27.12.2013r., Seoul
~ Mam rozumieć, że chcesz abym po południu, kiedy skończę ćwiczyć, chodził pomiędzy brudnymi, ciasnymi uliczkami i dostarczał to świństwo dzianym, wysoko postawionym ludziom i nastolatkom, którzy z każdym dniem będą coraz bardziej popadać w długi i wyniszczać swój organizm przez jakieś prochy, tak?
~ Sugerujesz, że powinienem zawiesić największą działalność naszej firmy, żeby jakieś szczeniaki się nie zadłużały? ~ Starszy mężczyzna prychnął cicho pod nosem, poprawiając swoje ciało na wygodnym, obitym czarną skórą fotelu.
~ Przecież nie pukam im do domów, nie wcieram im tego w dziąsła ani nie każę wciągać. One same przychodzą, spójrz, jakiś kolejny zdesperowany dzieciak wieku nastoletniego właśnie dzwoni. ~ Powiedział, uśmiechając się jakby zwycięsko, dumnie i wskazując na wydający irytujące dźwięki telefon.
Podczas kiedy Jooheon odbywał ekstremalnie krótką rozmowę, Yoongi turlał się w myślach ze śmiechu na wspomnienie słów „naszej firmy".
„Taka z nich firma, jak ze mnie pianista" prychnął cicho pod nosem, na powrót unosząc głowę w górę i wpatrując się przenikliwie w swojego tymczasowego, miał nadzieję, pracodawcę.
~ Poza tym, mój drogi Yoongi, zrobisz to, bo potrzebujesz pieniędzy. Nie ukryjesz faktu, że tak naprawdę zostałeś bez nikogo, nie masz osoby, która będzie płaciła za twoje jedzenie oraz lekcje pianina, która będzie kupowała Ci kolejne książki o psychologii oraz pytała, czy przypadkiem nie potrzebujesz nowych ubrań, ponieważ Sooran ~ zawiesił się na chwile, wypuszczając trujący dym spomiędzy warg ~ cóż, nie żyje.
W tym momencie Min Yoongi poczuł się cholernie mały, do jego oczu ponownie napłynęły ciężkie łzy, a do głowy przytłaczające myśli, że ta cudowna kobieta nie stoi już tuż obok niego, nie trzyma za rękę, nie troszczy się i nie głaszcze po nieco zniszczonych kosmykach.
~ Nie sugeruj, że była dla mnie jedynie jak bank, udzielający nieoprocentowanych pożyczek. ~ Surowy głos odbił się od chłodnych ścian pomieszczenia, docierając wprost do wyczulonych, przyozdobionych kolczykami uszu Jooheona.
~ Nic takiego nie opuściło moich ust. ~ Zaoponował, przekładając granatowy, metalowy długopis między długimi palcami. ~ Z pewnością także bardzo ją kochałeś, nie zaprzeczam tego.
A biedny, młody oraz nieco roztrzęsiony mężczyzna odwrócił się na piecie i skierował ciężkie, smętne kroki w stronę drewnianych wyjściowych drzwi, nie wiedząc, czy ma jakiekolwiek inne rozwiązanie tej sytuacji.
Ciągle dzielnie walczył ze śmiercią swojej „matki".
Codziennie budził się rano, ocierał uporczywe łzy i jako siedemnastoletni nastolatek stawał na nogi, aby przeżyć.
~ Jutro zaczynasz o dziesiątej rano, przyjdź od razu do mnie po listę miejsc, do których musisz dostarczyć prochy a potem wróć po nowy pistolet. Będziesz musiał zrobić krótką „wycieczkę" do Incheon bo mamy tam kilku klientów, więc możesz od razu pozdrowić biało włosego pracodawcę Twojego przyjaciela! ~ Zawołał za nim na odchodne, a ręka Yoongiego znajdująca się aktualnie na srebrnej klamce zamarła w połowie ruchu.
Biało włosy pracodawca mojego przyjaciela, który nie rozwozi już prochów, tylko założył własny zakład fotograficzny.
Dla Yoongiego brzmiał to absurdalnie, lecz dzisiaj nie miał już wystarczających pokładów siły, aby się nad tym zastanawiać.
01.12.2017r., Seoul
~ Dobrze, jutro do portu w Mokp'o, Yosu i Masan przypływają z północnych Chin i Tajlandii nowe kontenery z dragami. Trzy podstawowe, te co zawsze. Plan działania pozostaje niezmienny, jesteśmy tam szybciej niż ludzie Jeongguka z Neugdae i na fałszywych dokumentach po prostu je przechwycamy. Jego portowi strażnicy, którzy pełnią dyżur akurat w tych godzinach, są tak głupi, że nawet się nie łapią, że nie jesteśmy z jego mafii. Nowością na tę akcję jest to, że do Masan jedzie dodatkowy człowiek, na tych prochach zależy Jeonowi najbardziej, bo to lepszej jakości amfetamina. Podejrzewam, że już po ostatniej akcji pienił się ze złości, teraz pewnie wyśle tam więcej ludzi, więc Yoongi jedzie razem z Wami, jako rewolwerowiec pomocniczy, tak „na w razie czego".
~ Wczoraj omawiałem już przebieg poniedziałkowej akcji, ale dzisiaj jeszcze przypomnę, a dziesiątego grudnia zrobimy ostatnie zebranie stricte tego dotyczące. Wchodzimy do „Wings", największego gabarytowo klubu prowadzonego przez Jeon Jeongguka wieczorem, około godziny dwudziestej trzeciej, wtedy ludzie chcą „czegoś mocniejszego", sprzedajemy im przechwycone prochy z dwukrotnie większym zyskiem, niż gdybyśmy zrobili to upychając je zwykłym ludziom na ulicy. Całej sytuacji pilnują z góry nasi rewolwerowcy. Pod samą kopułą głównego lokalu „Wings" umieszczone są czarne deski, podświetlane po bokach przez Ledy, jeżeli usiądziecie na grzbiecie tych bel, będziecie niemalże niewidoczni. ~ Zwrócił się w stronę Yoongiego i kilku innych mężczyzn „po fachu", kontynuując.
~ Szacowany czas zakończenia akcji to godzina pierwsza w nocy. Ulatniamy się niczym letni wiatr ~ zaśmiał się na to porównanie ~ z kieszeniami wypchanymi pieniędzmi i wracamy tutaj. Jeśli ktoś ma jakieś pytania to teraz proszę, jeśli nie, życzę wszystkim miłej nocy. ~ Zakończył, pobieżnie obiegając wzrokiem swoich ludzi, którzy tylko pokiwali głowami dając znak, że wszystko rozumieją.
09.03.2014., Incheon
~ Pytanie czy wyzwanie? ~ Zapytał Jimin wygodnie rozłożony na puszystym dywanie w domu Mina. Było już grubo po pierwszej w nocy, kiedy trójka przyjaciół nadal celebrowała urodziny najstarszego z nich.
~ Oczywiście, że pytanie. ~ Prychnął rozbawiony Kim, lekko wzruszając ramionami.
~ Ale jesteś mięczak. ~ Blond włosy skomentował jego decyzję jednym słowem, biorąc kolejną garść miodowych chrupek i wkładając wszystkie na raz do buzi.
~ Nigdy nie powiedziałeś nam, jak nazywa się twój pracodawca. ~ Słowa lekko wypłynęły z spomiędzy ust Yoongiego kiedy tylko dostrzegł, że niebieski korek butelki wskazał siedzącego obok Taehyunga.
~ Kim SeokJin. ~ Odpowiedział bez zająknięcia, łapiąc plastik w dłoń i wprawiając go z powrotem w ruch.
Tym razem przedmiot wskazał Jimina, aktualnie zapijającego kieliszek soju kolejnymi litrami słodkiego, wiśniowego napoju, i kiedy ten miał już krzyczeć głośne „wyzwanie", w pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk jego telefonu. Park nie miał najmniejszego zamiaru odbierać, jednak kiedy dostrzegł na wyświetlaczu litery formujące imię „Hoseok" oraz nazwisko „Jung" bez ani krzty zawahania przesunął strzałkę w stronę zielonej słuchawki i szybkim krokiem wyszedł z pomieszczenia.
I kiedy słyszał po drugiej stronie telefonu słowa „Jiminnie, wybacz mi, ale wydaje mi się, że nasz związek musi jeszcze dojrzeć, wiem, że jest późna godzina, ale rano nie miałbym odwagi tego powiedzieć", niczego nieświadoma pozostała dwójka, zajadała się paluszkami w gorzkiej czekoladzie.
~ Hoseok, czy-czy Ty ze mną zrywasz? ~ Wykrztusił, przykładając chłodną dłoń do drżących ust.
Cisza. Martwa cisza.
~ Hoseok do cholery odpowiedz mi! ~ Wykrzyczał, wolną rękę wplątując teraz w swoje nieco posklejane blond kosmyki, boleśnie za nie ciągnąc.
~ Nie wiem, Jimin. ~ Głośne westchnienie.
~ Jesteś dla mnie ważny, ale chyba muszę przemyśleć kilka kwestii.
A Jimin? Jimin zanim zdążył otworzyć swoje pełne usta, aby odpowiedzieć cokolwiek, powitał go dźwięk zakańczanego połączenia i kolejna w przeciągu minuty martwa cisza.
Ocierając łzy zabrał z wieszaka swój długi, czarny płaszcz i nic nie mówiąc przyjaciołom skierował się do wyjścia.
_____________________
Jak tam Wasze wakacje?Jeśli macie do mnie jakieś pytania itp itd to możecie w komentarzu, na czacie prywatnym lub zapraszam też na twittera @hopedrwatt
Dobrego tygodnia!! ❤️
A tymczasem Hoba i Yoongi są już coraz bliżej spotkania się, lecz najpierw Yoon na krótki czas stanie się detektywem, a Jimin... Jimin cóż, on też musi załatwić kilka spraw.
YOU ARE READING
Charm || myg & jhs; jjk & kth
FanfictionCzy z pozoru nic nie znaczący naszyjnik, może uratować życie i przywrócić wspomnienia? ° W niektórych przypadkach życie komplikuje się nieco bardziej, a mafie nie sprawdzają, czy w ich skład wchodzi ktoś, kto kiedyś bratał się z wrogiem •nieco flu...