Cause only in my dreams
I'm holding you tightly in my arms
When I open my eyes in the morning
I see you hanging out with him
We both know you should be with me
W głowie wciąż słyszałam słowa piosenki The Contemporary Miracles, mimo że minęła godzina od ich występu i czterdzieści minut od obwieszczenia, że przechodzą do następnego etapu. Tak jak chłopcy, a konkretnie Keith, obiecali - urządzili imprezę. Zaprosili nawet inne zespoły, ale niewiele się pojawiło, ponieważ "Nie będziemy wchodzić na teren wroga". O!... Jaka szkoda. A już szykowałam schłodzone drinki z nadzieją, że nabawicie się bólu gardła...
Oprócz mnie i dziewczyn, przyszli jeszcze Skyscrapers, Forever Cool i Ecstasy. Muszę przyznać, że prywatnie byli to całkiem ciekawi ludzie. W pierwszym z nich jedna z dziewczyn ma długie turkusowe włosy i nie było sekundy, by się nie uśmiechała. Druga wygląda jak typowa licealna kujonka, a jeszcze inna jest ogolona na łyso i nie rozstaje się ze swoją skórzaną kurtką i glanami. Poza tym potrafi przez bite pół godziny nawijać o feminizmie. Forever Cool to zespół, którego członkowie wyglądają jakby byli w boybandzie pokroju One Direction, a grają heavy metal. Ecstasy to chyba nasi najwięksi rywale, ale nie zależnie od tego jak bardzo chciałam ich znienawidzić - zwyczajnie nie mogłam. Cole non-stop opowiadał jakieś suchary, a Oliver tylko się na niego wydzierał, by przestał, bo nikogo to nie bawi. Mike z kolei niemal co drugą piosenkę wybiegał na środek salonu i odprawiał jakieś głupie tańce, próbując przekonać Cole'a, by do niego dołączył. Chuck natomiast udawał tego ogarniętego, a przynajmniej na początku, bo potem definitywnie zaczął popisywać się przed Jacqueline. Szkoda, że Jackie umawia się z tą pierdołą, Brandonem. Wraz z Chuckiem tworzyliby świetną parę.
Czas w dobrym towarzystwie leci szybciej, a gdy jeszcze dołączysz do tego alkohol... Nagle godziny zamieniają się w sekundy. Ledwie zdążyłam mrugnąć, a zegar nad telewizorem wskazywał drugą w nocy i reszta gości zaczęła się zbierać.
Keith objął mnie ramieniem i przysunął bliżej siebie, by ucałować skrawek mojej szyi.
- Zostaniesz ze mną na noc? - spytał.
- Czekają nas próby, dobrze by było się wyspać - odparłam, po czym podniosłam się z kanapy.
Niestety niedane mi było postawić nawet jednego kroku, gdy Nemo znów mnie przyciągnął i usadowił na swoich kolanach.
- Moje łóżko jest tak samo wygodne jak twoje - poinformował i schował twarz w moim dekolcie.
Chciałabym wytłumaczyć jego zachowanie, ale jedyne co mi przychodzi na myśl to alkohol.
Nie wiem, czemu rozważałam zostanie z chłopakiem. W końcu następnego ranka i tak miał niczego nie pamiętać. Może po prostu lubiłam z nim spać, wstawać, czując ciepło jego ciała na swoich plecach, słysząc jego ciche pomrukiwanie tuż nad moim uchem. To przypominało mi o tym, że nie jestem już sama. Mam Keitha, a on ma mnie. Może i alkohol przytłumił zapach jego drogich perfum Giorgio Armani, wzrok miał trochę rozbiegany i prawdopodobnie niezbyt zdawał sobie sprawę z tego, co mówił bądź robił, ale wciąż był tym samym Keithem.
Spróbowałam wstać, by zaciągnąć chłopaka do łóżka i pójść spać, ale jak tylko wykonałam drobny ruch ręką, on już zacisnął swoje pięści ciaśniej na mojej koszulce. Przykleił się do mnie jak ta guma do spodu fotela w sali kinowej. Westchnęłam cicho i pogłaskałam go po głowie.
![](https://img.wattpad.com/cover/28623342-288-k813287.jpg)
CZYTASZ
Even With Fire
RomantizmKeith to najbardziej irytujący człowiek na świecie. Jest niebiańsko przystojny, lubiany, a jego życie zdaje się być wprost idealne. Zupełne przeciwieństwo Caitlin, która uważa się za konkurencję dla samego szatana. Serce jednak nigdy nie pyta się o...