Rozdział 54

479 60 69
                                    

- Adrian wiele mi o tobie opowiadał - uśmiechnęła się do mnie brązowowłosa kobieta, z przebitką lekkiego, siwego odrostu.

- Naprawdę? - odwzajemniłam jej gest, po czym wzięłam sałatkę z widelca do ust.

- Tak, oczywiście same dobre rzeczy - nie przestawała się uśmiechać - Podobno jesteś tajną agentką - dodała wyraźnie tym zaintrygowana - Adrian mówił, że poznaliście się podczas jednej z twoich spraw, całkiem przypadkiem.

- Tak, to prawda - odłożyłam widelec do talerza - Było mi ciężko, ponieważ nie mogłam na początku zdradzić Adrianowi kim naprawdę jestem.

- To zrozumiałe, w końcu to twoja praca. Chyba musi być bardzo ciekawa.

- Mamo, daj spokój - wtrącił się Adrian, obejmując mnie ramieniem - Elena spędza bardzo dużo czasu w pracy. Na pewno nie ma ochoty o niej rozmawiać w piątkowy wieczór.

- Masz rację, synku - przyznała - Wybacz mi kochana - zwróciła się do mnie.

- Proszę się nie przejmować. Adrian czasem przesadza - odparłam, patrząc na kobietę.

- Dba o ciebie? - oparła łokcie o stół i lekko nachyliła się w moją stronę, jakby chciała, aby on nie usłyszał tego pytania.

- Czasem jest nawet zbyt nadopiekuńczy -   pokiwałam głową.

- Przepraszam, ale nadal tu jestem - ponownie odezwał się szatyn, przez co się zaśmiałam, a on i jego mama mi zawtórowali.

- Jesteś naprawdę super dziewczyną, Elena - zwróciła się do mnie kobieta - Chciałabym mieć taką synową.

Gdy usłyszałam te słowa, uśmiech lekko zniknął z mojej twarzy, a ja spuściłam wzrok na swoje dłonie. Zrobiło się mega niezręcznie, a między naszą trójką zapadła grobowa cisza.

- Powiedziałam coś nie tak?

- Nie - odezwał się szybko Adrian, chcąc ratować sytuację - Po prostu, jesteśmy ze sobą dosyć krótko, by o tym rozmawiać.

- Dlaczego? - przechyliła głowę na bok, patrząc na Borowskiego w matczyny sposób - Masz dwadzieścia pięć lat. Kiedy chcesz mieć dzieci? Jak będziesz miał czterdzieści?

- Mamo, wszystko w swoim czasie, naprawdę. Jeszcze nie umieram, zdążę - westchnął, przymykając oczy.

- Chciałabym tego dożyć - uniosła brwi ku górze - Widzieć,jak mój syn bierze ślub, zajmować się wnukami... Wiecznie żyć nie będę.

- Masz dopiero czterdzieści siedem lat, o czym ty mówisz?

- Każda matka tak mówi - odparła, wzruszając ramionami.

- Spokojnie. Szkoda, że nie ma z nami taty - zmienił temat szatyn.

- W ostatniej chwili zadzwonili do niego z pracy. Bardzo chciał poznać Elenę. Ale to następnym razem. Przyjedziesz z Adriankiem, prawda?

- Mamo, wiesz, że nie lubię, gdy tak do mnie mówisz - westchnął zniecierpliwiony, a ja ledwo powstrzymywałam śmiech.

- Oczywiście, przyjadę - odpowiedziałam, prawie się dusząc, by nie wybuchnąć śmiechem.

- Chyba będziemy się już zbierać - Adrian zerknął na zegarek - Już późno.

- Zostańcie na noc - wypaliła kobieta - Elena będzie miała okazję jeszcze jutro poznać tatę.

- Sam nie wiem - westchnął - Kochanie, co ty na to?

- Jasne, chętnie zostaniemy - odparłam, choć nie byłam w stu procentach przekonana o tym pomyśle.

Tajna detektyw / ReToOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz