Rozdział 31

1.2K 88 6
                                    

Każdy z każdym się pożegnał. Bo każdy stwierdził, że już idzie do swoich pokoi spać. Hahaha jak to śmiesznie zabrzmiało.
Wraz ze Steve'm czekamy na windę, która jedzie w górę. Bardzo nalegał, żebym pojechała z nim na dach, więc się zgodziłam. Jestem ciekawa co takiego wymyślił. Jestem zmęczona, ale gdy ktoś mnie o coś ładnie prosi zawsze ulegam.

-Co tam będzie? -zapytałam i oparłam bok głowy o ścianę.

-Zobaczysz. -uśmiechnął się.

-Ahh te niespodzianki. -zaśmiałam się.

Pojechaliśmy windą na ostatnie piętro. Później musieliśmy przechodzić przez jakieś korytarze i w końcu dotarliśmy. Było pięknie. Na niebie znajdowały się błyszczące gwiazdy.

-Jest zimno, chcesz moją kurtkę? -zapytał.

-Zapomniałeś, że siedzi we mnie ogień? Haha. -zaśmiałam się.

-No tak, faktycznie. Hahaha. -również sie zaśmiał. -Ale w razie co służę pomocą.

-Dzięki i dziękuję również, że mnie tutaj zaciągnąłeś. Jest niesamowicie.

-Dzisiaj jest noc spadających gwiazd. -powiedział.

-Naprawdę? -ucieszyłam się. -Jak byłam mała mój tata zabierał mnie na polane. Tam leżeliśmy na trawię i oglądaliśmy spadające gwiazdy wypowiadając przy tym życzenia.

-Dzisiaj możemy też tak zrobić, lecz nie będziemy leżeć na trawie, a na dachu.

-Nic nie szkodzi. Ważne, że są gwiazdy i osoba, którą... -zamilkłam.

Czy to alkohol? A może serce? Ale prawdą jest to, że chciałam powiedzieć "osoba, którą kocham".

-[...] cenię. -dodałam po chwili.

Steve miał oczy pełne nadzieji, lecz nie jestem pewna swoich uczuć i jak już mówiłam narazie mam dość związków i złamanych serc. Tak... złamanych serc, właśnie jedno w tej chwili łamię. Gdy dodałam ostatnie słowo, Steve z puścił wzrok ze mnie i spojrzał na niebo.

-O spójrz gwiazda spadła. -powedział po chwili jakby nic przed chwilą się nie stało.

-Życzenie dla ciebie. Tylko nie mów głośno, bo sie nie spełni. -uśmiechnęłam się.

-Już. -powiedział po chwili.

Usiadłam na podłodze i oparłam sie rękoma patrząc w niebo.

-To był zły pomysł brać cię teraz na dach. -zaśmiał się.

-Czemu? -zdziwiłam się.

-Pobrudzisz sobie całą sukienkę. -dodał, a ja wybuchłam śmiechem.

-Nie przesadzaj! Hahaha. -dodałam. -Patrz spada! -krzyknęłam.

-Pomyśl życzenie! -również krzyknął, a później zaczął się śmiać.

Miałam okazję pomyśleć życzenie żeby się spełniło, ale tak naprawdę nie wiedziałam jakie mam życzenie. Gdy byłam mała to przychodziło łatwiej. A teraz? Teraz to nie to samo. O czym mam pomyśleć? O małym szczeniaczku? Super opcja w sumie, ale nie mam domu, żeby go mieć. Właśnie dom! Dom albo mieszkanie.
Może się spełni.

-Na jak długo zamierzasz tutaj zostać? -zapytał siadając obok mnie.

-Sama nie wiem Steve. -popatrzyłam na mężczyznę.

-Muszę znaleźć jakąś pracę, zarobię na mieszkanie i pójdę na kurs angielskiego, żeby się go lepiej poduczyć i przypomnieć. Bo niektóre słówka i sformułowania wyszły z obiegu, a doszły nowe.

-Możesz zamieszkać u mnie jeżeli nie chcesz obciążać Natashy. Ale jeżeli chodzi o pracę to już ją masz.

-Jak to? -zdziwiłam się.

-Dostałaś propozycję dołączenia do Avengers. Zgodziłaś się, więc to od dzisiaj twoja praca.

-Myślałam, że to tylko pomaganie.

-Tak to pomaganie, ale i twoja praca.
Narazie na czas badań i szkolenia będziesz mieszkać tutaj w pokoju, bo tak jest łatwiej. Ale później zarobisz i zamieszkasz tam gdzie będziesz chciała, o ile nie bedziesz chciała wrócić do Polski, bo wtedy koniec z Avengers. Bo przecież nie można uczestniczyć w akcji ratunkowej w innym państwie. Zazwyczaj wszystko dzieję się tutaj na miejscu. Ale także zdarzało się, że musieliśmy wyjeżdżać do Europy, także do Afryki.

-Aa to ciekawie. Czy tak jakby jestem na uwięzi? -zapytałam Steve spojrzał na mnie nie zrozumiale. -Żartowałam.

-Haha, to dobrze. Już myślałem, że czujesz się jak w więzieniu. Oczywiście możesz z tego zrezygnować, ale najpierw przejdź badania i szkolenia to ci się przyda, szczególnie jak masz moce, które widać.

-Na razie nie zamierzam rezygnować. -uśmiechnęłam się.

Na dachu spędziliśmy jeszcze chwilę czasu. Nic specjalnego się nie działo. Pospadały gwiazdy z nieba i na tym się skończyło.

-Do zobaczenia jutro. -powiedziałam otwierając drzwi do mojego pokoju.

-Dobranoc. -uśmiechnął się.

Przytuliłam mężczyznę na pożegnanie i podziękowałam za miłe spędzenie czasu przy gwiazdach.

Zamknęłam drzwi i poszłam przebrać się w piżame. Zmyłam makijaż i wzięłam prysznic. Przy łóżku jak zwykle zamówiłam modlitwę. Dzisiejsza była o mojej przyjaciółce Lucynie, która parę dni temu odeszła w za światy. Niech spoczywa w pokoju i miłości. Po modlitwie od razu zasnęłam.


Dziewczyna z wody | Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz