Rozdział 25

225 19 0
                                    

           Zgubili pogoń w chwili upadku War Machine. Wilson również zrezygnował z lotu za Quinjetem, więc zostali tylko we troje. Jenna już jakiś  czas temu wklepała w komputer cel ich podróży i ustawiła na autopilot by mogła na spokojnie odejść od sterów. Musiała zająć się swoimi obrażeniami, oczyścić zadrapania z kurzu i piachu. Przydałoby jej się również posmarować plecy żelem kojącym obicia. Musiała jeszcze przez jakiś czas funkcjonować w miarę sprawnie, a czuła że od upadku może być z tym ciężko. Gdyby nie ta cholerna rura co na mnie spadła. Pomyślała rozeźlona przeszukując statek za apteczką. Znalazła ją w skrytce na bocznej ścianie, niedaleko stanowiska pilotującego. Wyciągnęła ją i rozpakowała na siedzeniu obok Bucky'iego. W samolocie nie było za wiele miejsca więc na siedzeniach zrobiła sobie prowizoryczny stolik, a  sama usiadła na podłodze. Zaczęła nieporadnie oczyszczać sobie ranki na twarzy, w miejscach w których czuła, że się znajdują. Bez lusterka było to odrobinę niewygodne. Steve razem z Bucky'm przyglądali się jej poczynaniom. Sami mieli tylko lekkie obtarcia, które tak właściwie nie wymagały żadnej interwencji. U nich powiedzenie "goić się jak na psie" było odzwierciedleniem rzeczywistości. 

— Daj pomogę Ci. — Odezwał się lekko zachrypniętym głosem James. Jenna spojrzała na niego lekko zaskoczona ale nie oponowała i podała wacik mężczyźnie, następnie przesunęła wypakowane bandaże i maści z apteczki i usiadła obok, tak by móc być na równi z brunetem. Wychyliła się lekko w jego stronę dając mu w ten sposób lepszy dostęp do swojej twarzy. Mężczyzna zaczął delikatnie wcierać odkażacz w rany, uważnie się przyglądając temu co robił. Casey zrobiło się gorąco. Opanuj się babo! Krzyczała na siebie w myślach. Spojrzała na Rogersa, a ten posyłał w ich stronę lekkie uśmiechy. Blondyna cieszyło to jak jego przyjaciel wychodził z inicjatywą do innych ludzi. Czuł dzięki temu, że wszystko może się jeszcze ułożyć.

Brunet przez cały ten czas używał swojej zdrowej ręki, ale gdy chciał odgarnąć jej włosy do tyłu by móc lepiej odkazić ranę na jej żuchwie, która schodziła na jej szyję, zawahał się i cofnął lekko swoją mechaniczną rękę do tyłu. Zauważył na jej gardle obręcz stworzoną z siniaków, które sam zrobił. Jenna zauważyła jego niepewność i odchyliła lekko głowę, pokazując mu w ten sposób, że mu ufa.

Wciąż lekko niepewny, wierzchem swojej metalowej dłoni odgarnął ubrudzone już blond włosy za ucho. Casey przeszły lekkie dreszcze. Jenno Casey nie jesteś już głupkowatą małolatą, opanuj się na litość boską!. Barnes dokończył oczyszczać jej twarz, po czym oddał już zużyty wacik. 

— Dzięki — wymruczała. Czuła się głupio zawstydzona, a gdy pomyślała o swoich plecach, poczuła jak jej twarz czerwienieje. Będzie musiała poprosić o pomoc z nimi. Nie było nawet mowy by sama dała radę się tak wygiąć. Za bardzo bolały ją żebra. — Hej... słuchaj miałabym jeszcze prośbę... — zaczęła zakłopotana i wyciągnęła maść na stłuczenia i pokazała ją mężczyźnie. Poczuła się jeszcze bardziej niezręcznie. Mogłaby niby poprosić Steven'a, jednak nie chciała by James pomyślał, że boi się, lub brzydzi jego dotyku. W końcu tak by to wyglądało. — Pomógłbyś mi z plecami? Ta rura serio dała mi w kość... — mruknęła pod nosem z ledwością patrząc na bruneta. Obok słyszała lekko powstrzymywany śmiech ze strony Steve'a, przez co chciała dać mu przez łeb.

— Jasne — Odparł powoli Bucky. Kobieta kiwnęła głową i podała mu maść. Usiadła delikatnie bokiem i ściągnęła górę uniformu zostając tylko w czarnym koronkowym staniku. Jenna jeszcze bardziej przybrała kolor dorodnej wiśni widząc jaki stanik na sobie miała. 

Steve poszedł na przód maszyny, chcąc dać kobiecie chociaż odrobinę prywatności i zaczął szukać czegoś na ekranie komputera. Bucky zaczął wcierać maść w plecy Jenny. Czuł się lekko zakłopotany, jednak nie chciał odmówić kobiecie, widział jak te plecy jej dokuczały. 

ELECTRA┃BUCKY BARNESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz