Rozdział 24

222 17 0
                                    

           Jenna do momentu pojawienia się Sama, przez krótką chwilę się zagapiła. Sama nie wiedziała jak ma się czuć przez swoje spontaniczne myśli. 

Piękne oczy? Jenna ogarnij się.

 Musiała jednak sama przed sobą przyznać; fizycznie Bucky nie pozostawał dla niej obojętnym. Wysoki postawny brunet, niebiesko-szare sarnie oczy, lekki zarost. Jej kobieca strona brała kontrolę nad jej umysłem w takich chwilach. Podobał jej się, lecz wątpiła by mężczyzna był zainteresowany jakąkolwiek relacją. Miał zbyt dużo na głowie by się tym przejmować. 

Wilson pomógł wpierw Bucky'owi odczepić ręce od podłogi, później uporał się z pajęczyną, która ściśle trzymała Casey przy Jamesie. W końcu podniosła się z Barnesa, który również szybko stanął na nogi i ruszyli do wyjścia. Nie było czasu do stracenia, a mieli jeszcze masę obowiązków do wykonania. 

Wybiegli z budynku chcąc dostać się do Quinjeta. Wybiegając na pas dołączyli do reszty ekipy, jednak przerwał im Vision. Swoim kamieniem na czole wyrył w asfalcie podłużną linię, centralnie przed nimi. 

— Wiem, że wierzy Pan, że postępuje słusznie — zaczął Vision. — Ale dla Pana dobra, radzę się poddać. 

W tym samym czasie ekipa Starka zdążyła zebrać się przed nimi. Jenna patrzyła na to niepewnie. Szykowała się prawdziwa walka. Nie chciała zrobić im krzywdy, jednak czuła, że  nie miała wyboru. 

Kobieta zaczęła wolniej oddychać. Skupiła się na swojej mocy i zaczęła ją w sobie zbierać. Zagłębiła się w swojej studni i naparła na jej dno z całą swoją siłą. Nie pozwoliła jednak na razie na jej ujście. Kumulowała to wszystko w sobie by, gdy nadejdzie pora, użyć całości na ich przeciwnikach.

— Co proponujesz Steve? — zapytał  Falcon.

— Walczymy.

Po tych słowach ruszył przed siebie tak jak reszta osób. Kobieta uwolniła wezbraną w niej moc. Uderzyła nią w Visiona, który ku jej zaskoczeniu został porażony i ruszyła dalej. Przynajmniej na chwilę spowolniła androida, albo człowieka. Jenna nie do końca rozumiała czym tak w zasadzie był. 

Spotkała się w połowie drogi z Natashą. Rudowłosa zaatakowała ją wysokim wykopem, jednak Jenna sprytnie prześlizgnęła się pod nim. Blondynka wyprowadziła cios w jej krtań, chcąc ją w ten sposób znokautować jednak Czarna Wdowa uniknęła ciosu.

— Jenna nie pomyślałabym, że akurat ty staniesz po złej stronie. Zawsze stosowałaś się do procedur. — Zagadnęła ją kobieta w trakcie ataku. Jenna nie była jej winna i sama oddawała ciosy w jej kierunku.

— To się skończyło po T.A.R.C.Z.Y. Sama widziałaś czym kończyło się ślepe podążanie za procedurami. — Sapnęła i wyprowadziła udany cios w jej brzuch. Prawda była taka, że po tym jak zlikwidowali T.A.R.C.Z.Ę. wraz z HYDRĄ, Casey nie miała zaufania do podążania bezkrytycznie za rozkazami. Wciąż miewała momenty zwątpienia, zastanawiała się ilu ludzi niesłusznie zabiła. Bez zastanowienia się, bez rozeznania. Działała bo tak jej kazano. Po tym wszystkim obiecała sobie, że nigdy więcej nie będzie naiwnie ufała wszystkim organizacjom. Każda miała wystarczająco za uszami. — Zastanawia mnie za to, co ciebie skłoniło. 

— Wystarczająco działałam poza prawem. — Odrzekła kobieta i złapała za rękę Jenny. Wykręciła ją i rzuciła na asfalt. Jenna mocno uderzyła o twardą nawierzchnię, z ledwością amortyzując upadek twarzą. — Jenna, nie chcę zrobić ci krzywdy. — Zaczęła Wdowa mocno trzymając jej własną rękę wykręconą w nienaturalnej pozycji. 

— O nie, nie Natasha. To ja tobie nie chcę zrobić krzywdy — wysapała — ale nie dajesz mi wyboru. — Po tych słowach blondynka dała upust zbierającej się w niej energii. Po jej ciele poleciały setki, jak nie tysiące szalejących iskier rażąc i odpychając rudowłosą byłą agentkę. 

ELECTRA┃BUCKY BARNESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz