c h a p t e r s i x t e e n

72 11 31
                                    

02.09.2013r., Incheon

~ Mamo? ~ siedemnastoletni Yoongi, odziany w zielonkawy, szpitalny "szlafrok" ostrożnie rozsunął drzwi do przestronnej sali.

~ Wejdź słoneczko, wejdź. ~ Wątła kobieta uniosła zmęczony wzrok na syna i delikatnie skinęła głową.

~ Przyniosłem Twoje ulubione kwiaty. ~ Oznajmił, szybko mrugając wąskimi powiekami, nie pozwalając kryształowym łzom ujrzeć światła dziennego. Uśmiechnął się blado.

~ Pójdę nalać świeżej wody. ~ To zdanie ledwo opuściło jego spierzchnięte usta. Odłożył białe lilie na nocny stolik obok łóżka schorowanej kobiety, spuścił smętnie głowę, na powrót opuszczając szpitalny pokój.

"Najpierw straciłem przyjaciela a teraz los odbiera mi mamę, rozumiem." Yoongi przytaknął, próbując zrozumieć sens tych zdarzeń. Szedł białymi korytarzami ze spuszczoną nisko głową, wpatrując sie w czubki własnych butów. Nie rozumiał, czemu tak się dzieje. A może nie chciał zrozumieć?

Wtedy jeszcze nie wiedział, że wszystkie te zdarzenia na końcu mają doprowadzić go do utraconej w dziecięcym wieku osoby.

~ Hej, Yoongi, spójrz na mnie. ~ Wrócił do sali stając tyłem do łóżka i wkładał kwiaty do szklanego, przezroczystego wazonu. Kobieta otuliła jego uszy swoim nieco zmęczonym, lecz nadal ciepłym głosem. Kruche ciało odwróciło się nieznacznie w jej stronę, unosząc wyżej zrezygnowany wzrok, w którym powoli gasła nadzieja.

~ Nie chcę Cię stracić, mamo. ~ Szepnął, pociągając nosem, w międzyczasie odstawiając na niski stoliczek wazon z białymi liliami.

~ Przecież nie stracisz. ~ Przy odrobinie wysiłku podniosła dłoń, z podłączonym na wierzchu wenflonem i ujęła jego kościste paliczki. Lekko uścisnęła, spoglądając w zaszklone łzami, ciemne oczy.

~ Nie bój się kochanie, dasz radę, tak? Masz Taehyunga i Jimina. ~ Obdarzyła go ciepłym uśmiechem. ~ I pamiętaj, że ja nigdy Cię nie zostawię, dobrze? Zawsze będę patrzyła na to, co robisz, jakich wyborów dokonujesz i jak żyjesz. Zawsze będę przy Tobie czuwać i tulić do snu.

Nastąpiła cisza, przerywana tylko niespokojnym, nieco urywanym oddechem Sooran a także cichymi pochlipywaniami Yoongiego.

~ Spójrz w niebo. ~ Zaczęła po chwili, zawieszając wzrok na ciemnym nieboskłonie nocy przykrytym płaszczem jaśniejących gwiazd.

~ Teraz wybierz jedną z tych gwiazd, taką, którą widzisz każdego wieczora i każdej nocy. ~ Odczekała chwilę, aż blondwłosy chłopiec znajdzie jasny punkcik.

~ A potem, kiedy nie będzie mnie już na tym świecie patrz w niebo, na tę jedną, konkretną gwiazdkę i wyobrażaj sobie, że to ja na Ciebie patrzę i mocno trzymam Twoją rękę, jak wtedy, kiedy pierwszy raz bałeś się iść do przedszkola.

W tym momencie emocji Yoongiego nie trzymały już żadne hamulce, płakał, jak bezbronne dziecko, trzymając głowę na kolanach kobiety i czując jej kojący dotyk na swoich blond kosmykach.

I mimo, że doskonale zdawał sobie sprawę, iż nie jest teraz przy osobie, która go urodziła, kochał ją jeszcze mocniej niż swoją prawdziwą matkę. Bo tylko Sooran otaczała go opieką, dbała, kładła do snu oraz przytulała, kiedy tego potrzebował. Tylko Sooran tak na prawdę cały czas przy nim czuwała.

A teraz, kiedy stał przed dziesiątkami zakrwawionych ciał zastanawiał się, czy aby na pewno dobrze wybrał.

Podczas, kiedy dokładnie rok później Kim Seokjin kolejny dzień z rzędu otwierał swój zakład fotograficzny o nazwie "PLDB photo", nostalgicznym wzrokiem wpatrując się w białą lilię wygodnie goszczącą się na szyldzie. Lilię, nieustannie przypominającą mu o nieciekawej przeszłości.

Charm  || myg & jhs; jjk & kthWhere stories live. Discover now