Wydostali się na zewnątrz. Całą trójką przykuśtykali w stronę ich samolotu, drogę jednak zaszedł im mężczyzna w stroju czarnego kota. T-Challa. Jenna zatrzymała się, wywracając prawie siebie wraz z brunetem, którego pomagała utrzymać w pionie warz ze Steve'm. Zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc skąd czarnoskóry się tu pojawił. Młody książę Wakandy zdjął hełm Czarnej Pantery i złapał go pod pachą. Podszedł do nich powoli, uważnie im się przyglądając. Kobieta spięła się w wyczekiwaniu. Jeżeli przyjdzie im walczyć, tym razem na pewno przegrają, każdy z nich jest zbyt ranny i poturbowany by w sensowny sposób się obronić.
— Nie jestem tu by was pokonać. Już nie. — Pokręcił głową. Zacisnął na chwilę usta w cienką linię i wskazał na mężczyznę za sobą. Casey dopiero teraz zwróciła na niego uwagę. Zemo siedział na śniegu, ręce miał zakute za plecami, na ustach miał; cóż kobieta nie wiedziała jak inaczej to nazwać, kaganiec. Patrzył na nich chmurnym spojrzeniem nie ruszając się na milimetr.
Przeniosła wzrok z powrotem na przyszłego króla.
— Wiem już wszystko, przepraszam za mój atak na was. Byłem zbyt pochłonięty pomszczeniem śmierci mego ojca by dostrzec prawdę, której wy tak uparcie broniliście. — Mężczyzna spojrzał na Jamesa. — Przepraszam, że ci nie uwierzyłem.
Barnes kiwnął głową, dając mu znać, że przyjął przeprosiny. Mężczyzna oparł się mocniej na kobiecie obok, ta lekko się zachwiała. Steve pomógł im się utrzymać na nogach i spojrzał na T-Challę.
— Więc co teraz? Od dziś jesteśmy zbiegami, wedle prawa masz nakaz nas aresztować. — Rogers przybrał poważny wyraz twarzy. Mierzył się chwilę z mężczyzną przed nim, na spojrzenia.
— Masz rację, powinienem to zrobić — pokiwał powoli głową i przestąpił z jednej nogi na drugą. — Jednak ja mam inny pomysł. — Wskazał na swój statek, który nagle pojawił się obok tego ich. Jenna zrobiła duże oczy. Zdążyła się przekonać, że te małe państewko w Afryce nie jest tak do końca zacofane jak starało się to ukazać światu, jednak ten mały pokaz technologiczny ją zaskoczył. — Oferuję wam schronienie, na terenie mojego królestwa.
— Trochę to naciągane — zaczęła Jenna, nie do końca przekonana. — Jaką mamy pewność, że mówisz prawdę i że pierwszą rzeczą jaką nie zrobisz, to polecenie do Rossa i zapakowanie nas na RAFT? — Spojrzała niepewnym wzrokiem na Kapitana. Szukała w nim pocieszenia, czy chociażby zaprzeczenia jej czarnych myśli. Naprawdę chciała się jak raz pomylić.
— Nie macie, to prawda. Chcę jednak byście wiedzieli, że pragnę zakończyć ten konflikt pomiędzy nami. Dość się już wydarzyło, pozwólcie mi sobie teraz pomóc.
James wraz z Jenna spojrzeli na Steve'a. Oboje pozostawili kwestię wyboru blondynowi. Zrobią to co rozkaże. Mężczyzna milczał chwilę po czym kiwnął lekko głową na zgodę. Podszedł do T-Challi i podał mu rękę. Czarnoskóry odwzajemnił uścisk i również kiwnął lekko głową.
— Dziękujemy. Wiem, że może was to dużo kosztować i jestem wam za to wdzięczny. — Czarna Pantera kiwnęła tylko głową na zgodę. Wakandyjczyk podszedł do Zemo, łapiąc go za kołnierz śniegowej kurty. Podniósł go i ruszył w stronę Statku.
Ruszyli za nim. Steve szedł za plecami ich nowego sojusznika, Jenna wraz z Jamesem szli powoli za nimi. Dostali się na pokład odrzutowca, T-Challa w tym czasie zdążył zamknąć Zemo w segmencie statku oddzielonym polem elektrostatycznym. Casey pomogła Jamesowi usiąść i sama opadła zaraz obok niego. Spojrzała na Steve'a i posłała mu niemrawy uśmiech. W końcu coś układa się po ich myśli.
Uśmiech jednak zszedł jej z twarzy, gdy w końcu doszło do niej, to, w jakim stanie oni wszyscy się znaleźli. Steve miał rozcięty łuk brwiowy, usta i opuchliznę pod okiem. Ona sama otrzymała najprawdopodobniej oparzenie drugiego stopnia i mnóstwo obić i stłuczeń, a najgorzej z nich wszystkich wyglądał James. Bez jednej ręki, kulejący na jedną nogę, twarz cała we krwi i zadrapaniach. Oddech miał świszczący najprawdopodobniej przez złamany nos, w który w pewnym momencie oberwał.
CZYTASZ
ELECTRA┃BUCKY BARNES
Fanfiction❝Wilson przysięgam, jeżeli się nie zamkniesz zajebie ci z pioruna w ten głupi czerep.❞ A to wszystko zaczęło się od głupiego dnia, w którym kobieta miała mieć wolne.