Anglia, rok 1940
Obudziłam się jak zwykle w moim teraźniejszym pokoju, który dzielę z Lucyną i jeszcze jedną polką. Poprawka w pielęgniarskim pokoju w szpitalu. Trafiły nam się jak na razie luksusy. Przeważnie dają nas do namiotów polowych albo jakiś starych kamperów. Swój dyżur pełnię za godzinę. Noc przespaliśmy spokojnie, już tak ciągłe trzy dni. Jestem ciekawa kiedy ta sielanka się skończy i stanie się coś poważnego. Odpukać w niebiosa oczywiście.
Przemyłam się w zlewie, ubrałam mój strój, spiełam włosy klamrą i wyszłam z pokoju, żeby iść zjeść. Wolontariuszki z rana zebrały jajka z kurnika, który jest pod szpitalem i dały kucharkom. Mamy pyszną jajecznicę. Moim zadaniem i innych pielęgniarek na rannym dyżurze jest przypilnować, aby wolontariuszki podały śniadanie rannym. My zaś za karmimy tych, którzy nie są w stanie samodzielnie jeść. Później poranny dyżur, zmiana opatrunków, mycie ran i tym podobne. Jak stan pacjentów nagle się pogorszy, od razu działamy.
Sporadycznie rano dowożą nam rannych z pól bitew, dlatego możemy się zająć "mieszkańcami", a "nowych lokatorów" dostajemy zazwyczaj po południu i na wieczór. My jesteśmy bardziej taką "poczekalnią". Grubszą robotę wykonują pielęgniarki, które są w namiotach polowych nie daleko polach bitewnych. Mogą one szybko działać. Chciałabym być na ich miejscu, ale został mi już tylko miesiąc i będę 100% sanitariuszką na polach bitewnych. Jestem młoda i musiałam mieć mały staż, żeby być na takiej poważnej pozycji.Zrobiłam wszystko co miałam przypisane na ten czas. Wymeldowałam się w dyżurce i ruszyłam w stronę centrum, ponieważ musiałam iść załatwić parę ważnych spraw. W każdej chwili mogła na głowę spaść mi bomba, ale zbytnio się tym nie przejmowałam. Zabrakło tabletek przeciwbólowych i w tej sprawie muszę udać się je odebrać. Zwykle dowożą nam z innymi brakującymi rzeczami, ale będą dopiero za dwa dni, a my potrzebujemy na teraz, także idę po ich zapas do punkt, który jest 15 minut od szpitala.
-Piękne niebo. -powiedziałam cicho do siebie patrząc w górę.
Czemu życie jest takie niesprawiedliwe i musi dziać się tyle złego? Na co to komu? Po co walczyć i ranić siebie na wzajem? Po policzku spłynęła mi łza, którą szybko wytarłam dłonią, spuściłam wzrok w podłoże i zaczęłam spokojnie oddychać. Czasem za bardzo się przejmuję i dręczę głowę problemami. Moja empatyczna strona daje we znaki.
Podniosłam głowę, a mój wzrok spotkał się z mężczyzną, który oparty był o ścianę kamienicy zrobioną z czerwonych cegieł. Z jego opatrunku, który miał na ramieniu przebijała się krew, więc sumienie kazało mi szybko interweniować i pomóc. Jestem ubrana tak jak w szpitalu, a na rękawie przyszyty był czerwony krzyż, także widać, że idę z pomocą i takową mogę udzielić.-Dzień dobry, jestem Emma. Pomogę ci dobrze? Co się stało? -zapytałam spokojnie podchodząc do mężczyzny.
-Witaj. Nic mi nie jest. Po prostu z rany cieknie za mocno krew. -uśmiechnął się do mnie, a po chwili uśmiech szedł. Nie umie dobrze kłamać.
-Słuchaj, muszę Ci pomóc, bo to jest mój obowiązek. Czy sobie tego życzysz, czy też nie. Zacznijmy od twojego imienia. Ja jak już mówiłam jestem Emma, a ty?
-Mów mi Bucky. -powiedział lekko się uśmiechając.
-Miło mi, a teraz powiedz kto cię tak urządził.
-Spotkanie z wrogami. -dodał oschle.
-A więc powinieneś być na podglądzie, nieposłuszny żołnierzu. -zażartowałam.
-Wypisałem się, lada moment i się zagoi. -powiedział spokojnie. A ty taka młoda i jako pielęgniarka? -spojrzał na mnie taksując mnie wzrokiem.
-Chciałam pomóc i jestem. -uśmiechnełam się będąc dumna z tego co robię. -Dobrze teraz się nie wierć, oczyszczę ranę. -dodałam po chwili, a w ręku trzymałam gazę.
CZYTASZ
Dziewczyna z wody | Kapitan Ameryka
FanfictionRok 1940, 18 letnia Emma Willson chcąca pomóc rannym żołnierzom i cywilom, dołączyła do grupy sanitaruszek, które pomagały na wojnę. Na II wojnie światowej. Co przydarzy się młodej dziewczynie? Poznajcie życie pomocnej, zabawnej i odważnej Emili...