Pisk. Słyszała w głowie tylko wyłącznie pisk zagłuszający jej własne myśli. Jej odrętwiałe ze strachu ciało wciąż pozostawało przywarte do pleców Steven'a, nadal trzymającego nad ich głowami tarczę. Cisza po wybuchu była ogłuszająca, zupełnie oderwana od sytuacji jeszcze sprzed chwili.
Zawalił się na nich cały bunkier. Do Jenny dopiero zaczęło dochodzić, że zwaliły im się na głowy setki ton zbrojonego betonu, a oni wciąż żyli. Jasna cholera, żyjemy. I mimo tej myśli kobieta nadal miała problem zmusić swoje ciało do jakiejkolwiek akcji. Siedziała skulona za mężczyzną.
Steve w końcu podniósł się z ogromnym wysiłkiem zrzucając z tarczy naprawdę ogromny kawał prawdopodobnie stropu i rozejrzał się dookoła. Opuścił tarczę, która zwisała teraz wzdłuż jego tułowia i ze zmarszczonymi brwiami patrzył po pogorzelisku. Na twarzy miał liczne zabrudzenia sadzą, ziemną i nawet krwią, pozostała dwójka kobiet również, jednak na tamten moment wcale się to nie liczyło. Ważne było to, że wciąż żyli — wbrew woli i przekonania zniszczonego teraz komputera.
— Steve — zawołała słabo, gardło mając ściśnięte ze stresu. Blondyn nie zareagował, więc ponowiła wołanie i dopiero za drugim razem usłyszał głos Jenny. Kobieta wskazała na leżącą obok niej Rosjankę.
Mężczyzna szybko nachylił się nad rudowłosą kobietą, sprawdził jej stan i odetchnął cicho ze spokojem.
— Jest cała, po prostu zemdlała — odparł Kapitan — weź tarczę, zaprowadzę Natashę do samochodu, musimy stąd znikać, zanim ktoś się tu zjawi, by sprawdzić czy rzeczywiście nas wykończyli — rozkazał, biorąc od razu nieprzytomną kobietę pod kolanami i za plecy. Podniósł ją tak, by jej głowa spoczęła na jego klatce piersiowej i wraz z Casey wydostał się zupełnie na powierzchnię. W oddali już byli w stanie zauważyć lecące w ich stronę helikoptery.
Szybko pospieszyli kroku w stronę zostawionego samochodu — który na całe szczęście stał poza zasięgiem rażenia — i ułożyli na tylnych siedzeniach Czarną Wdowę. Jenna usiadła wraz z mężczyzną na przodzie i wyjechali spod byłej bazy wojskowej.
Zielonowłosa zmarszczyła brwi i zamknęła mocno powieki. Miała tego wszystkiego cholernie dość, a każda sytuacja jaka ją spotykała, utwierdzała Jennę w przekonaniu, że to wszystko nie na jej nerwy.
W przeciągu jednego tygodnia próbowano ją częściej zabić — Lucyferze dzięki ci, że bez pozytywnego skutku — niż przez całą jej służbę dla TARCZY czy choć trafniejszym określeniem by było teraz; HYDRY. Nie mogła pojąć jakim sposobem nikt nie zorientował się co było na rzeczy. Do diabła pracowała tam już niespełna dziesięć lat, a sama nie zwróciła uwagi, że coś mogło być nie tak.
Czuła, że gdyby nie to, że jej gardło było niesamowicie wykończone; wydarłaby się na cały pojazd, dając upust wszystkiemu co ją spotkało. Zamiast tego jęknęła, swoje palce wplątując w brudne kosmyki włosów.
— Dziesięć lat. Tyle pracowałam dla tej cholernej organizacji, a niczego nawet nie zauważyłam — powiedziała bezbarwnym głosem. — Dziesięć lat Steve. Cholera kto wie ile osób pozbyłam się niesłusznie, tylko dlatego, że kazała zrobić mi to HYDRA pod przykrywką TARCZY? — jej głos przybrał barwę zawodu. Zamrugała szybko czując jak od całej tej frustracji łzy chcą wypłynąć z jej oczu.
— HYDRA oszukała nas wszystkich. — Stwierdził mężczyzna — Sądziłem, że się jej pozbyłem, ale zawiodłem, powinienem to przewidzieć, nauczony doświadczeniem jeszcze za moich czasów. Oni nie poddawali się tak ławo — zacisnął mocno szczękę. Jenna spojrzała na jego profil. Widziała w jego oczach tą dziwną iskrę, która zdecydowanie jej się nie spodobała.
CZYTASZ
ELECTRA┃BUCKY BARNES
Fanfic❝Wilson przysięgam, jeżeli się nie zamkniesz zajebie ci z pioruna w ten głupi czerep.❞ A to wszystko zaczęło się od głupiego dnia, w którym kobieta miała mieć wolne.