Obudziły mnie promienie słońca jak co ranek. Otworzyłam moje powieki i odrazu wszystko zobaczyłam dokładnie. Płatki kurzu unoszące się w powietrzu. Promienie świta przebijające się przez szyby okien. Małe okruszki piachu na ziemi. Cały materiał mojej pogniecionej pościeli.
Wstałam niechętnie z łóżka z jękiem i podeszłam do okna, a następnie je uchyliłam, aby trochę świeżego powietrza wleciało do mojego pokoju. Ruszyłam w stronę wyjścia z pomieszczenia. W moim pokoju słyszała, jak mama krząta się po kuchni. Zeszłam po schodach na dół i skierowałam się w stronę kuchni. W pomieszczeniu była moja mama, która robiła już śniadanie.
- Dzień dobry kwiatuszku. - Odparła z uśmiechem, spoglądając na mnie swoimi nieludzko i intensywnie niebieskimi oczami. Jej skóra była idealnie gładka i błyszczała pod słońce. Ludzka skóra też tak błyszczała, ale ludzkie oko nie było w stanie tego zauważyć. Była ubrana w swoje czarne dżinsowe spodnie i do tego biała koszula, która była idealnie wyprasowana i w ten sam sposób się na niej układała. Na ustach spoczywała intensywnie czerwona pomadka.
Posłałam jej uśmiech i usiadłam do stołu. Po chwili podała mi szklankę z ludzką krwią. Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.
- Żadnych wykrętów. To, że jesteś hybrydą nie znaczy, że nie musisz pić krwi. Ciesz się, że minimalnie musisz raz w tygodniu ją pić, a nie jak ja i twój tata codziennie. - Zaczęła swoje matczyne kazania. Zaczyna się. Co ranek to samo. Co z tego, że jestem w połowie człowiekiem. Krew muszę pić.
- To dlatego, że wy jesteście wampirami, a ja jestem w połowie wampirem, a w połowie człowiekiem. - Przewróciłam oczami, a następnie upiłam łyk czerwonego napoju. Nie chodzi o to, że krew mi nie smakuje. Jest naprawdę pyszna, ale moje ludzkie geny, trochę to odstrasza. Jestem czymś nie znanym na świecie. Aby postała hybryda jeden z rodziców musi być człowiekiem. Gdy moi rodzice się poznali mój tata był człowiekiem. Wampiry ogółem nie mogą się rozmnażać, no chyba, że z człowiekiem. Można powiedzieć, że jestem wpadką i zarazem cudem jednocześnie. Nikt nigdy wcześniej nie słyszał o tym aby wampir mógł się rozmnożyć. Nagle bum Zurie jest w ciąży. Carden od praktycznie samego początku wiedział o tajemnicy mamy, ale był w niej zakochany po uszy. Gdy tylko się urodziłam, Zurie przemieniła mojego tatę, oczywiście za jego namową. W taki sposób moi rodzice to wampiry, a ja jestem hybrydą.
Po chwili do kuchni wszedł mój tata. Jego czarne jak węgiel włosy idealnie się układały. Miał na sobie granatowy garnitur i do tego czerwony krawat. Spojrzał na mnie swoimi szarymi oczyma, w których widziałam te ojcowskie iskierki miłości.
Zachowywaliśmy się jak normalna rodzina. Rodzice pracowali, ja chodziłam do szkoły. Czasami jak zabrakło zapasu torebkowej krwi ludzkiej, to polowaliśmy, ale tylko na zwierzęta. Ani razu nie ugryzłam człowieka, a żyje siedemnaście lat. Jest dwudziesty pierwszy wiek i wampiry odeszły od polowania na ludzi, no oprócz wyjątków. Teraz wszyscy biorą krew z banku krwi.
- Jak spałaś? - Spytał, wyjmując z tajnego schowka torebkę z czerwoną cieczą, a następnie wlał ją sobie do szklanki.
- Dobrze. - Odparłam. Mama postawiła stos kanapek na stole. Wzięłam się za jedzenie. Mimo iż według legend i różnych historii wampiry nie jedzą ludzkiego jedzenia, to to jest kompletna bzdura. Nasze organizmy się bardzo nie różnią od człowieka. Po prostu musimy dodatkowo spożywać krew, aby nie umrzeć z przysłowiowego głodu. Wszyscy usiedliśmy do stołu i zjedliśmy w ciszy śniadanie. Usłyszałam, że zbliża się do drzwi moja przyjaciółka Abby. Wampiry mają lepszy słuch, a to z powodu, że jesteśmy drapieżnikami i musimy dobrze słyszeć. Wstałam moim wampiryzm tempem od stołu i w ten sam sposób podbiegłam do drzwi wejściowych. Otworzyłam je za nim zdążyła zapukała.