Rozdział 14

760 53 13
                                    

           Obmyślenie planu zajęło im chwilę, przede wszystkim dlatego, że wpierw musieli pozyskać w jakiś sposób mapę budynku. Na szczęście obie agentki przy wspólnych siłach dały radę włamać się na serwery wojskowe niepostrzeżone — jakim cudem, Jenna wciąż nie wiedziała — i dostały to co było im niezbędne. 

Wbrew pozorom ich zamysł nie miał być skomplikowany. Jenna miała zająć się zasilaniem budynku, podczas gdy Wdowa wraz z Kapitanem i Samem mieli przejąć potrzebny im sprzęt. 

Było w tym wszystkim mnóstwo dziur, jednak wszelkie obiekcje na tamten moment musieli odstawić na bok. Czas to była ostatnia rzecz jaka im sprzyjała, więc musieli działać w nadziei, że wszystko pójdzie tak jak założyli.

A Jenna znając siebie i swój pech wiedziała, że coś zawsze mogło się koncertowo spierdolić. 

           Na misję wyruszyli tak w zasadzie dzień później, ledwo wypoczęci po całonocnym przygotowywaniu i planem skleconym naprędce. 

Trójka byłych agentów TARCZY szła na te przedsięwzięcie z duszą na ramieniu, jednak każdy z nich osobna wiedział jak ważne było to zadanie. Tylko w ten sposób mogli cokolwiek wskórać z zamierzonym przez siebie zadaniu. 

— Ludziska, jeżeli coś się skiepści i nas złapią, to wiedzcie, że praca z wami była przecudna — zawołała Jenna swoje włosy wiążąc w, na tyle wysokiego na ile pozwalała jej długość kucyka. Romanoff pokręciła zrezygnowana głową na słowa swojej koleżanki. Steve delikatnie się uśmiechnął, za to Sam spojrzał na nią z lekka zdezorientowany. 

— Nie pękaj Casey bo pomyślę, że wymiękasz — zripostowała ją Wdowa na co zielonowłosa kobieta pokazała jej język. — Jak bachor. — Skwitowała ją ruda, wyprzedzając Jennę o krok.

Zaskoczona kobieta przystanęła na chwilę, zupełnie wybita z rytmu. Nie do końca spodziewała się takiego końca jej rozmowy. Obrażona postanowiła się już nie odzywać. Do diaska tak się kończą moje próby bycia miłą. 

— Zbliżamy się, bądźcie czujni. — Zakomunikował ich Steve bacznie obserwując drogę przed nimi. Reszta ich ekipy również nastawiła się na potencjalne zagrożenie i całą swoją uwagę skierowali na otoczenie. Bądź co bądź; od tego zależał dalszy los ich tyłków.

— Tak jest kapitanie — potwierdziła Jenna, mentalnie przygotowując się do tego co miało nadejść. Przydzielono jej odcięcie zasilania w głównym budynku bazy wojskowej, do której tak skrzętnie się przygotowywali. Cała reszta wciąż nie wiedziała w jaki sposób chciała to załatwić, jednak to był najmniejszy problem. Schody miały się zacząć już po dostaniu się do chronionego ośrodka. W końcu pełen sztab mundurowych na pewno w planach nie miał uprzejmie im pokazać gdzie trzymają swój sprzęt bojowy.

Będąc już na tyle blisko by widzieć pomiędzy drzewami zarys budowli, postanowili się podzielić. Jenna poszła w lewo, podczas gdy cała reszta skręciła w przeciwną stronę, gdzie później mieli się dalej rozdzielić ponownie. 

Agentka skierowała się do miejsca, gdzie według planów miała znajdować się główna sieć zapewniająca całe zasilanie w bazie. 

— Tu jesteś śliczny — mruknęła, gdy stanęła naprzeciwko kilkoro słupom wysokiego napięcia. Zatarła ręce uśmiechając się niewyraźnie. Całe lata tego nie robiłam...

Przedostała się przez ogrodzenie, miękko lądując na palcach po drugiej stronie i podeszła do pierwszego z brzegu słupa transmisyjnego. Wystawiła ręce przed siebie, prawie od razu czując mrowienie w koniuszkach palców. Casey przystanęła z nogi na nogę i parę razy złożyła dłonie w pięści.

ELECTRA┃BUCKY BARNESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz