaliśmy się do siebie. Kątem oka jednak zauważyłam, jak Igor na mnie patrzy.

- Wszystko w porządku?

- Tak, nie przepadam za windami - wypaliłam bez zastanowienia.

Boże, co za żenada...

Zauważyłam jak szatyn powstrzymuje się od śmiechu, odkrząkując dyskretnie. W tym momencie marzyłam jedynie o tym, aby zniknąć.

Gdy w końcu winda zjechała na sam dół, wyszliśmy na hol i recepcje. Opuściliśmy budynek i pokierowaliśmy się prawdopodobnie do auta Bugajczyka.

Otworzył mi drzwi od strony pasażera w swoim BMW, czekając aż wsiądę do środka. Po chwili znalazł się na miejscu dla kierowcy. Starałam się nie dawać po sobie poznać podziwu dla tak ekskluzywnego auta. Nie chciałam, aby pomyślał, że jestem szurnięta na punkcie pieniędzy.

- Naprawdę nie lubisz wind? - zagadał, na co przeniosłam na niego wzrok. Dalej był rozbawiony tą sytuacją z windy.

- Ym, no cóż... - westchnęłam - Kiedyś zacięłam się w windzie z pijanym nieznajomym. Akurat zebrało mu się na wymioty...

- Jeju, Oliwia... - jego mina dawała do zrozumienia, że domyśla się co było później. Zaśmiałam się na jego reakcję.

- Chyba rozumiesz teraz, dlaczego mam z tym złe wspomnienia - przeniosłam wzrok przed siebie, ale z moich ust nie zniknął uśmiech.

- Ale chyba jazda windą ze mną zatuszuje te nieciekawe doświadczenia na nieco bardziej miłe? - posłał mi przelotne spojrzenie. Spuściła wzrok na swoje dłonie.

- Może troszkę - wzruszyłam ramionami.

Dojechaliśmy pod restaurację. Igor oczywiście otworzył mi drzwi od auta czekając aż wysiądę, później to samo zrobił przy wejściu do lokalu. Podeszliśmy do wolnego stolika. Szatyn odsunął krzesło i wyczekał, aż zajmę miejsce. To dopiero gentelmen. Na każdym kroku.

- Na co masz ochotę? - zapytał, a ja zerknęłam do menu. Zrobiłam wielkie oczy, widząc ceny dań. Nie umknęło to widocznie jego uwadze - Nie musisz się martwić, ja cię tu zaprosiłem, więc ja płacę - uśmiechnął się.

- Jesteś bardzo miły, ale te ceny...

- Myślisz, że to dla mnie dużo? Nie oszukujmy się, ale to kropla w morzu. Wybierz co tylko chcesz.

Westchnęłam i raz jeszcze przyjrzałam się daniom. Tym razem nie było mnie naprawdę na nie stać. Postarałam się wybrać coś najtańszego, choć dla mnie to nadal dużo.

- Chciałabyś rzucić okiem na projekty naszych nowych nieruchomości? - zaproponował. Byłam zaskoczona jego propozycją, ale zgodziłam się - To projekt willi dla sławnego polityka - oznajmił, wyjmując ze swojej teczki projekty.

- Żartujesz? - otworzyłam szerzej oczy, przyglądając się projektowi. Willa zapowiadała się naprawdę duża.

- Poważnie.

- Słyszałam, że sprzedajesz swoje nieruchomości znanym osobistościom.

- Więc nie powinnaś być zaskoczona - posłał mi delikatny uśmiech.

- To naprawdę piękny projekt. Studiowałam kiedyś architekturę - nie wiem dlaczego to powiedziałam. Może chciałam znaleźć kolejny temat do rozmowy?

- Po raz kolejny mnie zaskakujesz  - przyznał, a w tym momencie kelner podał nasze zamówienie - Dlaczego więc zostałaś doradcą finansowym?

- Szczerze, to nie czułam tego jako pracę na całe życie - przyznałam - Potrzebowałam czegoś innego.

- Zaskoczę cię, gdy ci powiem, że uczę się projektować?

- Ty? - uniosłam w zdziwieniu brwi do góry.

- Dokładnie. Jednak nadal nie mam wystarczająco dobrego nauczyciela. Muszę trochę popracować nad ręką. Słuchaj... Może ty byś mogła mi pomóc?

- Ja? W jaki sposób?

- Zostaniesz moją korepetytorką z rysunku? - spojrzał na mnie. Miałam wrażenie, że nie przyjmie odmowy. Jego wzrok był bardzo jednoznaczny.

- Właściwie czemu nie - zgodziłam się - Będę mogła odwdzięczyć ci się za obiad.

- Nie musisz mi się odwdzięczać - po raz kolejny dzisiaj, miałam okazję zobaczyć jego uśmiech - To dla mnie przyjemność, móc zapłacić za tak piękną kobietę.

Już miałam włożyć potrawę z widelca do ust, jednak zatrzymałam widelec w połowie drogi na jego słowa, a mój wzrok bezpośrednio spotkał się z jego.

Igor Bugajczyk ze mną flirtował? Nie mogłam pozwolić, aby to zabrnęło za daleko.

On wyglądał jednak na nieporuszonego. Jest strasznie pewny siebie. W sumie jak mu się dziwić? Jest przystojny, wpływowy i bogaty. Wie, że może mieć każdą.

Ale przecież ma Amandę...

Zabrałam się za jedzenie, czując jak zalewam się rumieńcem. Może i Igor jest  bardzo pewny siebie, ale przy tym pozostaje sympatycznym, miłym i czarującym facetem. Widać, że pieniądze nie zrobiły z niego aroganta. Nie znam go jednak, ale gdyby nie to co kilka lat temu zrobił moim rodzicom, pomyślała bym, że naprawdę jest dobrym człowiekiem.

Po skończonym posiłku, oznajmiłam Igorowi, że muszę już iść. Nie odpuścił jednak aż do momentu, w którym pozwoliłam mu się podwieźć do domu.

- Dziękuję - odezwałam się, gdy zatrzymał auto pod moim domem - Za obiad i podwózkę.

- To ja dziękuję - spojrzał na mnie - Za pomoc i przede wszystkim miło spędzony czas.

- Mi też było miło - posłałam mu uśmiech - Do zobaczenia - dodałam wysiadając z auta.

- Do zobaczenia - odpowiedział, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Gdy podeszłam do drzwi, nadal nie słyszałam, aby odjechał. Odwróciłam się więc i zauważyłam, jak cały czas śledzi mnie wzrokiem. Nasze spojrzenia po raz ostatni się spotkały, a już po chwili odjechał spod mojego domu.

__________________________________

W tym tygodniu, najprawdopodobniej w czwartek, pojawi się maraton ❤

Tajna detektyw / ReToOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz