Adrien Pov
Z mojego gardła opuścił głośny ryk bólu, gdy werbena wypalał rany na moich plecach. Wampir zadawał mi cios za ciosem liną nasączoną werbeną. Sam miał rękawice, aby go nie patrzyła. Przez tydzień, dzień w dzień po kilka godzin tortury.Po chwili do pomieszczenia wszedł mój były kompan do picia. Wziął krzesło i usiadł naprzeciwko mnie. Przyglądał mi się uważnie. Spojrzałem na niego chłodnym wzrokiem, a z moich ust wydało się ciche wampirze warknięcie.
- Co twoja mama na to? - Spytał, a ja mimo iż byłem zaskoczony nie pokazałem tego. Po co on wciąga w to moją świętej pamięci mamę.
- Nie twój zasrany interes. - Warknąłem zły, ciężko dysząc. Mężczyzna oparł się wygodnie i zarzucił mogę na nogę.
- Mój nie, ale twój. Kobieta, która widziała dobro i zło, ale nigdy nie wrzucał wszystkich do jednego wora. Co by powiedziała widząc cię w takiej odsłonię? Wampira, który zabił swoją miłość, która była gotowa za niego oddać życie. Wampira, który wyzbył się człowieczeństwa, bo tak mu jest łatwiej. - Skwitował poważnie, a ja chciałem mu przywalić, ale zapomniałem, że jestem przywiązany linami z werbeny i zaczęły wypalać rany w moich nadgarstkach i kostkach. Syknęłam z bólu i odpuściłem. - Byłaby tobą bardzo zawiedziona. - Westchnął ciężko. Mimo iż wiedziałem, że mówi to wszystko, aby sprawić mi ból to i tak to zrobił. Bolała mnie ta myśl. Ona nigdy by do tego nie dopuściła. - Może odświeżymy ci pamięć. - Powiedział, a następnie wyjął z kieszeni zdjęcie i wyciągnął je w moim kierunku. Była tam moja mama, który tuliła mnie od tyłu z szerokim uśmiechem na jej cudnej twarzy. Koło niej stał mój ojciec, który przytulał natomiast mojego brata.
- Przestań. - Zwiesiłam głowę, bo ból psychiczny na ten widok mnie wykańczał.
- Dlaczego? Przecież nic nie czujesz? Co za różnica? - Spytał z kpiną, pochylając się w moją stronę. Warknąłem zirytowany na niego.
- Po prostu przestań. - Powiedziałem błagalnie, a on westchnął ciężko.
- Wiesz, że możesz jeszcze wszystko naprawić. Ruby na ciebie czeka. - Odparł spokojnie, wnikliwie mi się przyglądając. Podniosłem na niego zmęczony wzrok i zacząłem trawić poważnie jego słowa. Czy mogę to naprawić? Nawet jeśli uda mi się ją wybudzić, to ona mi tego nie wybaczy. Nigdy w życiu. To jest niewybaczalne.
- Jak mam niby to zrobić? - Spytałem ciekawy, błądząc wzrokiem po jego twarzy. Mężczyzna westchnął i wstał z krzesła. Zaczął krążyć po pomieszczeniu spokojnym krokiem.
- Mam swoje lata i odkryłem pewną metodę zwracania człowieczeństwa. - Zaczął poważnie, a ja przyglądałem mu się pytająco. - Tylko, że tylko ty możesz to zrobić. - Wyjaśnić, spoglądając na mniej
- Co mam zrobić? - Co mi zależy? Co jeśli z człowieczeństwem będę znów szczęśliwy jak za ludzkiego życia? Może mogę jeszcze wszystko naprawić?
- Zajrzeć głęboko do swojego serca i znaleźć najszczęśliwsze momenty swojego życia i znaleźć powodu, aby znów to poczuć. - Odparł poważnie, siadając na krześle. Odetchnąłem głęboko i zacząłem szukać. Odgrzebałem wszystkie szczęśliwe momenty z mojego dzieciństwa. Chwile gdzie byłem naprawdę szczęśliwy, ale czułem, że to nie wystarcza. Zacząłem szukać głębiej. Wtedy przed moimi oczami stanęły momenty z Ruby. Wspólne treningi, spędzanie czasu na kanapie oglądając maratonu horrorów, które żadnego z nas nie przerażały. Moment gdy zwijałem się z bólu, a on mnie uratowała wysysając jad ze mnie.
Nagle poczułem coś czego dawno nie czułem. Poczucie winny, smutek i strach. Spojrzałem w oczy mężczyzny, a on mi się przyglądał, po czym gestem dłoni pokazał, aby mnie rozwiązali. Zacząłem rozmasowywać obolałe nadgarstki, które zaczęły powoli się goić.