Niebo nad Waszyngtonem miało powoli chylić się ku zachodowi, gdy Jenna w końcu po całym dniu, wróciła do swojego niewielkiego mieszkania. Z Rogersem pożegnała się zaraz jak odstawił ją pod bazą główną, dziękując mu raz jeszcze za udane popołudnie. Steve jak to miał w zwyczaju uśmiechnął się grzecznie i również podziękował kobiecie za towarzystwo, odjeżdżając w swoją stronę. Brązowooka patrzyła wtedy chwilę za blondynem, nim sama skierowała się na parking po swój samochód. Lubiła jazdę na motorze, jednak nic nie mogło przebić wygody jazdy w samochodzie.
Zielonowłosa przeciągnęła się z leniwym jęknięciem. Opadła ciężko na kanapę w oświetlonym salonie i przymknęła oczy. Bogowie jak ona tego potrzebowała!
Przez chwilę wsłuchiwała się w panującą ciszę, ciesząc się, iż dzień ten powoli dobiega końca, a ona sama będzie mogła w końcu porządnie się wyspać.Otworzyła delikatnie oczy i rozejrzała się po otoczeniu swojego mieszkania. Tak długo nie było jej dane spać w tych czterech ścianach, że zdawały jej się obce. Na praktycznie każdej półce zalegał kurz, którego nikt nie sprzątał od przeszło dwóch tygodni.
- Yghhh... dobrze że nie mam kwiatów, zupełnie mieszkanie wyglądałoby na wymarłe - zmarszczyła się zniesmaczona i spróbowała sięgnąć ręką po pilot od telewizora leżący na stoliku nocnym przed nią. - Nosz kurcze, chodźże tu cholerne ustrojstwo - sapnęła rozeźlona. Przez to że nie sięgała do urządzenia, zmuszona była do podniesienia swojego cielska ze zbyt wygodnego mebla. Nie chciało jej się ruszać, a jak na złość była do tego zmuszona!
Po krótszej chwili po pomieszczeniu w końcu rozniósł się dźwięk telereklam puszczanych w telewizji. Najnowszej generacji lek na zmarszczki! Działa w dziewięćdziesięciu procentach! Usuwa niechciane bruzdy już po pierwszej kuracji! Głosił prezenter, w tle puszczając reklamę starszej kobiety, która rzekomo dzięki leku wygląda dziesięć lat młodziej. Głupota! Casey znudzona przełączyła program, pół leżąc pół siedząc na kanapie. Czemu zawsze jak chcę coś obejrzeć, to nigdy nic nie ma?
W końcu zrezygnowana zostawiła pilot w spokoju, odkładając go na miejsce, i zostawiła telewizję na kanale przyrodniczym. Oglądając przeróżne drapieżniki polujące na swoje ofiary, dziewczyna w dziwny sposób zgłodniała, więc sama postanowiła, że tego dnia jej ofiarą padnie jej własna lodówka. Podniosła się z kanapy, poprawiła spodnie, które z lekka jej się obsunęły i skierowała się do urządzenia znajdującego się zaraz za wyspą kuchenną.
Mieszkanie Jenny posiadało salon ze wspólną kuchnią oddzieloną jedynie blatem wysepki, tuż za nią stała z rogu ściany lodówka i szafki zawieszone pod sufitem. Kawałek ściany jaki znajdował się pomiędzy dołem szafek a szarym blatem pomalowany był na biało, od góry i dołu podświetlony ledami. Sam salon był przestronny i jasny, pomalowany w odcieniach szarości i bieli. Po prawej stronie od wejścia do mieszkania, znajdowało się duże okno od samego sufitu po podłogę z wyjściem na oszklony balkon. Na przeciwległej ścianie do kuchni wisiał telewizor, pod nim stała mała komoda wykonana z białego drewna. Po lewej stronie stał regał z książkami i wisiały trzy półki, na których kobieta również trzymała różne przedmioty.
Wejście do łazienki znajdowało się zaraz za kuchnią po prawej stronie, a do samej sypialni kobiety, wchodziło się przez salon, obok okna.
Zielonowłosa rozejrzała się po szafkach i lodówce, zauważając, że jedzenie w jakie była zaopatrzona, było marne. W końcu wyciągnęła chleb, ser, warzywa i opiekacz do kanapek i postanowiła zrobić sobie tosty.
Może i nie było to wybitne danie, lecz na ten moment dziewczyna tylko o tym marzyła.
Nucąc pod nosem kawałek melodii nieznanej jej piosenki, pokroiła pomidora i ogórka, położyła ser na posmarowanych masłem kromkach, dodała warzyw, doprawiła solą i pieprzem, od razu wkładając przygotowane kanapki do opiekacza.
CZYTASZ
ELECTRA┃BUCKY BARNES
Fanfic❝Wilson przysięgam, jeżeli się nie zamkniesz zajebie ci z pioruna w ten głupi czerep.❞ A to wszystko zaczęło się od głupiego dnia, w którym kobieta miała mieć wolne.