Miałam czternaście lat, gdy po raz pierwszy zostałam zaproszona na randkę. Chłopak nazywał się Noel i chodził ze mną na matematykę. Ludzie (za wyjątkiem Jackie, wtedy mojej jedynej przyjaciółki) omijali mnie szerokim łukiem, a już w szczególności chłopcy. Uznałam to za podejrzane, więc zagroziłam chłopakowi, że jeśli nie powie mi, o co chodzi to opowiem jego mamuście o tym co robi ze znajomymi na mieście. Nie znałam go. Nie miałam pojęcia czy był jednym z tych palących i pijących, ale wtedy mało kto tego nie robił, więc podjęłam ryzyko. Jak się okazało - słusznie, bo gość zaraz mi wszytsko wyśpiewał. Zupełnie tak jak przewidziałam, chłopak nie zaprosił mnie z własnej woli. Jakieś dziewczyny zaoferowały mu całkiem sporą sumę pieniędzy za to, że rozkocha mnie w sobie, a potem porzuci. Nie ma to jak gimnazjum...
Tylko, że wtedy zostałam na randkę jedynie zaproszona, a teraz miałam na nią naprawdę iść.
Jedyną osobą, którą wtajemniczyłam w to wydarzenie była Voilet. Mimo, że tej dziewczynie buzia nigdy się nie zamyka - zawsze umiała dochować tajemnicy, a co najważniejsze - zna się na modzie.
- A to? - spytałam, wychodząc z łazienki w nowej stylizacji. Keith miał przyjść po mnie dokładnie za godzinę, a ja wciąż nie wiedziałam w co się ubrać. Fakt, że nigdy wcześniej nie umówiłam się z chłopakiem niczego nie ułatwiał.
Tym razem miałam na sobie krótkie spodenki z wysokim stanem, czarną bokserkę i kimono. Violy zacisnęła usta w wąską kreskę i pokręciła głową z niezadowoleniem.
- Nie masz czegoś bardziej... kobiecego? - spytała w końcu. Przewróciłam oczami. - Jesteś pewna, że nie chcesz czegoś ode mnie pożyczyć?
- Gdyby Keith chciał się umówić z ubraną w różową miniówkę Barbie, zadzwoniłby do ciebie, albo pojechał do Los Angeles - odparłam i wyszłam z pomieszczenia.
Nie musiałam widzieć jej twarzy, by wiedzieć, że ma naburmuszony wyraz.
- Mam parę białych sukienek... i niebieskich. A nawet jedną granatową!
Mruknęłam jedynie w odpowiedzi i wróciłam do przeszukiwania sterty ubrań, leżącej na kamiennych płykach podłogowych. Nie było w niej nic, czego wcześniej nie próbowałam.
- Wiesz w ogóle, gdzie on cię zabiera? - Violet nagle pojawiła się w progu urządzonej w barwach bieli i złota łazienki z rękami założonymi na piersi oraz badawczym spojrzeniem.
- Nie.
- Bo wiesz... Inaczej ubierzesz się na koncert rockowy, a inaczej do eleganckiej restauracji.
Nie pomyślałam o tym. Ciekawie by było, gdybym ubrana w postrzępione krótkie spodenki i bokserkę, otworzyła Keith'owi drzwi, tylko po to aby zobaczyć go w eleganckim garniturze. Violet miała rację. Musiałam się dowiedzieć, co Nemo przygotował. Wyjęłam telefon i napisałam do chłopaka wiadomość:Jak mam się ubrać?
Ładnie, odpowiedział po chwili.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Jakbym kiedykolwiek ubierała się inaczej... Swoją drogą mogłabym założyć jakąś starą porwaną, najlepiej jeszcze brudną bluzkę. Ciekawe czy wtedy też byłby taki chętny na randkę?
To już wiem. Elegancko czy na luzie?
Elegancko
Zagwizdałam.
- Co? Sukienka? - spytała Violet i zaczęła się śmiać.
- Nie szczerz gęby, bo ci tak zostanie - burknełam i usiadłam zrezygnowana na krawędzi wanny z hydromasażem.
- Czy jesteś może w posiadaniu czarnych szpilek? Niestety mam o rozmiar mniejsze stopy od ciebie.
Wstałam i podeszłam do szafy w pokoju. Po chwili grzebania w ciuchach, które leżały na jej dnie wróciłam do łazienki z parą czarnych butów na wysokim obcasie w ręce.
Violy zaklaskała w dłonie ze szczęścia.
- Obyś zmieściła się w tą sukienkę.
- Którą?! - zdziwiłam się. Dziewczyna nie miala żadnej sukienki, w której mogłabym się pokazać publicznie.
Violy złapała mnie za rękaw mojego swetra i zaciągnęła do swojej sypialni. Z wyglądu niczym nie różniła się od mojej, tylko tu wyczywalna była delikatna woń lawendy. Już wyobraziłam sobie Violet, jak chodzi po pokoju i rozpyla wszędzie odświerzacz powietrza. Nienawidzi zapachu środków czystości.
Stanęłam na środku pomieszczenia z dłońmi ułożonymi na biodrach.
- Wiem! - wykrzyknęła blondynka podchodząc do szafy. Uśmiechnęła się złośliwie w moim kierunku, po czym wyjęła z ukrycia nabrzydszą sukienkę świata.
Nie to, żebym miała coś do kotów. Są całkiem słodkie. Jak chcą, mogą nieźle podrapać i zawsze chodzą swoimi ścieżkami. To taka żyjąca metafora mojej osobowości, ale... Serio?! Ja nie wiem, ile piw musiałabym wypić, żeby wydać chociaż centa na coś takiego. Była to biała sukienka z dosyć prostym krojem, ale nie to mnie w niej brzydziło. Jej wzorem było tysiące kotów w śmiesznych spiczastych czapkach. Mogłabym ją najwyżej założyć do spania, ale na pewno nie na randkę z jednym z najseksowniejszych chłopaków na świecie.
- Po moim, kurwa, trupie! - krzyknęłam. Już szykowałam argumenty na to, że jest to najobrzydliwsza sukienka kiedykolwiek zaprojektowana, gdy Violet roześmiała sie głośno.
- Tylko żartowałam - powiedziała, po czym schowała sukienkę spowrotem do szafy. - Wiem, jak jej nie znosisz. Przez tydzień się do mnie nie odzywałaś, gdy ci ją pokazałam.
- Tylko? - zdziwiłam się. Ktoś powinien spalić to odzienie.
Wtedy Violy pokazała mi śliczną bordową sukienkę. Miała plisowaną spódnicę i odkryte plecy. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Podoba się?
Kiwnęłam jedynie głową. Była naprawdę piękna. Do tego jakaś czarna biżuteria, a może nawet załapię się na seks. Mam osiemnaście lat. Pora stracić dziewictwo.
- Przymierz - powiedziała Violet wyciągając do mnie rękę z sukienką.
Od razu pobiegłam do łazienki, przebrałam się i obejrzałam w lustrze.
- Jest w sam raz! - krzyknęłam radośnie.
- Teraz szybko rób makijaż! Masz pół godziny!Rozległo się pukanie do drzwi. Ostrożnie zeszłam po schodach. Wysoki obcas trochę utrudniał poruszanie się, ale czułam, że będzie warto. Otworzyłam drzwi i ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha Keith'a. Miał na sobie czarne rurki i flanelową koszulę, której pierwsze trzy guziki były rozpięte, ukazując część jego klatki piersiowej. Na mój widok chłopak wysunął prawą rękę zza pleców. Trzymał w niej bukiet czerwonych róż.
- Widzę, że kwiaty pod kolor sukienki - zaśmiał się i wręczył mi bukiet.
- Telepatia, co? - Zachichotałam cicho. - Nie wiem, czy chcę gdziekolwiek wychodzić z psycholem.
Po tych słowach skierowałam się do kuchni i wstawiłam kwiaty do wazonu. Dziewczyny uważnie przyglądały się moim poczynaniom.
- Autografy potem - poinformowałam z szerokim uśmiechem na ustach, po czym opuściłam apartament.
- To... Gdzie mnie zabierasz? - spytałam Keith'a, łapiac go za ramię, które mi podał.
- Niespodzianka. Ale mogę ci obiecać, że tego wieczoru szybko nie zapomnisz.*
Hello!
Wybaczcie, że tak długo nic nie dodawałam, ale nie miałam ani czasu ani weny.
Zresztą ostrzegałam!
Wybaczcie, że rozdział, krótki i nic się nie dzieje, ale musiałam zrobić jakieś wprowadzenie do... RANDKI. Ale, że do tego dojdzie to już wiecie. Raczej nie przejedzie ich po drodze ciężarówka. Chociaż wszystko jest możliwe.
Keith zginąłby na miejscu, Cai ocknęła się po paru dniach w szpitalu, a reszta opowiadania byłaby o tym jak Castle próbuje uporać się z trudną rzeczywistością... Mmmmmhhhh...
No dobra. Nie. Tylko żartuję.
Ale macie w następnym randkę.Teraz SONDA!
Będzie seks, czy nie będzie?
A. Oczywiście, że będzie
B. Nie mam zdania
C. Nie... Na pewno nieXO XO
Julia
![](https://img.wattpad.com/cover/28623342-288-k813287.jpg)
CZYTASZ
Even With Fire
RomanceKeith to najbardziej irytujący człowiek na świecie. Jest niebiańsko przystojny, lubiany, a jego życie zdaje się być wprost idealne. Zupełne przeciwieństwo Caitlin, która uważa się za konkurencję dla samego szatana. Serce jednak nigdy nie pyta się o...