15.02.2014r., Seoul
~ Czekaj Tae, właśnie parkuję pod domem babci Jimina, za moment do Ciebie oddzwonię. ~ Yoongi pożegnał przyjaciela, zgasił silnik samochodu i spokojnie otworzył drzwi pojazdu, stawiając pierwszy krok na skrzypiącym pod podeszwami jaskrawym śniegu.
I pewnie gdyby wiedział, co usłyszy za kilka minut, nigdy by się tu nie zatrzymał.
Przyjechał po przyjaciela, ponieważ warunki pogodowe nie sprzyjały jeździe w pojedynkę, a razem z Kimem postanowili również zorganizować noc filmową. Chcieli zrobić Parkowi bez okazyjną niespodziankę.
Przeszedł po ukrytym pod cienką warstwą śniegu chodniczku, lekko skostniałą pięścią pukając w ciemne drewniane drzwi. Ku jemu wielkiemu zdziwieniu nie otworzył mu ani Jimin ani jego babcia. W lekkim stresie spojrzał na numer domu, upewniając się czy przypadkiem nic nie pomylił.
Ale cóż, adres zgadzał się w każdym calu.
~ Kogo szukasz chłopcze? Zgubiłeś się może? ~ Niska kobieta w szczelnie zawiązanym szlafroku otworzyła drzwi, zwracając jego uwagę. Na twarzy miała wymalowane lekkie zmieszanie, lecz także widoczny serdeczny uśmiech.
~ J–ja, ja myślałem, że mój przyjaciel jest u swojej babci. ~ Ściszył głos pod koniec wypowiedzi, spuścił głowę i zaczął nienaturalnie wykrzywiać blade, coraz bardziej kostniejące palce.
~ Nie mieszka tu może Park Hyusoo? ~ Zapytał po chwili, wyrywając się z głębokiego letargu.
~ Ta kobieta nie żyje od dwóch lat. ~ Odpowiedziała, posyłając mu niezrozumiałe i nieco współczujące spojrzenie. A Yoongi zamarł w miejscu, nie mając pojęcia, co powinien teraz zrobić.
~ Halo, wszystko w porządku? ~ Ostrożnie położyła rękę na jego chudym ramieniu, przykrytym materiałem czarnego płaszcza.
Nastolatek odsunął się jakby przerażony, twierdząco kiwając głową.
~ Tak, tak wszystko w porządku. Dziękuję.
Siedział w samochodzie dobre piętnaście minut, ogrzewając ręce i prowadząc wewnętrzny dialog. Czuł się chorobliwie mały i okropnie oszukany. Gdzie w takim razie jeździł Jimin w każdy weekend, skoro jego babcia nie żyje od dwóch lat? Siedział i nie wiedział, co powinien teraz zrobić, ponieważ powiedzenie tego Parkowi prosto w twarz absolutnie nie wchodziło w grę.
~ Hej Jiminnie, robimy z Taehyungiem wieczór filmów, więc stwierdziłem, że po Ciebie przyjadę, jeszcze jest taka okropna śnieżyca, nie chcieliśmy, żebyś jechał sam. Gdzie po Ciebie przyjechać, jesteś u babci? ~ Wyrzucił z siebie na jednym wydechu, lekko drżącą ręką przytrzymując telefon blisko ucha.
~ Tak, jestem u babci, daj mi dziesięć minut, muszę się ubrać i pożegnać. ~ Odpowiedź udzielona drżącym głosem wzbudziła jeszcze więcej wątpliwości.
~ Dobrze, poczekam.
~ Hoseok, proszę mógłbyś zawieźć mnie na Sowol-ro? ~ Jimin złożył ręce, posyłając mężczyźnie błagalne spojrzenie, w między czasie zakładając na nogi czarne, skórzane sztyblety.
~ Jasne, nie ma problemu, tylko powiedz mi, czemu tak nagle.
~ Yoongi i Taehyung organizują dzisiaj wieczór filmowy i Yoon przyjechał po mnie, żebym nie musiał wracać sam w tę śnieżycę, tylko że ja nie powiedziałem im jeszcze, że moja babcia nie żyje. ~ Wyjaśnił szybko, zniecierpliwiony bawiąc się palcami, kiedy samochód zatrzymał się na czerwonych światłach.
~ Od dwóch lat nie powiedziałeś im, ze Twoja babcia nie żyje i że tak naprawdę przyjeżdżasz do mnie a nie do niej?
~ Boję się, po prostu coś wewnątrz mnie nie pozwala mi tego zrobić. Proszę, nie oceniaj mnie. ~ Szepnął niemal błagalnym głosem, wypatrując samochodu przyjaciela.
~ O, tutaj możesz mnie wysadzić, dziękuję aniele.
Hoseok jedynie westchnął, nie wiedząc co powinien o tym wszystkim sądzić. Pożegnał się z chłopakiem szybkim buziakiem w policzek i poczekał, aż ten wsiądzie do drugiego samochodu.
A twarz niejakiego Yoongiego wydawała mu się łudząco podobna do twarzy jego przyjaciela z dzieciństwa.
~ Dlaczego nie wyszedłeś frontowymi drzwiami? ~ Zapytał brunet udając, że nadal żyje w słodkiej niewiedzy.
~ Babcia zgubiła klucz, musiałem wyjść tyłem. ~ Wyjaśnił pospiesznie, od razu łącząc telefon z samochodowym radiem i puszczając „Daylight" w wykonaniu Klass'a i Jona'a Selle'a.
~ Jedźmy już, zaraz znowu będzie mocno padać. ~ Skwitował jedynie, wygodnie układając się w samochodowym fotelu i nieco podgłaszając muzykę.
03.12.2017r., Seoul
~ Sprawa wygląda tak, że Lee Jooheon to pierdolony skurwiel, dziękuję, żegnam. ~ Rozpoczął spotkanie, z brzdękiem odstawiając prawie pustą szklankę po wodzie na ciemny blat.
~ Jeongguk, opanuj i siebie i swoje emocje i wypowiedz się spokojnie. Dobrze wiesz, że agresja nie przyniesie ani w tym momencie, ani podczas całej tej sytuacji zadawalających efektów. ~ Spokojny głos Hoseoka rozbrzmiał w pomieszczeniu, tym samym zwracając w jego stronę kilka par oczu. Jeon natomiast wziął głęboki oddech i przymknął powieki.
Czuł, że wszystkie sprawy zaczynają wymykać mu się spod kontroli. Że całe imperium nie działa już tak prężnie jak chociażby rok temu, że Lee Jooheon potrafi czytać mu w myślach, że traci poklask wśród swoich pracowników, że ważne relacje prześlizgują się sprytnie i gładko między jego szczupłymi palcami, a dwudziestopięcioletni Jeon Jeongguk, głowa potężnego Neugdae, w żaden sposób nie jest w stanie ich zatrzymać. Najbardziej jednak bał się, że jego relacja z Kim Taehyungiem, aniołem w beżowym płaszczu i aparatem Canon EOS M50 w ręce, także niedługo zacznie się sypać. Czuł, ba! on nawet wiedział, że jeśli pozostanie mu jedynie Hoseok, najzwyczajniej nie da rady. Potrzebował, całym sobą pragnął mieć przy sobie tego, nieco roztrzepanego, fotografa.
~ Sprawy nie wyglądają kolorowo. ~ Zaczął ponownie, tym razem spokojnym i opanowanym tonem.
~ Ludzie z Paendeo znowu przechwycili nasze kontenery z towarem, spisując nas na ogromne straty pieniężne, z tego powodu wywalę bezdyskusyjnie wszystkie osoby, które miały do tego nie dopuścić, nie mogę pozwalać na takie niedopatrzenia oraz nieposłuszeństwa ale o tym później, teraz najprawdopodobniej podejmą kolejne działania. Myślę, że perfidnie przyjdą około dziesiątego grudnia do „Wings", bo to jeden z naszych największych klubów, aby sprzedać towar z dwukrotnym zyskiem. I w tym momencie podejmiemy najbardziej skrajne działania, ponieważ trzeba sprawić, aby Lee Jooheon nie był w stanie już więcej nic wymyślić, zabijemy go i przy okazji kilku jego najlepszych ludzi.
Hoseok patrzył na Jeongguka i czuł, jak jego skórę pokrywają ciarki. Miał wrażenie, że od bossa imperium bije przeraźliwy chłód oraz oschłość. Wiedział także w jakim stanie psychicznym aktualnie znajduje się Jeon, lecz w żaden sposób nie potrafił mu pomóc.
~ Masz jakieś plany? ~ Zapytał w końcu, kiedy wszyscy zgromadzeni opuścili przestronne pomieszczenie.
~ Nic, czemu pytasz? Nie powinieneś już dawno być w domu? Jimin dzisiaj nie przyjeżdża? ~ Posłał mu zdziwione spojrzenie, dopijając ostatni łyk wody ze szklanki.
~ Dzisiaj nie, nie mogę zapominać, że nie mam tylko chłopaka, ale też przyjaciela. Pooglądamy razem gwiazdy? ~ Uśmiechnął się lekko mocno go przytulając, jakby chciał zabrać wszystkie ciążące na młodym mężczyźnie problemy.
__________________________
Witam pięknie w ten niedzielny wieczór ❤️
Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku i że nie zawodzę Was, jeśli chodzi o rozdziałyPytania, propozycje, zażalenia itp. 👉✍️
Trzymajcie się i miłego tygodnia życzę!
Mam nadzieję, że widzimy się za tydzień i zdążę napisać przynajmniej dwa rozdziały w przód, w razie czego informacje na mojej tablicy oraz na twitterze @hopedrwatt, gdzie serdecznie zapraszam!
Dobrej nocy! 🌟🐨
YOU ARE READING
Charm || myg & jhs; jjk & kth
FanfictionCzy z pozoru nic nie znaczący naszyjnik, może uratować życie i przywrócić wspomnienia? ° W niektórych przypadkach życie komplikuje się nieco bardziej, a mafie nie sprawdzają, czy w ich skład wchodzi ktoś, kto kiedyś bratał się z wrogiem •nieco flu...