Rozdział 5

1.1K 68 8
                                    

           Jazda za plecami Rogers'a nie była taka zła. Kobieta siedząc i mocno trzymając się jego pasa, mogła w spokoju, cicho podziwiać jego umięśnienie. Jenna nie była ślepa, ani obojętna na sylwetkę mężczyzny. Była kobietą, a ona, tak jak każde inne, doceniała takie wyjątki jakim był Steve. Wysoki blondyn o niebieskich oczach i o umięśnionym ciele, dla niejednej byłby spełnieniem marzeń. Zdawała sobie z tego sprawę, a jeżeli miała okazję pobyć tak blisko niego to, czemu miałaby nie skorzystać? Zielonowłosa uważała to za skrajną głupotę, więc będąc zaraz za nim z przyjemnością, niby to przypadkiem, mocniej ściskała go ramionami, w obawie przed zsunięciem się z maszyny. To jak jego mięśnie brzucha się napinały — dla niej było niesamowicie przyjemne. Brązowooka pokręciła rozbawiona głową, w myślach wypominając swoją głupotę. Na prawdę nie mogła nic na to poradzić, że była tylko kobietą, która również miała swoje potrzeby. 

Przejechała językiem po zębach i przymrużyła oczy, w których zebrały się łzy. Wiatr uderzający w jej twarz dał się we znaki, przez co musiała, koniec końców, sięgnąć jedną ręką do twarzy i przetrzeć delikatnie mokre policzki. 

Zatrzymując się na światłach, kobieta zdążyła poprawić swoją czarną kurtkę i upewnić się, że w jej jeansach nadal znajdował się telefon. Nie było jej w smak kupować nowy, gdy obecny zmuszona była zakupić miesiąc temu. Jenna za każdym razem pluła sobie w brodę, iż raz zachciało jej się wziąć telefon do pracy. Kobieta niechybnie na niego upadła, a z kieszeni jedynie co wyciągnęła, to pojedyncze elementy urządzenia, począwszy od ekranu do wnętrza i obudowy komórki. Do tej pory nie wiedziała jak to się stało. 

Rozejrzała się po stojących koło ich motoru samochodach i po ludziach siedzących wewnątrz. Z pojazdu stojącego zaraz naprzeciw nich, wyłapała jak jakaś dziewczyna ustawiała telefon idealnie w stronę jej i Rogersa, robiąc przy tym zdjęcie, zapominając o wyłączeniu flesza. Jenna zmarszczyła się, patrząc na blondynkę, która już podziwiała swoje arcydzieło. Zrobiła usta w dziubek i mlasnęła zrezygnowana.

— Rogers przez tą twoją śliczną buźkę, mamy niechciane paparazzi — powiedziała ironicznie nachylając się nad jego ramieniem, tak by w gwarze pracujących silników, był w stanie cokolwiek usłyszeć. Blondyn przekręcił głową delikatnie w bok, chcąc spojrzeć na swoją towarzyszkę. Ta za to wskazała ruchem głowy na niechcianego natręta w postaci blondynki, bawiącej się w fotografa amatora. Mężczyzna, akurat w momencie spojrzenia w stronę tamtej dziewczyny został ponownie sfotografowany. Steve pokręcił rozbawiony głową, lecz nie skomentował tego w żaden sposób. Chcąc nie chcąc musiał do tego przywyknąć. Nie raz już mu się zdarzyło, że ludzie ramdomowo do niego podchodzili i prosili o zdjęcie lub autograf. Było to dla niego niezręczne, lecz jeszcze nigdy nikomu nie odmówił. 

Odwrócił się z powrotem do drogi i gdy światła zmieniły się na zielono, ruszył dalej w trasę. Casey objęła się ponownie ciaśniej ramionami jego pasa i oparła delikatnie głowę o jego barki. 

Brązowooka na prawdę nie żartowała, z wykorzystywaniem okazji przebywania tak blisko mężczyzny. 


          Instytut Smithsona był jednym z tych miejsc, które Jenna odwiedzała na prawdę rzadko. Nigdy nie była ogromną wielbicielką historii, gdyż sama jej pamięć do dat była porządnie podupadła, lecz lubiła dowiadywać się różnych nowych ciekawostek. 

Pamiętała jeszcze w szkole, jak jej znienawidzona nauczycielka Pani Smith — wielka wielbicielka Kapitana Ameryki; gnębiła wszystkich, o każdy najmniejszy detal związany z Rogers'em i jego komandem. Tamta kobieta miała obsesję na jego punkcie, co wykorzystywali uczniowie, często na lekcjach pytając o chlubę narodu. W tedy już każdy wiedział, że lekcja się skończyła, a zafiksowana nauczycielka będzie nawijać o swoim ideale. Miało to niestety też swoje minusy w postaci referatów, jednak końcowy efekt był zadowalający. Smith często dawała podobne tematy do poprzednich, z czego chyba nie bardzo zdawała sobie sprawy, jednak nikt nie raczył jej tego wypominać. Nikt nie był na tyle głupi, by utrudniać swoje nastoletnie życie, pracami wziętymi z kosmosu. 

ELECTRA┃BUCKY BARNESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz