Obudziły mnie promienie słońca, które wpadały do mojego pokoju. Uchyliłam zmęczone powieki i rozejrzałam się po pokoju, gdy dostrzegłam męską sylwetkę. Zerwałam się do pozycji siedzącej, zakrywając kołdrą moje ciało. Usłyszałam ten dobrze znany mi śmiech. Adrien siedział sobie jak nigdy nic na moim łóżku.
- To podchodzi pod psychopatę. - Odparłam poważnie, przyglądając mu się wnikliwe. Zaśmiał się na moje słowa, po czym wstał i rzucił się na łóżko, kładąc się koło mnie. Ułożył się wygodnie, kładąc swoją dłoń pod głowę.
- Nie przesadzajmy. Wysiedziałem tu piętnaście minut i nie miałem ochoty cię zabić. - Skwitował zadowolony z siebie, a ja chwyciłam poduszkę i uderzyłam nią go w brzuch. Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Patrzyłeś na mnie jak śpię przez piętnaście minut?! Lecz się człowieku. - Powiedziałam, oburzona, wstając z łóżka, lecz nie było mi to dane, ponieważ brunet złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął mnie dla siebie. Wpadłam na jego tors, a nasze twarze dzieliło pare centymetrów.
- Żadnego całusa na dzień dobry? Fatalna z ciebie dziewczyna, jak ja się w tobie zakochałem? - Spytał z cwaniackim uśmiechem. Westchnęłam ciężko i się podparłam przed ramieniem o jego cholernie dobrze zbudowany brzuch.
- Dałabym ci, ale ty nic do mnie nie czujesz, to po co mam to robić? - Spytałam, wzruszając pod koniec obojętnie ramionami. Adrien przyglądał mi się uważnie. Podniósł się do pozycji siedzącej i ja to też zrobiłam. Nasze nosy praktycznie się stykały ze sobą.
- Lubię cię oraz smak twoich warg. - Wyszeptał w moje usta, a następnie złączył je w delikatnym pocałunku. Złapał mnie w biodrach i posadził sobie okrakiem. Wplatałam palce w jego włosy, a moja dłoń spoczęła na jego szyi. Natomiast jego znalazły się na moich pośladkach. Delektowałam się jego delikatnie słodkim smakiem.
Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa, więc odsunęłam się od niego gwałtownie. Spojrzał na mnie pytająco i zmarszczył brwi zdezorientowany. Błądziłam wzrokiem po jego jeszcze czerwonych tęczówka, które powoli znikały.
- Lubisz mnie? - Spytałam poważnie, a on niepewnie przytaknął na moje słowa. - Bez człowieczeństwa nie jesteś w stanie kogoś lubić. - Skwitowałam poważnie i zaczęłam powoli trawić to co wydarzyło. Cholera jasna! - Powoli ono wraca. - Wyszeptała w szoku, zakrywając usta dłonią.
- To chyba dobrze. - Odparł spokojnie, błądząc wnikliwym wzorkiem po mojej twarzy. Wyglądał, jakby szukał jakiś odpowiedzi na pytania, których nie wypowiedział na głos.
- To bardzo dobrze. - Powiedziałam uradowana, zarzucając swoje ręce na jego szyje i mocno go do siebie przytulając. Brunet odwzajemnił mój gest, po czym usłyszałam swój budzik. Kurwa! Szkoła! Odskoczyłam od niego i z prędkością światła pobiegłam do szafy. Otworzyłam ją i zaczęłam przeglądać co mogę dziś ubrać.
- Niech zgadnę, szkoła. - Zaśmiał się cicho pod koniec, a ja posłałam mu poważne spojrzenia.
- Przypominam ci, że jestem od ciebie młodsza i chodzę jeszcze rok do szkoły. - Pogroziłam mu palcem, wyjmując czerwoną koszule, a następnie czarne dżinsy z wysokim stanem. - A po za tym. - Powiedziałam, zamykając szafę, a następnie odwróciłam się w jego stronę i Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, trzymając moje ciuchy. - Co ty tu robisz o szóstej rano? - Zapytałam poważnie, patrząc na niego wymownie.
- Twoi rodzice zaprosili mnie na śniadanie. W końcu jestem twoim chłopakiem. - Puścił mi oczko, a następnie wyszedł z pokoju. Jęknęłam niezadowolona, po czym ubrałam się we wcześniej wybrane ubrania. Założyłam do tego wisiorek i kolczyki w kształcie serc. Spakowałam swoją torebkę, a następnie wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach na dół, kierując się do kuchni. W pomieszczeniu przy stole siedzieli moi rodzice i chłopak. Usiadłam naprzeciwko niego i wzięłam kanapkę. Wzięłam kęs, gdy tata nalewał do każdej z szklankę krwi. Skrzywiłam się lekko na ten widok.