Rozdział 38

1K 69 10
                                    

Kolejny dzień. Chłopak z mojego snu jest już w lepszej formie. Postanowiłam z Shuri, że zrobimy obiad. Znaczy zamówimy z restauracji i nam dowiozą. Haha.
Zaraz będzie dochodziła godzina piętnasta, na tą godzinę zaprosiliśmy wszystkich do takiej ala jadalni. Rołozłożyliśmy talerze i sztućce, a jedzenie podaliśmy na środek. Każdy co będzie chciał sobie nałoży. U mnie w domu bynajmniej tak było.

Z Shuri bardzo dobrze się dogaduję. Jesteśmy prawie w podobnym wiek, tylko ja jestem starsza o rok, a ona ma osiemnaście lat. Także no.

-Wszystko gotowe! -ozajmiła Shuri.

-Super, to teraz czekamy na gości. -zaśmiałam się i usiadłam na krześle.

Muszę przyznać, że szybko sie męczę i to wcale nie przez kostkę. W sumie kostka prawie wyzdrowiała. Bruce powiedział mi, że na ludziach takich jak my, lekkie rany szybko się goją i nie odczuwamy jakiegoś wielkiego bólu tylko taki umiarkowany.

-Zmęczona? -zapytała lekko zmartwiona Shuri.

-Tak, ale zaraz mi się baterię naładują. -zaśmiałam się. -Nieraz tak mam, nie masz o co się martwić.  -uśmiechnełam się.

-Dobrze. To ja pójdę po John'a, a ty sobie odpocznij. -odwzajemniła uśmiech i wyszla z sali.

Ja natomias siedzę jak już wspomniałam wcześniej na krześle i patrzę przez wielkie okno. Świat jest taki piękny, a ludzie go nie doceniają.

-O czym tak rozmyślasz? -zapytał Steve siadając obok mnie.

-O niczym, tylko patrzę przez okno. -wskazałam odruchowo ręką na okno.

-Pysznie pachnie. -dodał i chwycił za jedną z babeczek, które miały być na deser.

-To na później. -zaśmiałam.

Próbowałam wziąść z jego rąk babeczkę, ale Steve widząc moje czyny szybko ją ugryzł brudząc przy tym swój nos i usta od bitej śmietany.

-Pyszna. -zaśmiał się, a ja razem z nim .

-Ubrudziłeś się. -dodałam i kciukiem wytarłam ślad po bitej śmietanie z jego ust, a po chwili z nosa.

Wygląda to jak w jakimś filmie romantycznym. A pro po nadrobiłam już parę perełek filmowych. Hahah.
Wracając...

Steve się uśmiechnął pokazując przy tym szereg białych zębów. Ja również się uśmiechnęłam. Nasze twarze były bardzo blisko siebie, dzieliło nas parę centymetrów.
Mężczyzna położył rękę na mom policzku i zbliżył się jeszcze bliżej. Jego dotyk jest jak chmura rozlewająca się na niebie, jak najmilsza poduszka na świecie. Jest taki przyjemny, że aż zamknęłam oczy na chwilę. Czuję sie błogo. Przybliżyłam się do Steve'a, że stykaliśmy się nosami i w końcu pocałowaliśmy się.
Tak, zrobiliśmy to. Jestem bardzo szczęśliwa.
Gdy oderwaliśmy nasze usta ponownie spojrzeliśmy sobie w oczy i bardzo się uśmiechnęliśmy, tak bardzo bardzo. Steve jest bardzo szczęśliwy.

-Zakochałem się w tobie Emily. -powiedział łapiąc mnie za dłonie.

-Kocham Cię Steve. -ozajmiłam.

Mina Steve'a przebiła wszystko. A ja powiedziałam to pod wpływem emocji, ale też dlatego, bo tak czuję moje serce. Nie rozum, serce. Cieszę się, że to teraz zrobiłam, bo znając mnie nie zrobiłbym tego zbyt szybko.

Steve uśmiechnął się i znowu mnie pocałował. Między pocałunkami mówił, że mnie kocha. Z milion razy. Jest bardzo uroczy i mam ochotę wyjść z nim teraz gdzieś żebyśmy byli tylko my. Żebyśmy byli razem na zawsze.
Zrozumiałam co czuję! I już nie przejmuję się dawnymi czasami. Teraz jest teraz i od dzisiaj żyje teraźniejszością. Nie ma przeszłości.
Jestem Emily i mam dziewiętnaście lat, żadne dziewięćdziesiąt sześć, tylko dziewiętnaście!

-Pójdziemy na spacer po obiedzie? -zapytałam uśmiechnięta od ucha do ucha.

-A z kostką już lepiej? -zapytałam.

-Jest z nią bardzo dobrze. -odpowiedziałam.

-Więc w porządku. Przejdziemy się. -dodał, a ja go mocno przytuliłam.

Znów słyszę jego bicie serca, znów biję bardzo szybko i pięknie.
Jesteśmy teraz najszczęśliwszymi ludźmi na świecie!

-Ale w tym pokoju czuć miłość. -powiedziała Shuri stojąc przy wejściu do sali razem z chłopakiem z moich snów. -Pasują do siebie, co nie? -zwróciła się do John'a.

-Muszę przyznać, że tak. -chłopak zaśmiał się na słowa Shuri.

-Chodźcie, zapraszamy. Jak się czujesz? -zapytałam chłopaka.

-Jest dobrze. Dostałem tyle kroplówek, że czuje się jak ryba w wodzie. Haha.

-To było potrzebne. Byłeś odwodniony. -dodała Shuri.

-Dokładnie tak. Bez nich byś nie stanął na nogi. -ozajmiłam.

Po chwili w sali byli już wszyscy. John podziękował nam za to, że go uratowaliśmy. I wszyscy się najedli do syta. Nie odbyło się o rozmawianiu o naszych zdolnościach. To był dobry czas by zapytać Johna czy czuł przez te dni coś dziwnego. Odpowiedział, że nie. Chciałabym bardzo uratować tych wszystkich ludzi stamtąd, ale wydaje mi się, że jedna osoba może uratować tylko jedną osobę. Dlatego muszę porozmawiać o tym z John'em, żeby ratował jak najwięcej osób w tym samym czasie, przynajmniej trójkę.


Dziewczyna z wody | Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz