Usiadłam w szoku na łóżku, nie będąc w stanie nic powiedzieć. Milczałam, a do moich uszu dochodziły odgłosy z kuchni, w której brunet się krzątał. Słyszałam jak przestawia naczynia i układa jej do zmywarki .
- Chcę się spotkać. - Zaczęła spokojnie, ale z nutką powagi w jej głosie. Otrząsnęłam się z letargu i przejechałam wzrokiem po pomieszczeniu, a następnie zwiesiłam na swoją dłoń, w której bawiłam się moimi palcami.
- Dlaczego myślisz, że chcę się z tobą spotkać? - Spytałam chłodno do słuchawki telefonu, zaciskając swoje palce na urządzeniu. Dziewczyna zaśmiała się cicho na moje pytanie. Było słychać jak chodzi po jakimś kompletnie pustym pomieszczeniu. Kroki odbijały się od podłogi z echem.
- Wcale tak nie myśle, ale i tak to zrobisz, aby ratować swoją rodzine, przyjaciół i Michaela. - W moim gardle pojawiła się gula, której nie mogę przełknąć. Gdy wypowiedziała imię chłopaka coś zakuło mnie w klatce piersiowej. Nie był niczemu winny, nikt z nich nie był, a zapewne będą cierpieć za to, że żyje, co jest cholernie niesprawiedliwe. Miałam tylko jedyną możliwość, aby ich uratować. Muszę się z nią spotkać.
- Gdzie mam się zjawić? - Powiedziałam poważnie, wstając z mojego łóżka, a następnie z prędkością świtała podeszłam do szafy i zaczęłam pakować swoje rzeczy do walizki. Wrzucałam je niedbale do bagażu. Nie miałam czasu, aby idealnie je spakować. Miałam inny priorytet. Spotkać się z nią.
- W swoim domu rodzinnym, masz cztery godziny . - Skwitowała, a następnie się rozłączyła. Ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy, po czym wyszłam z pokoju z hukiem. Z prędkością świtała podeszłam do drzwi. Chciałam już wychodzić, gdy Adrien zatrzymał mnie. Spojrzałam na niego błagalnie, a on przyglądał mi się nieprzeniknionym wzrokiem.
- Co się dzieje? - Spytał poważnie, błądząc spojrzeniem po mojej twarzy. Westchnęłam ciężko, zwieszając wzrok na jego dłoń na moim nadgarstku. Widziałam jak jego mięśnie są napięte.
- Wiktorianna do mnie dzwoniła. Muszę wrócić do domu. - Wyznałam po chwili ciszy między nami i przeniosłam swój wzrok na jego twarz. Nie potrafiłam odczytać nic z jego wyrazu twarzy.
- Jadę z tobą. - Skwitował poważnie, puszczając mnie, a następnie ruszyły w stronę swojego. Popędziłam za nim z prędkością światła i go zatrzymałam. Stanęłam w progu jego pokoju, nie pozwalając mu iść dalej. Posłałam mu poważne spojrzenie.
- Nawet nie ma takiej opcji. Nie wiemy co Wiktorianna ode mnie chce. - Skwitowałam, błądząc wzrokiem po jego twarzy. Przewrócił oczami z irytacją i westchnął ciężko. Brunet położył swoją dłoń na moim policzku, a następnie złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Kocham cię i jesteś moją dziewczyną. Nie puszczę cię tam samej. - Odparła w moje wargi, patrząc wprost w moje zielone oczy. Pokręciłam bezradnie głową, odsuwając się od niego delikatnie i zdejmując jego dłoń z mojego policzka.
- Nie masz z nią jakichkolwiek szans. Jeśli cię zaatakuje, umrzesz. - Wyjaśniłam zmartwiona tym faktem. Nie chciałam, aby ktokolwiek przy tym ucierpiał, a zwłaszcza on. Wiktorianna jest potężna, nie wątpię w to. Nawet nie wiem czy ja mam z nią jakiekolwiek szanse, a co dopiero on. Jest człowiekiem, co z tego, że łowcą. Wciąż jest bezbronny. Przyglądał mi się nieodgadnionym wzrokiem i ciężko westchnął.
- Pojadę z tobą tak czy siak, więc nawet nie próbuj mnie zatrzymać. - Skwitował obojętnie, wymijając mnie, a następnie wchodząc do swojego pokoju. Obróciłam się w jego stronę i patrzyłam jak pakuje swoje rzeczy do walizki. W mojej głowie przechodziły różne myśli. Mogłam go pozbawić kamienia i go zahipnotyzować. Mogę też go siłą przywiązać do krzesła. Za nim by się rozplątał, ja już dawno byłam bym w domu lub niedaleko niego. Mogę też go uderzyć czymś w głowę, a on straci przytomność, gdy się wybudzi zapewne byłoby już po wszystkim.