Leżałam na łóżku i się strasznie nudziłam. Adrien gdzieś sobie poszedł i powiedział, że mam na niego poczekać, ale nie wraca od dwóch godzin, a mieliśmy już jechać do Nowego Yorku. Była dość wczesna godzina, ponieważ zegar wskazywał szósta trzydzieści jeden. Ziewnęłam, zakrywając usta dłonią. Byłam zmęczona, nie powiem. Wczoraj praktycznie cały dzień ćwiczyliśmy moje umiejętności. Brunet był bardzo specyficzny, kompletnie inny od Allison. Cichy i bardzo nie rozmowny. Gdy zaczynałam jakiś temat, nawet najgłupszy, to on szybko go urywał.
Nagle drzwi od pokoju hotelowego się otworzyły, a ja spojrzałam w tamtym kierunku. Do pomieszczenia wszedł chłopak z poważnym wyraźne twarzy, czyli takim jak zawsze.
- Zbieraj się. Jedziemy. - Odparł bez krzywy uczuć w tonie jego głosu, podchodząc do swojego łóżka. Wziął swoją torbę, która na nim leżała. Przewróciłam oczami i wstałam niechętnie. Chciałam wziąć swoją walizkę, ale on ją praktycznie mi ją wyrwał z dłoni. Spojrzałam na niego pytająco. - Ty bierz tą lodówkę, przepełnioną tą okropną krwią. - Skwitował poważnie, a po jego twarzy przemknęło obrzydzenie. Zmarszczyłam brwi i wzięłam podręczną lodówkę. Brunet szybko opuścił pokój hotelowy, a ja ruszyłam za nim. Wyszliśmy z budynku w ciszy, kierując się do żółtego forda mustanga. Chłopak otworzył bagażnik i szybko wrzucił tam nasze rzeczy. Bez słowa zajął miejsce kierowcy, a ja ciężko westchnęłam i zrobiłam to samo. To będzie długa i okropna droga do Nowego Yorku.
- Nie lubisz mnie. - Skwitowałam bez zastanowienia, dosyć cicho i bałam się, że mnie nie usłyszy, ale po jego minie mogę wywnioskować, że jednak dotarły do niego moje słowa.
- Nie muszę ci lubić. Mam zadanie cię przygotować i tyle. Nic więcej nie muszę. - Powiedział chłodno, nieodrywając wzroku od drogi. Przewróciłam znów oczami. - Takie istoty jak ty powinny nie istnieć. - Spojrzałam na niego oburzona.
- A to niby dlaczego? Owszem nie wszyscy są dobrzy, ale to tak samo z ludźmi. Zabijecie zwierzęta, aby się karmić lub innych ludzi z swoich porąbanych zachcianek. - Warknęłam zła, patrząc na jego prawy profil. Brunet pokręcił z niedowierzeniem głową.
- Nawet się do ludzi nie porównuj. - Zaczął poważnie, ale ja mu gwałtownie przerwałam.
- Przypominam ci, że sama jestem w połowie człowiekiem. Mój tata był człowiekiem, kiedy zakochał się w mojej mamie. Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Nie wrzucają wszystkich do jednego wora. - Skwitowałam chłodno, a następnie odwróciłam wzrok i spojrzałam przez boczną szybę. - Skoro tak o nas myślisz, to czemu mi pomagasz? To co mam zrobić ma pogodzić gatunki. - Spytałam bez krzty uczuć w tonie mojego głosu.
- Łowcy nie są w stanie wszystkich was zabić. Jest nas za mało, ale jeśli masz zaprowadzić porządek i pokój, to i tak jest jakieś wyjście. - Odpowiedział po chwili ciszy między nami. Prychnęłam pod nosem.
- Dupek. - Powiedziałam tak cicho, że nie mógł mnie usłyszeć.
- Co powiedziałaś? - Zapytał poważnie, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. - Widziałem nie jednego wampira i was obserwowałam. Twoje usta poruszyły się tak szybko, że normalny człowiek by tego nie zauważył, ale ja jestem łowcą. - Wyjaśnił obojętnie, nie zaszczycając mnie wzrokiem. - Jeśli masz mnie obrażać, to przynajmniej powiedz to mi w twarz. - Skwitował z powagą w tonie jego głosu i spojrzał na mnie na chwile. W jego oczach panował chłód i pogardą. Tęczówki praktycznie nieodznaczające się od źrenic.
- Pocałuj się w dupę. - Syknęłam chłodno, krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej. Brunet przycichł i nic nie powiedział. Dlaczego księżyc kazał opiekować się i trenować mnie przez takiego skurwiela jak on? To jakaś pieprzoną kara za to że żyje? Nie rozumiem jego cholernych intencji. - Powiedz mi jedno. - Zaczęłam spokojnie, spoglądając w jego kierunku. Nic nie powiedział, więc kontynuowałam swoją wypowiedź. - Czy ja to przeżyje? - Spytałam poważnie. Adrien zmarszczył brwi na moje pytanie. - Trenujecie mnie nie po to aby zwalczyć to miłością, ale żeby walczyć jak na wojnie. Mam być żołnierzem, który albo wygra i może przeżyje, albo przegra i umrze. - Skwitowałam poważnie, a w moim gardle powstała gula na te myśl. - Chcę wiedzieć na co ma się przygotować. - Wyjaśniłam spokojnie. Brunet milczał, a ja już wiedziałam.