Nie długo po ich zebraniu każdy rozszedł się w swoją stronę. Każdy miał swoje do przemyślenia, w końcu nie na co dzień planujesz upadek firmy, która swoją działalność rozpoczęła krótko po zakończeniu wojny.
Jenna wciąż nie mogła wyjść z szoku. Wiedziała, że pokonanie HYDRY nie będzie łatwe, jednak gdzieś w jej środku tliła się wciąż nieśmiała iskierka nadziei, że TARCZA przetrwa to nienaruszona. W końcu dziesięć lat pracy w jednej firmie potrafi przywiązać. Nawet jeśli niosło to ze sobą komplikacje jakie niosło za sobą bycie tajnym agentem.
Wyszła na zewnątrz tamy. Zdecydowanie potrzebne było jej świeże powietrze, w środku budowli utrzymywał się jednak nieprzyjemny wilgotny zapach, który na dłuższy czas potrafił przyduszać. Kobieta rozejrzała się po okolicznych drzewach, które wprawiane w ruch przez wiejący powoli wieczorny wiatr, szumiały swoimi soczyście zielonymi liśćmi.
Ruszyła w dół uklepanej drogi chcąc wejść na górę tamy. Widziała tam Stevena.
Chciała z nim porozmawiać. Wiedziała, że dla niego sprawa TARCZY stała się poniekąd osobista. Jadąc już tu, w bezpiecznej przestrzeni, wyjaśnił co stało się wtedy pod wiaduktem. Mężczyzną ich atakującym był Bucky. Jego Bucky, najlepszy i jedyny przyjaciel czasów wojennych. Gdy to usłyszała, niemal usłyszała jak jego serce pęka.
To był cios zdecydowanie poniżej pasa. HYDRA zmusiła biednego mężczyznę do tylu makabrycznych czynów, że sama nie była pewna czy lepszy był by ratunek czy śmierć.
— Jak się trzymasz? — zapytała, stając obok Kapitana Ameryki. Mężczyzna miał zwieszoną głowę, ciężar własnego ciała oparł na barierce odgradzającej przejazd od przepaści.
Steve cofnął się dwa kroki do tyłu i schował ręce do kieszeni. Swoim ruchem zmusił stojącą obok kobietę do zmiany pozycji tak by móc spojrzeć na jego nic niewyrażającą twarz. Oparła się wpół siedząc na poręczy i złapała się jej po swoich bokach. Czekała aż Rogers zbierze własne myśli.
— Byłem pewny, że zginął. Pozwoliłem by HYDRA mogła go odnaleźć.
— Steve... nie myśl w ten sposób. — Cmoknęła współczująco — To nie była niczyja wina. Skąd mogłeś wiedzieć, że James przeżyje taki upadek. — Przechyliła lekko głowę by spojrzeć w jego szare teraz oczy.
Chwile stali nic nie mówiąc. To było trudne, jakby sama sytuacja z HYDRĄ pod przykrywką TARCZY nie wystarczyła.
— Wiesz, że on tam będzie, prawda? — podjęła w końcu temat, który musiał być poruszony. Barnes czy chciał czy nie chciał wciąż stanowił wysokie ryzyko. — Nie wiadomo czy to co mu zrobili... czy da się go uratować. — Ciężko było jej dojść do sedna sprawy. W końcu jak przekazać komuś wieść, że prawdopodobnie będzie skazany na zabicie własnego przyjaciela? Niemal brata? — To jest zbyt duża niewiadoma, a on stanowi ryzyko na które nas na ten moment nie stać.
— Nie wiem czy potrafię. — Odparł wciąż zapatrzony przed siebie. Jenna zamknęła na chwile oczy. Sama nie wiedziała czy dała by radę będąc na miejscu blondyna.
— Nie da ci pewnie wyboru. On totalnie ciebie nie pamięta. Dla niego jesteś tylko celem do zlikwidowania. I wierz mi mówię to z naprawdę ciężkim sercem.
— Więc pozna.
Spojrzał w końcu na kobietę, a ta niemal się zachłysnęła widząc ogrom nadziei oraz determinacji w tych błękitnych oczach. Oh Steve na co ty się biedaku zamierzasz co?
— Szykuj się. Ruszamy. — Jenna skinęła jedynie głową.
Po tym jak Steve zwołał resztę oznajmił im, że czas na działanie właśnie ruszył. Jenna po szybkim wypytaniu Hill i o jakikolwiek lepiej się nadający strój do walki, otrzymała jeden z kilku jej starych kombinezonów. Widocznie Fury przemyślał tą kwestię, lub po prostu był już starym zbieraczem. Przebrała się ponownie, w klitce w której dane jej było wcześniej się wykąpać i szybko ruszyła do głównego holu. Tam nie licząc Sama oraz Kapitana każdy miał już swój uniform.
CZYTASZ
ELECTRA┃BUCKY BARNES
Fanfiction❝Wilson przysięgam, jeżeli się nie zamkniesz zajebie ci z pioruna w ten głupi czerep.❞ A to wszystko zaczęło się od głupiego dnia, w którym kobieta miała mieć wolne.