Rozdział 1

10.1K 290 116
                                    

Rok 1941, Francja

-Emma, zbieraj się musimy wychodzić już po nas przyjechali. -powiedziała zestresowana Lucy.

-Już idę tylko skoczę pożegnać się z panią Felicją. -oznajmiłam i zbiegłam po schodach biorąc przy okazji torby z rzeczami.

-Emma, ​​soigne ton amour et aide autant de personnes que tu peux. Dieu soit avec toi. -powiedziała staruszka, która przez ostatnie lata była dla mnie jak babcia.

czyt: Emmo uważaj na siebie kochanie i pomóż tylu ludziom ilu zdołasz. Niech Bóg będzie z tobą.

- Amen, madame Felicia, j'espère vous rencontrer ici. Je promets que je vais sauver tout le monde que je peux. -oznajmiłam ściskając na pożegnanie kobietę.

czyt: Amen, pani Felicjo mam nadzieję, że spotkamy się jeszczę. Obiecuję, że uratuję wszystkich, których będę mogła.

-Se souvenir de moi, belle. -Pani Felicja dała mi prowiant na drogę i machała przez małe białe okienko dopóki nie wsiadłam z Lucy do wozu.

czyt: Pamiętaj o mnie, piękna.

Przypomniała mi się moja mama, którą żegnałam dwa lata temu kiedy jechałam do Francji, by pomóc. Dziewczyny z wozu to nowa partia z Ameryki, młodziutkie dziewczyny, które chcą pomóc tak jak ja kiedyś gdy byłam w ich wieku.

-Do you know where we're going? -zapytała brunetka w wieku podejrzewam 17 lat.

czyt: Wiecie gdzie jedziemy?

-We are going to Poland. - rzekłam czytając książkę.

czyt: Jedziemy do Polski.

-Are our soldiers there?-zapytała kolejna dziewczyna.

czyt: Czy tam są nasi żołnierze?

- Give me a second. -powiedziałam i walnełam w metalową blachę, która oddziela nas od kierowcy. -Thomas? Czy w Polsce są Amerykańscy żołnierze? -zapytałam, mojego przyjaciela, który wozi mnie i Lucy od początku. A dokładnie poznaliśmy się na zgromadzeniu chętnych do pomocy w rodzinnym miasteczku.

-Hm, Crowling coś wspominał, że chyba tak. A co Amerykanki stęskniły się za swoimi chłopami? -otworzył szybkę i powiedział, lecz to drugie zdanie trochę ciszej.

-Przepraszam, ale nie. Po prostu nie zostaliśmy poinformowane do jakich kraji nasze jednostki zostały przydzielone. -oznajmiła blondynka, która doskonale mówiła w naszym ojczystym języku.

-Okej. -przeciągneła literę "j". -Jesteś Amerykanką? -zapytała Lucy, która nie dowierzała.

-Tak, i mówię płynnie w paru językach. -zaczęła się śmiać.

-Ymm, to ja przepraszam i nie będę przeszkadzać. A i miło słyszeć, że ktoś umie nasz język. Emilka za 10 minut dojedziemy do portu i bądźcie przygotowane od razu do wyjścia, dobrze? - zapytał TOMASZ.

-Nie mów do mnie tak Tomaszu. -podkreśliłam ostatnie słowo, a Tomek szybko się schował wiedząc, że nie będzie miał teraz łatwo.

-Jesteście z Polski? -zapytała ta sama dziewczyna.

-Tak, jestem Lucy, a ty? -zapytała ciekawska dziewczyna.

-Dokładnie Lucyna Symczyk. -dodałam, a na twarzy mojej przyjaciółki pojawiła się złość.

-A to Emilia Wańkowicz. -dodała tym razem Lucyna.

-Jestem Sofia Demtterr. Czemu wstydźcie się swoich prawdziwych imion i nazwisk?

-Po prostu lepiej brzmi i nie chcieliśmy ujawniać, że jesteśmy z Polski, a nasz szef pozmieniał nam wszystko co potrzebne w papierach, żebyśmy nie trafili do jednostki pomocniczej w Polsce. -powiedziała Lucy, boże święty czy ona musiała jej to wygadać, to miała być tajemnica.

-Nie chcieliście pomagać w swoim kraju? -zapytała Sofia.

-Nie, bo wiemy co tam się dzieję. -rzekłam chcąc zakończyć tą rozmowę.

-Hitler, Ruscy i jeszcze inni głupi co chcą zniszczyć Polskę. -dodała Lucy, boże.

-A jednak jedziecie tam. -powiedziała blondynka.

-Bo zginął generał Tymański, okey? I zastąpili go jakimś innym. -powiedziałam z irytacją w głosie.

-Przepraszam, już nie będę o nic pytać. -oznajmiła Sofia.

-Girls, we're already dropping off! -krzyknął Tomas otwierając drzwiczki i odchylając plandeke.

czyt: Dziewczyny, już jesteśmy wysiadka!

-Do domu. -rzekłam biorąc torbę i schodząc z wozu z pomocą Thomas'a.

-Znajdziemy się, dobrze? -zapytał trzymając mnie w talii.

-Tak, a widzisz ten komin? Ten pierwszy? -pokazałam palcem wielki czerwono szary komin.

-Będę tam o zachodzie słońca. -oznajmił, a ja dałam mu całusa w polik i poszłam razem z Lucy i dziewczynami.

Przez tego całusa mężczyzna ma ślad czerwonej pomadki na policzku.

-Au revoir France. -powiedziałam wchodząc po mostku, który prowadził na pokład statku.

czyt: Żegnaj Francjo.

Tym samym statkiem płynęłam do Francji z Polski. A dziś płynę z powrotem, by pomóc.

______________

Ciekawa? Mam nadzieję, że tak.
Do zobaczenia w następnych rozdziałach :)

Nad tytułem macie Emilie i Tomasza ♡

______________

《《《《《MAM PYTANIE》》》》》
Skąd dowiedzieliście się o książce?

napiszcie w komentarzu
~nawet jeśli znaleźliście ją na wttp~

Dziewczyna z wody | Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz