Dzisiejsza pogoda jest bardzo piękna. Po jutrze lecimy do Nowego Yorku, ale tutaj wrócę. Na 100 procent. Chociaż chciałabym przeżyć mój American Dream. Aktualnie kończymy jeść śniadanie w hotelowej restauracji.
-Idę na spacer za chwilę. Chciałby się ktoś przyłączyć? -zapytałam.
-Ja muszę odpocząć na łóżku po dobrym śniadanku. -zażartował Nick.
-Ja pouczę się teori kwantowej, wiesz takie hobby. -oznajmiła Nat.
-Oo ciekawe. Powiesz mi co nieco o tym w samolocie Nat? -zapytałam. Serio jestem ciekawa co to jest.
-Pewnie. -dodała z uśmiechem.
-Ja chętnie bym poszedł na świeże powietrze. Pobiegać lub choćby pospacerować. -powiedział Steven.
-O, wspaniale! -wzięłam łyk herbaty. -Jestem gotowa możemy iść.
Odeszliśmy od stołu i wyszliśmy z hotelu. Steve postanowił, że sprawdzi moją szybkość i wytrzymałość. Chociaż przeciagnełam go to nadal jest zdeterminowany. Opłaciło mu się to. Może jestem szybsza od Steva, ale nie taka wytrzymała jak on. Po ósmym obkrążeniu dosyć średniego parku myślałam, że płuca mi pękną, albo je wykaszle. Steve robił już 20-ste kółko wokół parku i w żaden sposób nie jest zmęczony, a biegnie bardzo szybko. Ja natomiast leżę oparta o drzewo i piję drugą butelkę wody, nie mogę złapać oddechu i poprostu zaraz umrę. Takie szybkie bieganie jest złe dla mojego organizmu. Kurczę, nie jestem wytrzymała. Steven wygrał.
-Wygrałeś. -ledwo krzyknęłam. -Jestem szybsza ale mało wytrzymała.
-Zgodzę się z tym. I cieszę się, że przyznałaś mi rację.
-Dobrze, ale proszę nie rób już kolejnego okrążenia.
-W porządku. -mężczyzna usiadł obok mnie przy drzewie.
-Opowiesz coś o sobie? -zapytałam kładąc głowę na ramieniu Steva.
-Jeżeli chcesz.
-Tak chcę.
-No więc dobrze. Na początku byłem chłopcem o drobnej posturze, cierpiałem na astmę i różnego rodzaju gorączki, nadciśnienie krwi i problemy z sercem. Nie chcieli mnie przyjąć do wojska, a bardzo tego chciałem. Na rekrutacjac wymyślałem tysiące sposobów, żeby się dostać i zawsze z marnym skutkiem. Ale raz się udało. Abraham Erskine dostrzegł we mnie coś przez co zdecydował wybrać mnie pierwszego na przetestowanie Serum Super Żołnierza opracowanego w ramach Strategicznego Rezerwatu Naukowego jako Projekt Odrodzenie. Byłem bardzo zdeterminowany i chyba to we mnie dostrzegł. Nigdy się nie poddawałem ani nie poddaję do teraz. Zgodziłem się i jak widać zadziałało. Z bardzo szczupłego chłopca stałem się mężczyzną o niewyobrażalnej sile. Wszystkie choroby poszły w niepamięć. Zostałem zdegradowany do kampanii propagandowych i otrzymałem nowy tytuł Kapitana Ameryki. Od 1943 do 1945 roku zaatakowałem wiele baz HYDRA wraz moimi przyjaciółmi. Schwytałem Red Skull'a, który prawdopodobnie zrobił to tobie, ale przez to straciłem w misji mojego najlepszego przyjaciela Bucky'ego. Pomimo jego straty dalej walczyłem na wojnie i pomagałem Aliantom ją wygrać. Podczas ostatniej misji uderzyłem pojazdem latającym w górę lodową na Arktyce. Wpadłem do lodowatej wody oceanu i zamroziłem się. Właśnie tam spędziłem siedemdziesiąt lat zamarźniety w lodzie. Odnaleźli mnie ludzie TARCZY, byłem zamarźniety w bryle lodu.
-Ty w lodzie. Ja w wodzie. -powiedziałam patrząc mu cały czas w oczy. Jak opowiadał nie mogłam odciągnąć od niego wzroku ani myśli.
-Niestety tak. -oznajmił.
-Co z twoim przyjacielem? Odnalazł się? -zapytałam. Jestem trochę ciekawska.
-Gdy spadł z pociągu, kilkanaście czy nawet kilkaset metrów w dół wszyscy uznali go za zmarłego, bo żadne z ciał nie zostało odnalezione. Został znaleziony przez Związek Radziecki i HYDRE, którzy zaczęli na nim eksperymentowali i dzięki temu przeżył. Po upadku jedynie stracił lewą rękę. Poprzez eksperymentowaniu na nim nadali mu nadludzkie zdolności, a następnie został poddany praniu mózgu i uzbrojony w nową cybernatyczną rękę, aby stać się operatorem znanym jako Zimowy Żołnierz. W ciągu następnych pięćdziesięciu lat wyeliminował każdego, kto stanowił zagrożenie dla HYDRY, w tym mojego przyjaciela Howarda Starka i jego żone Marie, rodziców Tony'ego Stark'a. Pomiędzy jego misjami, Barnes został umieszczony w zastoju kriogenicznym, by zapewnić mu długowieczność.
-Więc nadal żyje? -zapytałam skupiona z poważną miną.
-Tak. Gdy zrobili mu pranie mózgu, nic nie pamiętał. Nawet mnie, przez co doszło do bitwy.
-Jak to?
-Pokręcona sytuacja. Ja, Natasha i Sam, którego musisz poznać stoczyliśmy z nim walkę. Bardzo zaciętą. Bucky zaatakował Nicka jako pierwszego, uratował się na chwilę. Schował się w moim domu i tam został ponownie zaatakowany przez Bucky'ego. Wtedy pierwszy raz go zobaczyłam, ale nie wiedziałem, że to mój przyjaciel. Nick Fury umarł. Oczywiście na niby, zaplanował swoją śmierć, aby wszyscy myśleli, że nie żyje. Nawet my do czasu. Zostałem uznany przez TARCZE za zbiega i zdrajcę, którego trzeba złapać. Razem z Natashą uciekaliśmy przed TARCZĄ. I zrzucili na nas bombę, gdy byliśmy w siedzibę, w której stworzyli TARCZĘ. Musieliśmy, także dowiedzieć się kto zaatakował Nicka, bo jeszcze tego nie wiedzieliśmy. Dowiedzieliśmy się i byłem w szoku, że Bucky żyje. Poznaliśmy jeszcze prawdę o tym, że w TARCZY pracują ludzie z HYDRY i dla HYDRY. Wtedy zaczęła się bitwa z Bucky'm. Omal nie zginęłem.
-To straszne. -przytuliłam Steve'a. Chyba tego w tej chwili potrzebuję.
-Straszne jest to, że próbowali zabić połowe ludzkości żeby stworzyć "lepszy" świat. Byłem na statku lotniczym z Bucky'm, który uznawał mnie za wroga. Walczyłem do końca, bo musiałem dokończyć akcje ratunkową. Miałem okazję go zabić, ale nigdy bym tego nie zrobił. Odpuściłem, przestałem go dusić. Stracił przytomność, a ja miałem kilka sekund na włożenie dobrej karty do panelu. Udało się. Lotniskowiec na którym byliśmy rozwalał się, taka była moja wola, by zaczęli na niego strzelać. Back leżał pod metalową dużą belką, nie mogłem go tam zostawić na pewną śmierć. To mój przyjaciel. Pomogłem mu, a on dalej zadawał mi ciosy. Nie wiedział kim jestem. Mówiłem mu, że mnie zna, on zaprzeczał, że znamy się od dziecka. Powiedziałem jak sie nazywa, jego pełne imię i nazwisko, on na to odczep się. Poddałem się.
"-Nie będą walczyć." puściłem moją tarczę. Bucky dalej próbował mnie zabić. "-Jesteś moim przyjacielem." powiedziałem w jego stronę.
"-Jesteś moim celem." powtarzał cały czas uderzając mnie w twarz z pięści całą siłą. Jedno słowo, jeden cios.
"-To wykończ mnie. Ja przyjaciela nie zawiodę." wydusiłem ledwo żywy. Back na chwilę przestał zadawać mi ciosy i patrzył na mnie oczami. Pamiętam jedynie, że spadła na nas metalowa rura i zbiła szybę, na której leżałem. Spadałem w dół. Back był cały czas na lotniskowcu. Wpadłam do wody. Później w głowie mam tylko przebłyski. Backy wyciągnął mnie z wody i zostawił na brzegu. Uratował mnie i odszedł w głąb lasu. Obudziłem się w szpitalu z muzyką lecącą w tle gdzie towarzyszył mi Sam.-Steve to smutne. Przepraszam, że w ogóle zapytałam. -powiedziałam.
-Nic nie szkodzi. -uśmiechnął się na dwie sekundy, później ten uśmiech znikł. -Musiałem się wygadać. Dawno nie rozmawiałem z kimś tak wprost. Zbytnio nie lubię opowiadać o sobie.
-To dobrze z jednej strony, że otworzyłeś się tak przedemną. Wiele muszę się o Tobie jeszcze dowiedzieć. Kapitan Ameryka. Ratowanie ludzi.
Nadludzka siła. Jesteś jakimś superbohaterem? -zapytałam.-Coś w ten deseń. Jestem w drużynie Avengers. Napewno ich wkrótce spotkasz. Ratujemy ludzkość, naszą planetę. Gdy spałaś, dużo Cię omineło.
-Naprawdę? -zapytałam.
-Tak. -wstał z trawy, na której siedzieliśmy oparci o wielkie drzewo.
Z jego kieszeni wypadł kompas, który sie otworzył. W środku było zdjęcie jakiejś kobiety. Steve szybko schylił się i podniósł przedmiot. Spojrzał na zdjęcie kobiety, a później na mnie.
-To Peggy Carter. -wziął głęboki oddech.
Jakoś takoś dzisiaj dużo opowiadania o naszym Kapitanie.
Pewnie wy znacie jego historię, ale Emily niestety nie. Dziewczyna zagłebi się teraz w historie Steve'a i będzie ciekawie. :)
CZYTASZ
Dziewczyna z wody | Kapitan Ameryka
FanfictionRok 1940, 18 letnia Emma Willson chcąca pomóc rannym żołnierzom i cywilom, dołączyła do grupy sanitaruszek, które pomagały na wojnę. Na II wojnie światowej. Co przydarzy się młodej dziewczynie? Poznajcie życie pomocnej, zabawnej i odważnej Emili...