Obudziły mnie ostre promienie światła, które zaczęły parzyć moją skórę i wypalać w niej rany. Z prędkością świtała podbiegłam do ściany, na której był cień i nie docierało do niego jakiekolwiek światło. Rozejrzałam się ostrożnie po pokoju. Moje rzeczy były porozrzucane po całym pomieszczeniu, a głową napierdalała mnie niemiłosiernie. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, które znajdowało się na drugim końcu pokoju. Miałam na sobie jakąś koszule nocną, która sięgała mi do połowy ud. Włosy były potargane i nie wyglądały najlepiej, ale znając życie dla ludzkiego oka bym wyglądał jak ósmy cud świata. Na moim ciele znajdowały się poparzenia od słońca, które zaczęły się powoli goić, ale szło to strasznie ociężale. W moim gardle czułam okropne płomienie pragnienia, które oznaczały, że potrzebuje krwi.
Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół, unikając promieni słońca. W kuchni usłyszałam krzątając się Carmen. Stanęłam w progu, ponieważ całe pomieszczenie było rozświetlone w słońcu. Moja ciocia spojrzała na mnie, po czym znalazła się koło mnie z prędkością siatka i podała mi butelkę z ludzką krwią. Szybko ją otworzyłam a zawartość wypiłam. Zajęło mi to chyba pięć sekund. Wyciągnęłam swoją rękę w kierunku świtała i już promienie mnie nie parzyły. Weszłam do pomieszczenia, a następnie usiadłam przy stole kuchennym.
- Coś się wczoraj stało? Chyba pierwszy raz budzę się pozbawiona krwi i wrażliwa na świtało. - Odparłam spokojnie, przyglądając się pytająco brunetce. Kobieta usiadła do stołu i spojrzała na mnie rozbawiona.
- Przekroczyłaś śmiertelną dawkę alkoholu we krwi. Zmarłaś i teraz zmartwychwstałaś. A jak obie wiemy jak smierć kliniczna działa na wampiry. Musimy uzupełnić swój organizm krwią, aby mógł prawidłowo funkcjonować. - Skwitowała, a przy drugim zdaniu się zaśmiała. Westchnęłam zrezygnowana i chciałam coś powiedzieć, gdy usłyszałam szmer za mną. Spojrzałam w tamtym kierunku. Moim oczom ukazał się obcy, przystojny facet, który ubierała się do wyjścia. Do moich nozdrzy doszedł jego zapach. Człowiek. Szatyn uśmiechnął się nieśmiale w moim kierunku i kończył ubieranie się.
Po chwili mężczyzna bez słowa wyszedł, a ja spojrzałam zaskoczona na moją ciocie. Nie chodziło o to, że z kimś sypia. Mam na to wyjebane, ale to był kurwa człowiek. Z krwi i kości istota ludzka.
- Serio? - Spytałam oskarżycielskim tonem, spoglądać z prędkością światła na brunetkę, która siedzi na przeciwko mnie. Carmen wzruszyła obojętnie ramionami na moje pytanie, po czym upiła łyk krwistego napoju, który wlała sobie do szklanki. - Z człowiekiem? - Ponowiłam pytanie, tym razem bardziej stanowczo. Siostra mojej mamy przewróciła oczami na pytanie, które jej zadałam.
- To się nazywa hipokryzja, młoda damo. - Pogroziła mi palce, po czym upiła do końca krew i wstała od stołu. Przyglądałam jej się lekko zdezorientowana. - Całowałaś się z człowiekiem i do tego łowcą. - Powiedziałam, wstawiając naczynie do zmywarki. Przewróciłam oczami na jej słowa.
- Właśnie, całowałam a nie współżyłam. - Powiedziałam z powagą w tonie mojego melodyjnego głosu. Carmen odwróciła się w moją stronę, opierając się o blat kuchenny i krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej.
- Tylko, że mój seks jest bez zobowiązań, a ten cały łowca ci się podoba i po wczorajszej rozmowie między wami wnioskuje, że ty mu też. - Odparła z powagą, wpatrując się wprost w moje zielone oczy. Jęknęłam niezadowolona, wstając od stołu i ruszyłam z prędkością świtała do swojego pokoju. W tym momencie sobie uświadomiłam, że nie mam kompletnie żadnych ciuchów.
- Ciociu! - Krzyknęłam, a po chwili Carmen weszła do pokoju. Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem. - Mogę coś od ciebie pożyczyć? Nie mam ze sobą żadnych ciuchów. - Wyjaśniłam błagalnym tonem głosu, a Carmen w mgnieniu oka była już u siebie w sypialni. Poszłam za nią. Łóżko było krotko mówiąc rozwalone po współżyciu z tym człowiekiem.