Wstałam od stołu, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Adrien nawet nie uniósł wzroku znad telewizora. Poszłam otworzyć i w progu ujrzałam doktora z szerokim uśmiechem na twarzy oraz jego małą córeczkę.
- Co doktor tu robi? - Spytałam ciekawa i wpuściłam go do środka, a następnie zamknęłam za nim drzwi. Natalie zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
- Nowy dom to i nowe miejsce do dostawy krwi oraz byłem ciekawy jak dom wyglada. - Zaśmiał się pod koniec, a ja do niego dołączyłam. Mężczyzna dał swoje córce siatkę krwi, która zadowolona ją wzięła. - Schowasz ją do lodówki. - Dziewczynka uradowana Przytaknęłam.
- Za tamtymi drzwiami. - Pokazałam jej palcem, aby wiedziała, gdzie iść. Natalie pobiegła w tamtym kierunku, kiedy brunet wyszedł z salonu, ale jego wampirzy refleks, oszczędził nam stłuczki między nimi.
- Musicie tu zdobić jakąś drogę dojazdową, bo na piechotę to kawał drogi. - Powiedział i chciałam już coś odpowiedzieć, ale brunet się odezwał.
- Powiększyła nam się rodzina? - Spytał zaskoczony, patrząc na uradowaną dziewczynkę.
- Nie pamiętasz Natalie? Prawie ją zagryzłeś. - Wyjaśniłam, podchodząc do niego, a on mnie przytulił.
- Jakoś się mnie nie boi. - Skwitował poważnie, spoglądając na doktora.
- Od małego wychowuje się wśród istot nadprzyrodzonych. Tak jak ja i jej dziadkowie. - Wyjaśnił, wzruszając obojętnie ramionami. - Za jakiś czas to ona będzie się wami zajmować jeśli będzie chciała ciągnąć tradycje naszej rodziny. - Odparł poważnie, a ja się cicho Zaśmiałam.
- Jakoś nie wygląda, aby jej to nie pasowało. - Powiedziałam z uśmiechem malującym się na mojej twarzy.
- Włożyłam do lodówki! - Krzyknęła uradowana i podbiegła do nas, ale gwałtownie się zatrzymała, gdy zobaczyła Adriena. - On jest zły. - Powiedziała drżącym głosem, patrząc przerażona na tatę.
- Nie kochanie. On jest dobry. Nie musisz się go bać. - Wyjaśnił spokojnie jej ojciec, a ona niepewnie podeszłam do chłopaka. Brunet niepewnie wziął ją na ręce, aby jej nie przestraszyć. - Jak się trzymasz? - Spytał doktor Adriena. Chłopak spojrzał na niego, trzymając dziewczynkę, która uważnie mu się przyglądał.
- Jest dobrze. Powoli się przyzwyczajam. Z człowieczeństwem jest trudniej, ale daje rade. - Wyjaśnił, spoglądając na mnie i się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam jego gest.
****
- Musisz tam iść? - Spytał niezadowolony, gdy wchodziłam do garderoby. Zaczęłam przeglądać co mogę ubrać.
- W porównaniu do ciebie to ja chodzę do szkoły, a po za tym, powinieneś znaleźć sobie jakąś pracę. - Powiedziałam poważnie, zakładając na siebie lateksowe spodnie.
- Albo pójdę na studia. - Odparł, a ja wychyliłam się z garderoby i spojrzałam na niego zaskoczona. - No co? Aby poznać ciebie musiałem z tego zrezygnować, a skoro mam całą wieczność to czemu nie. - Wzruszył obojętnie ramionami, a ja pokręciłam z niedowierzeniem głową.
- Rób co chcesz, ale coś ze sobą zrób, bo inaczej się zanudzisz na smierć. - Wyjaśniłam, wracając do garderoby. Założyłam na sobie czerwoną koszulkę i marynarkę w kolorze spodni.
- A co potem? - Zapytał, a ja wyszłam z pomieszczenia i zmarszczyłam brwi. - Za rok skończysz szkole, a ja za jakiś czas studia. Co dalej? No wiesz w ludzkim życiu jest szkoła praca i starość, ale my się nie zmieniamy i...